Reklama

Gaz

Tusk reaguje na możliwość wybuchu wojny gazowej. Ostra krytyka Erdogana

Fot. Flickr/Parlament Europejski
Fot. Flickr/Parlament Europejski

Przewodniczący Rady Europejskiej, Donald Tusk, w ostrych słowach skrytykował Turcję, która w piątek za pomocą swojej marynarki wojennej skutecznie sparaliżowała prace statku Saipem 12000 na cypryjskich wodach Morza Śródziemnego. Władze Cypru zinterpretowały incydent jako próbę uniemożliwienia im rozwoju perspektywicznych pól gazowych wokół wyspy.

Władze w Nikozji oskarżyły Turcję o blokowanie przez jej okręty wojenne prac związanych z badaniem zasobności złóż gazu na śródziemnomorskich wodach cypryjskiej wyłącznej strefy ekonomicznej. Komunikat wystosowano w piątek. Zdaniem Cypryjczyków turecka flota oficjalnie operująca w pobliżu Cypru od 9 lutego w ramach manewrów uniemożliwiła statkowi Saipem 12000 przeprowadzenie wierceń badawczych. Pięć okrętów tureckiej marynarki weszło -zdaniem władz w Nikozji- na kurs kolizyjny z jednostką włoskiej firmy Saipem i zmusiła ją do zmiany kursu.

Incydent spowodował reperkusje dyplomatyczne. Prezydent Cypru, Nicos Anastasiades, zapewnił, że jego kraj jest zdeterminowany by kontynuować badania na własnych wodach, a w perspektywie prowadzić na nich wydobycie gazu ziemnego. Polityk zaapelował także do Unii Europejskiej o wsparcie. Bruksela ustami Przewodniczącego Rady Europejskiej, Donalda Tuska, skrytykowała Turcję i wezwała ją do rozmów celem unormowania sytuacji. Jednak póki co pozostaje ona napięta.

Władze w Ankarze zapowiedziały przedłużenie manewrów swojej floty we wschodniej części Morza Śródziemnego do 10 marca. Wynajęta przez Cypryjczyków spółka Saipem relokowała swój statek specjalistyczny z wód cypryjskich do Maroko. Poinformowała o tym spółka.

Incydent związany z jednostką Saipem 12000 z jednej strony stanowi kontynuację sporu jaki władze w Ankarze toczą o Cypr. Wyspa jest podzielona na część turecką i grecką od czasu inwazji dokonanej przez Turcję w 1974 r. Wydawało się, że do trwałej integracji obu części może dojść przy okazji akcesji Cypru do Unii Europejskiej. Tak się jednak nie stało, a rozmowy zjednoczeniowe poniosły fiasko w 2017 r. W związku z tym władze w Ankarze poddają w wątpliwość przynależność części wyłącznej strefy ekonomicznej Cypru na Morzu Śródziemnym. Jednak incydent ze statkiem Saipem 12000 ma również dodatkowy kontekst.

We wschodniej części Morza Śródziemnego odkryto olbrzymie złoża gazu ziemnego. Kraje takie jak Grecja, Cypr, Liban, Izrael i Egipt wiążą z nimi wielkie nadzieje. Ich zagospodarowanie może przynieść olbrzymie zmiany geopolityczne. Unia Europejska uzyskałaby ciekawą alternatywę wobec dostaw gazu z Rosji (Gazprom reaguje na to ryzyko próbując partycypować w projektach wydobywczych w regionie) i basenu Morza Kaspijskiego. Jest to więc także spore zagrożenie dla interesów tureckich. Turcja od lat wdraża strategię uczynienia ze swojego terytorium kluczowego obszaru tranzytowego (m.in. pomiędzy krajami kaspijskimi a Europą). Takie projekty jak Korytarz Południowy czy gazociąg Turkish Stream pokazują, że władze w Ankarze są bliskie realizacji swojej wizji. Może jej jednak zagrozić planowany gazociąg łączący nowe złoża izraelskie i cypryjskie z Grecją, a więc obszarem Unii Europejskiej. Przebiegałby on poza terytorium tureckim. Inwestycja jest planowana na 2025 rok.

Incydent związany z blokadą przez turecką flotę działań statku Saipem 12000 pokazuje, że Turcja jest gotowa użyć siły by bronić swoich interesów energetycznych. Dlatego niewykluczone, że dojdzie do eskalacji wydarzeń wokół Cypru. Nie jest to jedyny przykład wykorzystywania tureckich sił zbrojnych dla realizacji własnych aspiracji geoekonomicznych. W pewnych aspektach podobne motywacje przyświecają Turcji w ramach interwencji w Syrii. Terytorium syryjskie może bowiem w przyszłości stanowić fragment szlaku eksportowego dla gazu irańskiego, który mógłby trafiać do Europy.

Wykorzystywanie przez Turcję siły dla realizacji własnych interesów energetycznych należy ocenić jako niepokojące. Być może opieranie dywersyfikacji dostaw gazu do Unii Europejskiej w oparciu o terytorium tureckie jest błędem. Władze w Ankarze, podobnie jak rosyjski Gazprom, mogą bowiem w przyszłości wykorzystywać swoją uprzywilejowaną pozycję tranzytową do stosowania nacisków politycznych. Alternatywą dla krajów unijnych pozostaje rozwój dostaw LNG.

Reklama
Reklama

Komentarze