Reklama

Portal o energetyce

Gazprom buduje koalicję wsparcia dla Turkish Stream. „Od Bratysławy po Teheran”

  • Fot. 11. DKPanc
  • Fot. 11. DKPanc
  • Fot. 11. DKPanc
  • Zdjęcie poglądowe. Fot. mil.ru

Rosyjska gra toczona z Komisją Europejską a dotycząca budowy omijającego Ukrainę gazociągu Turkish Stream nabiera rozmachu. Gazprom tworzy koalicję wsparcia dla swojej nowej inwestycji sięgającą od Bratysławy po Teheran.

Na początku października 2014 r. Gazeta.ru spekulowała na temat możliwości przesyłu irańskiego gazu przez South Stream (trasa gazociągu miała obejmować Rosję, Morze Czarne, Bułgarię i kraje Europy Środkowej). Twierdziła ona m.in., że twarde stanowisko UE wobec wspomnianego projektu wymusza na Moskwie poszukiwanie rozwiązania kompromisowego by inwestycja doszła do skutku. Miało nim być przekazanie 50% przepustowości rury Gazpromowi, mimo że trzeci pakiet energetyczny nie pozwala łączyć funkcji operatora gazociągu i dystrybutora surowca i wykorzystanie pozostałej przepustowości przez inne kraje. Jednym z nich miał być Iran. Surowiec z kraju ajatollahów miał płynąć do Turcji i dalej South Streamem w kierunku państw środkowoeuropejskich. Co ciekawe doniesienia Gazety.ru pojawiły się na kilka dni przed wywiadem prezydenta Iranu dla telewizji Rossija 24, w którym podkreślał, że eksport irańskiego gazu do Europy jest możliwy, ale tylko na zasadach "zdrowej konkurencji" z Rosją.  

Różne warianty gazociągu South Stream. Fot. Gazprom.ru

W grudniu ubiegłego roku Rosjanie ogłosili, że projekt South Stream nie doczeka się realizacji, choć jak pokazał upływ czasu inwestycja została po prostu zmodyfikowana. Obecnie funkcjonuje ona pod nazwą Turkish Stream. Gazprom planuje, że nowa rura będzie dostarczać błękitne paliwo z Rosji, przez Morze Czarne do Turcji, a dalej przez Grecję w kierunku UE. Zmiana trasy gazociągu nie rozwiązuje jednak zasadniczego problemu z jakim strona rosyjska zmagała się jeszcze w okresie promowania South Stream tj. trzeciego pakietu energetycznego UE. Będzie on bowiem oddziaływać także na Turkish Stream od momentu przekroczenia przez tą rurę turecko-greckiej granicy.

Plan postulowanej trasy gazociągu Turkish Stream. Fot. Gazprom.ru

Rosjanie liczyli zapewne, że kwestie prawne uda się rozwiązać za pomocą manewru wizerunkowego jakim było (pozorne) zakończenie budowy South Stream i próba przestraszenia UE odcięciem dostaw gazu w związku z ograniczeniem tranzytowej roli Ukrainy. Ta wojna psychologiczna nie przyniosła jednak Moskwie spodziewanych efektów. Wręcz odwrotnie – spowodowała rozwój idei Unii Energetycznej, w kształcie który stawia sobie za cel egzekwowanie prawa energetycznego Wspólnoty.

Zapewne z tego powodu Kreml powrócił do idei lansowanej pod koniec ubiegłego roku. Gazprom i National Iranian Gas Company (NIGC) podpisały memorandum o współpracy a ze strony Teheranu zaczęły płynąć sugestie o możliwości przesyłu irańskiego gazu przez Turkish Stream. Chodzi m.in. o wypowiedź dyrektora NIGC, Azizullaha Ramazaniego, który poinformował, że spółka analizuje obecnie kilka potencjalnych tras dostaw błękitnego paliwa do Unii Europejskiej a jedną z nich jest Turkish Stream.

Gdyby faktycznie doszło do porozumienia rosyjsko-irańskiego Unia Europejska mogłaby przychylniej spojrzeć na nowy gazociąg Gazpromu. Oczywiście kwestią sporną pozostaje to czy w obliczu wdrażania Unii Energetycznej Bruksela zgodziłaby się na kolejne odstępstwo od trzeciego pakietu energetycznego i zezwoliła Gazpromowi na zarządzanie częścią jego przepustowości. Niemniej jakaś forma kompromisowego porozumienia osiągniętego w kontekście budowy Turkish Stream pozwoliłoby Rosji drastycznie ograniczyć tranzyt gazu przez Ukrainę. Świadczy o tym mocne zaangażowanie części krajów bałkańskich i wyszehradzkich w budowę gazociągu Eastring pomiędzy Grecją i Słowacją.

Projekt Eastring. Fot. Eastring.ru

Niedawna wizyta słowackiego premiera Roberta Fico w Moskwie w pełni pokazała, że nowa rura może być komplementarna względem Turkish Stream. Natomiast kraje zaangażowane w jej budowę z pewnością nie będą czyniły Gazpromowi problemów ze zmianą punktów odbioru gazu (zapis, który ich dotyczy znajduje się w umowach długoterminowych). Zniknałby więc zarówno techniczny jak i prawny problem z przekierowaniem dostaw surowca z terytorium ukraińskiego na inny szlak przesyłowy. 

Na koniec warto zaznaczyć, że sprawa w sposób bezpośredni dotyczy także Polski. Komplementarność Turkish Stream i Eastring może zagrozić Korytarzowi Północ-Południe, który ma powstać pomiędzy Bałtykiem i Adriatykiem, Tymczasem to infrastruktura dedykowana gazoportowi w Świnoujściu.

Reklama

Komentarze

    Reklama