Reklama


Po pierwsze mimo natury wspomnianego starcia - a jest w tej chwili lokalne - doszło do wykorzystania na tak szeroką skalę obrony przeciwrakietowej krótkiego zasięgu. W przyszłości następcy Iron Dome mogą zakłócić regionalną równowagę strategiczną. I to nie tylko na polu międzynarodowym, ale i bezpieczeństwa wewnętrznego. Gnani beznadzieją muzułmańscy bojownicy w obliczu nieskuteczności rakiet sięgną zapewne na olbrzymią skalę po środki ostateczne jakimi są ataki samobójcze. Zresztą „Pillar of Defense” to także nauczka dla Polski, która w chwili obecnej nie posiada nowoczesnego systemu przeciwrakietowego. A przecież fajerwerki na terytorium Izraela wystrzelił Hamas i to z upadłego terytorium, znajdującego się w stanie mniejszej lub większej izolacji (to oczywiście zależy od Egiptu)...


Po drugie pojawiły się już tezy, że jest to kolejny - po I wojnie w zatoce i towarzyszącemu jej przekazowi TV - krok ku informowaniu społeczeństwa o przebiegu a więc i naturze konfliktu. Moim zdaniem przekaz na żywo via Twitter przez izraelską armię to raczej początek niwelowanie osiągnięcia sprzed dwóch dekad poprzez próbę stworzenia ujednoliconego źródła narracji, powielanego przez tradycyjne media. To w zasadzie forma incepcji (infekcja+koncepcja), która lotem błyskawicy wpływa na globalny odbiór konfliktu, a tym samym wywiera społeczny nacisk na rozliczne państwa i ich reakcje. Aktywność IDF w mediach społecznościowych należy traktować jako nową, atrakcyjną formę propagandy państwowej, a nie formę informowania opinii publicznej o przebiegu - zatem i nadużyciach - konfliktu jak podczas wojny w Zatoce. W tym kontekście uwagę zwracają również demoty produkowane przez stronę izraelską, które poinformowały w atrakcyjny sposób opinię publiczną o wyeliminowaniu al-Dżabariego.


Po trzecie konflikt w Gazie właściwie już ma implikacje geopolityczne. Zasadniczej zmianie ulega położenie Izraela, który podczas rządów Mubaraka posiadał spokojną granicę z Egiptem.. Widać, że okres ten należy już do przeszłości, a prezydent Mursi udzielił Hamasowi jednoznacznego poparcia. Oczywiście skrajną naiwnością byłoby twierdzenie, że taki stan rzeczy wynika z powodu „Pillar of Defense”, operacja jest raczej papierkiem lakmusowym procesów, które gwałtownie wzbierają na Bliskim Wschodzie. Co ciekawe, dzieje się to w momencie, gdy również drugi, niezwykle wpływowy kraj muzułmański odwraca się od Tel Awiwu- mam na myśli Turcję. Wszystko wskazuje również, na to że w miejsce spacyfikowanego al-Asada, któremu podobno oferowano zwrot Golanu w zamian za analog Camp David, pojawią się grupy ekstremistyczne, zdominowane przez czynniki wrogie Izraelowi a dziś ukierunkowane na zwalczanie Alawitów i Chrześcijan. No i wreszcie destabilizacji ulega Liban, w którym pozycję dominującą po zabójstwie generała Wissama al-Hassana zdobył związany z Iranem Hezbollah.


Tak więc, konflikt w Gazie -parafrazując Rona Asmusa- może być małą wojną, która wstrząśnie światem. Ogniskuje on w sobie nie tylko gwałtowne zmiany geopolityczne zachodzące w tej części świata, ale i nowe sposoby wpływania na przebieg lokalnych konfliktów zbrojnych i ich odbiór przez społeczność międzynarodową.


Piotr A. Maciążek

Reklama

Komentarze

    Reklama