Gaz
Prorosyjski niemiecki polityk twierdzi, że Europa nie boi się Nord Stream 2
Szef komisji ds. gospodarki i energetyki w Bundestagu oświadczył, że Niemcy są rozczarowani polityką Stanów Zjednoczonych wobec projektu Nord Stream 2.
Klaus Ernst, o nim bowiem mowa, wyrasta na jednego z głównych obrońców rosyjskiej polityki energetycznej. Tym razem postanowił odpowiedzieć na niedawny apel Robin S. Quinville, pełniącej obowiązki ambasadora USA w Berlinie.
Kilka dni temu wezwała ona Niemcy oraz Unię Europejską do nałożenia moratorium, na budowę projektu Nord Stream 2. Zdaniem dyplomatki taka decyzja byłaby wyraźnym sygnałem, że Europa nie będzie już tolerować agresywnego postępowania Rosji. Dodała, że Nord Stream 2 to „nie tylko projekt gospodarczy”, ale również „narzędzie polityczne”, którego celem jest „ominięcie Ukrainy i podzielenie Europy”.
Na odpowiedź nie trzeba było długo czekać. Klaus Ernst oświadczył, że Waszyngton nie powinien kwestionować prawa suwerennych państw do kształtowania własnej polityki energetycznej. Jego zdaniem Europejczycy są „zdezorientowani i zirytowani kiedy Stany Zjednoczone chcą ich chronić przed czymś, czego w ogóle nie uważają za zagrożenie”.
W opinii Ernsta Robin Quinville ryzykuje zniszczenie „przebłysków nadziei”, których źródłem był wybór Joe Bidena na urząd prezydenta.
W podobnym tonie wypowiadał się niedawno Siergiej Żelezniak, członek komisji spraw międzynarodowych w rosyjskiej Dumie. „Włączenie do budżetu obronnego USA rozszerzonych sankcji wobec Nord Stream 2 oraz Turkish Stream nie ma nic wspólnego z europejskim bezpieczeństwem. Wręcz przeciwnie, świadczy tylko o gotowości Waszyngtonu do zniszczenia partnerstwa z Europą" - grzmiał deputowany putinowskiej Jednej Rosji. Dodał również, że „Europa jest szczerze zmęczona amerykańskimi ingerencjami i deklaruje zamiar obrony swoich interesów, w tym bezpieczeństwa energetycznego.