Reklama

Portal o energetyce

Gazowe „American Dream”. Czy eksport LNG uczyni Amerykę wielką? [ANALIZA]

Terminal Sabine Pass w USA. Fot. Think Defence/ Flickr.com

Nowa polityka energetyczna USA, w której dużą rolę ma odgrywać eksport LNG, to nie tylko sposób na podniesienie poziomu życia Amerykanów poprzez inwestycje w infrastrukturę i zapewnienie miejsc pracy, o czym przy niemal każdej okazji przypomina Donald Trump. To także główny instrument utrzymania pozycji dominującego na świecie supermocarstwa i urzeczywistnienia obietnicy by „Ameryka ponownie stała się wielką”.

Nadchodzi złota era

„Jesteśmy tu po tu, by otworzyć nową politykę energetyczną Ameryki. Będziemy eksportować amerykańską energię na cały świat, do wszystkich zakątków globu. Będziemy panować. To wszystko właśnie się rozpoczyna. Uwierzcie mi - złota era Ameryki właśnie się rozpoczyna” – w charakterystyczny dla siebie sposób ogłosił założenia nowej polityki energetycznej USA prezydent Donald Trump w przemówieniu wygłoszonym w amerykańskim Departamencie Energii w zeszłym tygodniu.

Słowa amerykańskiego przywódcy potwierdzają determinację nowej administracji USA w realizacji zapowiadanej od początku prezydentury Trumpa zmiany w polityce energetycznej Stanów Zjednoczonych. Polityce, której celem jest dominacja Amerykanów na światowych rynkach surowców energetycznych, co zostało wymownie wyrażone już pierwszego dnia po objęciu urzędu przez Trumpa. Ze stron internetowych Białego Domu zniknęły wtedy sprawy związane z polityką klimatyczną, a w to miejsce nowy prezydent opublikował swój plan polityki energetycznej. Plan nosi nazwę: "An America First Energy Plan" i nazwa ta mówi za siebie.

Ekspansja amerykańskiego LNG

Według administracji Trumpa w USA znajdują się szacowane na łącznie 50 bilionów dolarów zasoby ropy naftowej i gazu ziemnego. Zwłaszcza ten ostatni surowiec ma stać się jednym z głównych obszarów amerykańskiej ekspansji energetycznej. Przewiduje się, że do 2020 r. USA staną się jednym z największych eksporterów gazu skroplonego ustępując jedynie Katarowi i Australii i osiągając ten status w zaledwie cztery lata od uruchomienia pierwszego terminalu eksportującego LNG. Obecnie Stany Zjednoczone wydobywają 89 mld m3 gazu ziemnego dzienne. Według szacunków Międzynarodowej Agencji Energii produkcja w 2018 r. wzrośnie do 93 mld m3.

Eksport skroplonego gazu przez USA możliwy jest dzięki uruchomionemu na początku zeszłego roku terminalu Sabine Pass, będącego obecnie jedynym w USA terminalem zdolnym do eksportu skroplonego gazu. Stąd metanowce wysyłane są do ponad 20 odbiorców na całym świecie. W niedługim czasie jednak możliwości eksportowe USA wzrosną znacznie w związku z opracowanymi na szeroką skalę planami rozbudowy terminali. Jak podaje Federalna Komisja Regulacji Energii USA (FERC) zatwierdzona została budowa 11 kolejnych terminali LNG, z czego 4 jest już w trakcie realizacji. Do 2019 r. Stany Zjednoczone mają osiągnąć zdolność eksportowania około 60 mln ton LNG rocznie.

Ambicje amerykańskiego mocarstwa odpowiadają perspektywom światowego zapotrzebowania na gaz. A te są dla USA obiecujące. Międzynarodowa Agencja Energii przewiduje, że do 2040 r. udział transportu morskiego LNG na światowym rynku przewyższy całościowy wolumen gazu przesyłany gazociągami. Bardziej elastyczne formy pozyskiwania gazu dzięki dostawom morskim i zakupom na rynku spotowym będą decydować o wyborze tej formy zapewniania bezpieczeństwa energetycznego przez importerów błękitnego paliwa. Obecnie gaz w formie LNG importuje 39 krajów, ale liczba ta wzrośnie wciągu najbliższych lat do 46.

Amerykański gaz zamiast rosyjskiego

W kwietniu tego roku spółka Cheniere będąca operatorem terminalu Sabine Pass świętowała odprawienie setnego transportu ze skroplonym gazem. Od chwili uruchomienia terminalu 44% wszystkich metanowców obrało kierunek do krajów Ameryki Południowej, zaś 28% do Azji. Jednak głównym rynkiem dla amerykańskiego surowca będzie Stary Kontynent, czego zwiastunem były transporty amerykańskiego LNG do Europy w zeszłym miesiącu – do polskiego Świnoujścia oraz holenderskiego Rotterdamu. Analitycy ośrodka Wood Mackenzie prognozują, że do 2020 roku do 60% gazu skroplonego z USA będzie trafiać na rynek europejski i będzie konkurować przede wszystkim z dostawami rosyjskiego gazu przesyłanego rurociągami.

Nie dziwi zatem tak duże zainteresowanie administracją Trumpa regionem Europy Środkowo-Wschodniej, czego wyrazem jest obecność amerykańskiego prezydenta na jutrzejszym szczycie Trójmorza w Warszawie. Dla znaczącej większości spośród 12 uczestników spotkania import rosyjskiego gazu stanowi ponad 75% ich krajowego zapotrzebowania na błękitne paliwo. Wspólnym mianownikiem krajów biorących udział w trójmorskiej inicjatywie jest wola uniezależnienia się od dostaw ze wschodniego kierunku. Oferta USA trafiła więc tutaj na podatny grunt.

„Trójmorze jest rzeczywistym transatlantyckim projektem, który ma ogromne geopolityczne, geostrategiczne i gospodarcze konsekwencje” – przekonuje James L. Jones, ekspert think tanku Atlantic Council. Zgodnie z zapowiedziami Trump ma nas osobiście dowartościować w jutrzejszym przemówieniu w Warszawie słowami o Polsce jako „wschodzącej potędze”. Nie należy mieć jednak złudzeń: dla USA polityka energetyczna to przede wszystkim realizacja własnych marzeń o potędze realizowanych za pomocą surowców energetycznych.

Reklama

Komentarze

    Reklama