Reklama

Gaz

Rewolucja na Jamale. Kuriozalna umowa z Gazpromem przechodzi do historii [ANALIZA]

Polski odcinek gazociągu Jamał. Fot. Europol Gaz
Polski odcinek gazociągu Jamał. Fot. Europol Gaz

Trwająca prawie trzy dekady umowa z Gazpromem, przez którą płaciliśmy zawyżone, nierynkowe ceny za gaz oraz zaniżone za tranzyt surowca przez gazociąg Jamał, są już historią. Wychodzenie spod rosyjskiej dominacji gazowej staje się faktem.

Przez gazociąg Jamał gaz płynie do Polski od 1996 roku. Ten stan rzeczy potrwa jeszcze 2 lata, aż do zakończenia niekorzystnego kontraktu z Gazpromem, przez który płaciliśmy horrendalnie wysokie, nierynkowe stawki, co zostało potwierdzone wyrokiem Trybunału Arbitrażowego w Sztokholmie. Dodatkowo, od połowy maja tranzyt gazu przez Jamał odbywa się na zasadach unijnych co definitywnie terminuje umowę Europol Gazu z Gazpromem Export z 1995 roku.

Batalia sądowa

W 2014 roku PGNiG złożyło wniosek ws. renegocjacji formuły cenowej. Taka procedura była przewidziana w kontrakcie. Dlatego w 2014 r. PGNiG skorzystało z przewidzianej w kontrakcie możliwości renegocjacji ceny. Po wyczerpaniu okresu negocjacyjnego w maju 2015 r. polska spółka skierowała spór do rozstrzygnięcia przez Trybunał Arbitrażowy w Sztokholmie, a dopiero w lutym 2016 r. złożyła skutecznie pozew przeciwko Gazpromowi.

W czerwcu 2018 roku Trybunał Arbitrażowy wydał orzeczenie częściowe, w którym stwierdził, że zostały spełnione przesłanki uprawniające PGNiG do żądania od Gazpromu zmiany sposobu ustalania ceny.

Ostatecznie wyrok zapadł 30 marca br. – Trybunał Arbitrażowy orzekła na korzyść PGNiG co oznaczało, że Gazprom powinien zwrócić różnicę spowodowaną zawyżonymi cenami. Kwota ta opiewa na ponad 6 mld złotych. TA w Sztokholmie nakazał liczyć cenę ponownych stawkach od 1 listopada 2014, kiedy to PGNiG złożył wniosek o renegocjacje.

Jednak wyrok jeszcze niczego nie gwarantował. Pod koniec kwietnia prezes PGNiG, Jerzy Kwieciński poinformował, że rosyjski monopolista nie stosuje się do niego. "PGNiG pragnie poinformować, że Gazprom, partner ze strony rosyjskiej, nie stosuje się do zapisów umowy jamalskiej i nie respektuje wyroku sądu arbitrażowego w Sztokholmie" – powiedział wówczas Kwieciński.

Do akcji wkroczył wówczas wiceminister aktywów państwowych i były wiceprezes PGNiG, który zajmował się sporem z Gazpromem, Janusz Kowalski. Zagroził on zajęciem aktywów Gazpromu w Polsce, co spowodowało, że rosyjski gigant przesłał do PGNiG deklarację stosowania wyroku arbitrażu.

Jednak to jeszcze nie koniec batalii. Jak można było się spodziewać, Gazprom wniósł skargę na wyrok arbitrażu na początku czerwca, o czym poinformowało PGNiG. Jak dodano, treść skargi Gazpromu nie jest spółce znana i nie została jeszcze jej formalnie doręczona. Zarząd polskiej firmy jednak "powziął informację" o złożeniu do Sądu Apelacyjnego w Sztokholmie skargi o uchylenie wyroku końcowego z 30 marca 2020 r., wydanego przez Trybunał Arbitrażowy w Sztokholmie w postępowaniu arbitrażowym z powództwa PGNiG przeciwko Gazpromowi.

Prezes PGNiG Jerzy Kwieciński stwierdził, że "wniesienie skargi przez Gazprom nie wpływa na realizację wyroku arbitrażowego, co oznacza, że obie strony mają obowiązek stosować nową formułę cenową".

Gazprom z pewnością wyczerpie wszystkie możliwe opcje, zanim ostatecznie zgodzi się z wyrokiem. Niemniej jednak cały proces dochodzenia swoich praw przez Polskę w tym wypadku zakończył się sukcesem.

Tranzyt

Zmiany zaszły nie tylko w zakresie zakupu gazu przez Polskę, ale również w tranzycie. 17 maja zakończyła się bowiem umowa na tranzyt gazu przez Polskę na zachód Europy. Od tej pory odbywa się on na zasadach unijnych.

Pod koniec ubiegłego miesiąca gruchnęła informacja o tym, że Jamał… stoi praktycznie pusty. W niedzielę 24 maja wielkość pompowania na granicy z Białorusią spadła do 17,3 miliona metrów sześciennych, co stanowi 18 procent przepustowości. W poniedziałek 25 maja podczas aukcji wybrano jeszcze mniej - tylko dziesięć procent. Z kolei 26 maja odnotowano całkowite wstrzymanie. 

Rosyjski monopolista na eksport z gazociągu pozostał bez dostaw gazu przez gazociąg jamalsko-europejski w związku z rekordowym spadkiem cen i spadkiem popytu spowodowanym epidemią koronawirusa.

System relacji tranzytowych z Polską zmienił się po zakończeniu 25-letniej umowy w połowie maja. Od tego momentu wszystkie pojemności są rezerwowane na aukcjach. Gaz-System nie ujawnia danych zwycięzców. Do 1 lipca aukcje odbywają się w formacie dziennym, ale 80 procent zostało już zarezerwowanych na trzeci kwartał. W lipcu operator przeprowadzi coroczną aukcję. 

Ceny gazu w europejskich centrach, z którymi wiąże się 57 procent kontraktów eksportowych Gazpromu, spadły w maju do rekordowo niskich poziomów. Nawet bez uwzględnienia cła eksportowego w wysokości 30% i kosztów transportu, ceny w największym europejskim hubie TTF są dwa razy niższe niż koszty gazu dla rosyjskich konsumentów w regionach przygranicznych. Eksperci nie wykluczają nawet krótkotrwałego zejścia cen poniżej zera.

Jak do tego doszło?

Warto przypomnieć, jak w ogóle doszło do zawarcia skrajnie niekorzystnej umowy z Gazpromem. W 2018 r. NIK w miażdżącym raporcie dla rządu PO-PSL ujawnił kulisy.

W październiku 2008 roku do ówczesnego wicepremiera i ministra gospodarki Waldemara Pawlaka trafiły informacje o tym, że Rosjanie chcą renegocjować taryfy za przesył gazu przez polski odcinek Jamału. Pawlak jednak nie reaguje, nie przygotowuje Polski na rozmowy.

W listopadzie do PGNiG trafia dokument od Gazprom Export, w którym spółka uzależnia zwiększenie dostaw błękitnego paliwa od zmiany taryf. Rząd pozostaje głuchy. Dopiero po wybuchu wojny gazowej miedzy Rosją a Ukrainą w styczniu 2009 roku, Warszawa zaczyna przygotowania. Resort Pawlaka tworzy instrukcje negocjacyjną, jednak pełną błędów oraz w kilku punktach sprzeczną z prawem krajowym i unijnym. Dokument forsuje przedłużenie kontraktu jamalskiego aż do 2037 roku, uwzględnia też żądania Rosjan, którzy również wykorzystują niedopatrzenia i błędy strony polskiej.

Po drodze zdarzyły się jeszcze takie kwiatki jak samodzielne negocjacje telefoniczne  wiceminister gospodarki Joanny Strzelec-Łobodzińskiej ze stroną rosyjską oraz parafowanie umów międzyrządowych niezgodnych z przepisami Unii Europejskiej.

Finisz to już osobliwe kuriozum, tak zreferował wydarzenia z początku 2010 roku na portalu Energetyka24 w lipcu 2018 r. Jakub Wiech:

„10 lutego 2010

Waldemar Pawlak podejmuje działania celem jak najszybszego przyjęcia przez Radę Ministrów w trybie obiegowym uchwały zezwalającej na zawarcie przez niego w imieniu RP Protokołu do Umowy oraz Protokołu Dodatkowego. Zdaniem NIK, działa on niezgodnie z przepisami – szef resortu gospodarki przedłożył bowiem ministrom nieuzgodnione z resortami projekty umów.

Z upoważnienia Pawlaka podsekretarz stanu w ministerstwie gospodarki Grażyna Henclewska przesłała do szeregu instytucji oraz ministerstw parafowane projekty umów z prośbą o pilne zaopiniowanie (wyznaczyła termin do godziny 14:00 tego samego dnia). Oznaczało to, że np. Prezes Urzędu Regulacji Energetyki miał na zaopiniowanie 24 stron dokumentów 2 minuty, a Prezes Rządowego Centrum Legislacji całe pół godziny. Niemniej, wspomniane organy i tak nie musiały trudzić się opiniowaniem tej dokumentacji. Jak podaje NIK, Henclewska (nie czekając nawet do końca wyznaczonego przez siebie terminu) wysłała do Sekretarza Rady Ministrów wniosek o udzielenie przez RM zgody na związanie Rzeczypospolitej Polskiej umowami stwierdzając w nim (niezgodnie z prawdą), że został on uzgodniony m.in. z Prezesem URE i Prezesem RCL. Z kolei Sekretarz RM wyznaczył członkom Rady Ministrów trzygodzinny termin na ustosunkowanie się do projektu uchwały, czym, zdaniem kontrolerów NIK, naruszył regulamin pracy Rady (termin taki nie powinien być krótszy niż 3 dni, a w tym przypadku nie zaistniały okoliczności wymuszające podjęcie decyzji w czasie krótszym). Spośród 33 adresatów w wyznaczonym terminie wypowiedział się tylko jeden – minister finansów Jacek Rostowski. Nie miał uwag. Umowy zostają przyjęte przez Radę Ministrów.

Luty 2010

Do negocjacji włączają się przedstawiciele Komisji Europejskiej. Dzięki nim proces podpisywania umów z 10 lutego zostaje wstrzymany. Wyeliminowane zostają postanowienia sprzeczne z prawem krajowym oraz ryzyka dla bezpieczeństwa energetycznego Polski.

13 lipca 2010

Posiedzenie Rady Ministrów. Waldemar Pawlak nie potrafi wyjaśnić, jakie były przyczyny przedłużenia terminów obowiązywania kontraktu na dostawę gazu do 2037 roku. Premier wskazuje wtedy, że polski zespół nie wykorzystał kart atutowych w postaci wielkości rynku gazu w Polsce celem uzyskania ustępstw w kwestii formuły cenowej.

29 października 2010

Podpisane zostają: Protokół o wniesieniu zmian do Porozumienia z 1993 roku oraz Protokół o wniesieniu zmian do Protokołu dodatkowego."

Odwrócenie tych katastrofalnych decyzji trwało aż sześć lat, jeśli policzymy czas od 2014 roku i wniosku PGNiG o renegocjacje. Wygląda na to, że dominacja gazowa Rosji nad Wisłą dobiega końca. Dzięki terminalowi LNG w Świnoujściu już udało się zmniejszyć ilość gazu kupowanego z Rosji z ok. 80% całego importu do 60%. Pozostaje sprawnie i bez opóźnień ukończyć Baltic Pipe (ma powstać właśnie w 2022 roku, kiedy kończy się kontrakt jamalski), dzięki któremu mamy mieć możliwość importu mniej więcej takiej ilości gazu, jaką sprzedawali nam Rosjanie. Tym razem po rynkowych stawkach i zgodnie z prawem.

Reklama

Komentarze (1)

  1. konsument

    Minęły niecałe 2 lata i mamy efekt. Zamiast płacić stałą cenę za gaz (która w czasach taniego gazu może wydawać się wysoka) kupujemy go teraz po bieżących cenach rynkowych. A że ceny gazu poszybowały w kosmos to odczujemy to wszyscy po kieszeni.

Reklama