Reklama

Klimat

Śpiewak: wszystkie „kopciuchy" Warszawy trzeba wymienić na koszt miasta [WYWIAD]

Fot. Facebook Fanpage Jana Śpiewaka/spaceout.pl licencja Creative Commons
Fot. Facebook Fanpage Jana Śpiewaka/spaceout.pl licencja Creative Commons

W rozmowie z red. Jakubem Wiechem Jan Śpiewak, kandydat na prezydenta Warszawy, opowiedział o swoich planach dotyczących walki ze smogiem w stolicy. Postuluje on m.in. wymianę wszystkich warszawskich „kopciuchów” na koszt miasta oraz wymuszenie zmiany polityki na spółce Veolia.

Jakub Wiech: Jaki ma Pan plan względem zanieczyszczenia powietrza w Warszawie?

Jan Śpiewak: W Warszawie ten problem jest o tyle nietypowy, że – w zależności od metody badania – połowa tych zanieczyszczeń pochodzi z ruchu kołowego. Drugą połowę stanowi zanieczyszczenie z kotłów. Dlatego też strategia walki ze smogiem musi być dużo bardziej kompleksowa.

Warszawa jako miasto ma pewne narzędzia, żeby prowadzić systemową walkę ze smogiem. Z jednej strony mamy propozycje dla ludzi, którzy opalają domy węglem czy innymi wysoce emisyjnymi paliwami. Z drugiej strony mamy kwestię samochodów. Problem polega na tym, że rząd jest niekonsekwentny w swojej walce ze smogiem. Przykładem może być dyskusja na temat rozporządzenia dotyczącego jakości paliw stałych. Lobby węglowe walczy bardzo silnie, żeby muły i flotokoncentraty dalej były sprzedawane, co jest ogromnym problemem. Pomimo tego, że mamy ustawę antysmogową w województwie mazowieckim, to nikt nie zakazuje sprzedaży tych paliw.

Co więcej, Warszawa powinna zapłacić za wymianę wszystkich „kopciuchów”, które znajdują się w obrębie miasta.

Wszystkich?

Wszystkich. Powinno to oprzeć się na stuprocentowej dopłacie.

To będzie finansowa „marchewka”. A czy będzie też jakiś regulacyjny „kij” w programie wymiany tych pieców?

Warszawa nie ma narzędzi prawnych, żeby zmusić kogoś do wymiany. Pozostaniemy przy „marchewce”, czyli powiemy: wymienimy piec za darmo.

To zwiększy ceny opału. Lepszy piec to przecież droższe paliwo.

Dlatego postulujemy też szeroki program podłączania budynków do sieci ciepłowniczej. Dla najuboższych to jest najbardziej ekonomiczny sposób na zmianę metody ogrzewania. Tam, gdzie podłączenie nie będzie wchodzić w grę, będziemy asystować w kosztach opału.

Warszawa ma jednak poważny problem z Veolią. Mamy problem z podłączaniem nowych budynków do sieci ciepłowniczej. Odkąd Stołeczne Przedsiębiorstwo Energetyki Cieplnej zostało sprywatyzowane, to nowy francuski właściciel bardzo niechętnie rozszerza sieć ciepłowniczą - nie robi tego tam, gdzie jej się to średnio opłaca. Veolię trzeba po prostu do tego zmusić. Musimy się przyjrzeć umowie prywatyzacyjnej ze SPEC. Co zabawne, przedsiębiorstwo to sprzedawała Platforma Obywatelska, ale transakcję obsługiwał BZ WBK, gdzie prezesem był Mateusz Morawiecki. To była skandaliczna transakcja – z rąk miasta zabrano jedno z najważniejszych narzędzi do walki ze smogiem. Ten monopolista na rynku ciepła trafił do rządu francuskiego. Więc albo będziemy żądać od Francuzów, by obniżyli stawki przyłączeń do centralnego ogrzewania, albo będziemy próbować na drodze sądowej wypowiedzieć tę umowę.

W jaki sposób zamierza Pan nacisnąć na Veolię?

Moim zdaniem Veolia nie realizuje zapisów umowy. Miał być zapewniony pewien poziom cen ciepła. Według naszych wyliczeń ceny wzrosły o ponad 100%. Oczywiście wzrost cen węgla miał na to pewien wpływ, ale ogromna część tych podwyżek nie jest niczym uzasadniona. Widzimy, że na Zachód wyprowadzane są ogromne pieniądze.

Uważam też, że Veolia nie wywiązuje się również z zadań dotyczących przyłączania nowych budynków do sieci ciepłowniczej. Co więcej, spółka chce przerzucać odpowiedzialność za sieci ciepłownicze na miasto.

Chcemy twardo negocjować z Veolią, żeby wymusić na niej spadek cen albo zastanowić się nad rekomunalizacją.

Mocne słowa.

Działania antysmogowe muszą być wsparte odpowiednią egzekucją. Mówię tu także o kwestiach kontrolnych. Straż miejska nie radzi sobie z kontrolowaniem palenisk. Tę służbę trzeba wzmocnić, brakuje w niej etatów, strażnicy zarabiają za mało. Ale sami funkcjonariusze powinni też ruszyć się do kontrolowania palenisk.

A co z transportem?

W Warszawie mamy pół miliona samochodów wjeżdżających do miasta. Musimy ograniczyć tę liczbę. Tak samo musimy kontrolować to, jakie samochody jeżdżą po stolicy. Ja po mieście poruszam się na rowerze i niekiedy jazda za samochodami w Warszawie przypomina podróż w chmurze trujących gazów. Takie auta nie powinny jeździć po Warszawie.

Miasto powinno opłacać dodatkowe godziny policjantom i powinni oni kontrolować spaliny pojazdów. Skala wycinania filtrów cząsteczek stałych jest ogromna, do tego dochodzi kwestia samochodów, które nie powinny pojawić się w ogóle na ulicach. Trzeba się tym zająć.

Kolejna kwestia to zatrzymanie tego ruchu kołowego. Trzeba rozbudować sieć kolei miejskiej. PKP prowadzi taką politykę, która odstrasza ludzi od kolei podmiejskiej. Powinno się też rozbudować sieć parkingów Park&Ride.

Miasto powinno też regularnie polewać ulice wodą, one powinny być myte bardzo często. Bardzo rzadko widzę polewaczki, a to powinien być element walki ze smogiem, który sadzę i pyły usuwa do kanalizacji. Widzę niekiedy tramwaje na Marszałkowskiej, które podnoszą prawdziwe tumany kurzu. Z tym trzeba walczyć.

Ma Pan rozmach. Ale czy Warszawę na to stać? Pytam zwłaszcza o program wymiany kopciuchów.

Pomimo programów pomocowych i dopłat w Warszawie wciąż zatruwa kilka tysięcy kopciuchów. Ich wymiana może kosztować nawet 100 milionów złotych, ale Warszawę oczywiście na to stać. Miasto traci ogromne pieniądze z tytułu zanieczyszczenia powietrza. Od kilku lat w miesiącach zimowych notuje się nagły wzrost zgonów. Niektóre szacunki mówią, że nawet 2000 osób umiera rocznie w stolicy z powodu zanieczyszczeń. To przede wszystkim ludzkie dramaty, ale także ogromne pieniądze wydawane na opiekę zdrowotną i walkę z efektami zanieczyszczeń powietrza. Warszawy nie stać na to, by nie walczyć ze smogiem. Zresztą, to co się stało przy prywatyzacji SPEC to było wyprowadzenie miliarda złotych z miasta. Chcemy, żeby choć część z tych pieniędzy wróciła do Warszawy. Wydamy je lepiej na miejscu.

Reklama

Komentarze

    Reklama