Gaz
Meksyk siedzi na łupkowej żyle złota, ale jej nie wydobywa [ANALIZA]
Na terenie Meksyku znajdują się 6. co do wielkości zasoby gazu łupkowego na świecie, niewiele mniejsze niż w USA. Dlaczego kraj wesołych muzyków „Mariachi” nie wykorzystuje tego potencjału, który dla północnego sąsiada okazał się czystą żyłą złota?
Szacuje się, że w sumie 15,43 bln m3 gazu łupkowego spoczywa pod stopami Meksykanów. To tylko odrobinę mniej niż szacowane na 18,83 bilionami m3 zapasy w USA, które zrewolucjonizowały światowy przemysł energetyczny i zapewniły bezpieczeństwo energetyczne Stanów Zjednoczonych dzięki rewolucji łupkowej.
Przypomnijmy, że największa i najbardziej energochłonna gospodarka na świecie, szukała surowców na gwałt, niemal wszędzie, importując je praktycznie z całego świata w ogromnych ilościach. W 2019 r. krajowa produkcja energii zrównała się z zapotrzebowaniami. Zasoby Meksyku czynią z tego kraju 6. najbogatszy w gaz łupkowy kraj na świecie.
Impas
Dlaczego więc Meksyk nie miał własnej rewolucji łupkowej? Tuż za granicą Stanów Zjednoczonych Meksyk siedzi na prawdziwej kopalni złota znanej jako "Zagłębie Burgos". "Złoże gazu łupkowego w Basenie Burgos, które obejmuje jałowe zarośla północnego Tamaulipas w Meksyku, jest potencjalną bonanzą równie dużą lub większą niż ogromne złoża łupkowe w Eagle Forda w Rio Grande w południowym Teksasie" - The North American Congress on Latin America (NACLA) napisała w ubiegłym tygodniu. Na tym obszarze istnieją już tysiące aktywnych konwencjonalnych odwiertów gazowych, ale szczelinowanie nigdy nie eksplodowało w sposób, w jaki przewidywało wielu analityków.
Nie chodzi o to, że Meksyk nigdy nie parał się szczelinowaniem. Państwowy koncern naftowo-gazowy Petroleos Mexicanos (znany jako Pemex) stosuje metody szczelinowania hydraulicznego do wydobywania ropy i gazu od lat 80. Pemex ogłosił nawet udane szlaki szczelinowania w basenie Burgos w 2013 r. "Jednak siedem lat później odwierty gazu łupkowego pozostają na etapie eksploracyjnym" - informuje NACLA.
Co prawda Pemex wykonał około 20 próbnych odwiertów poszukiwawczych gazu łupkowego w Basenie Burgos, wydaje się, że rozwój tego sektora całkowicie zahamował, a obecnie w regionie nie ma żadnych prywatnych firm poszukujących gazu łupkowego.
Ponieważ dorzecze Burgos nie zostało w pełni (a właściwie nawet częściowo) eksploatowane, nikt nie jest pewien, jak duże i jak cenne są jego zasoby. Istnieje jednak zgoda co do tego, że potencjalne korzyści są ogromne. Jednak do tej pory prywatni inwestorzy obawiali się angażowania w grę łupkową z różnych powodów. "Na razie wyzwania związane z infrastrukturą, inwestycjami i regulacjami sprawiają, że potencjalnie ogromne złoża łupków w Meksyku są w większości niewykorzystane" - twierdzi NACLA.
Problem ten co zawsze
Jak zwykle w grę wchodzi polityka. Obecny prezydent Meksyku Andrés Manuel López Obrador publicznie przysięgał, że wkrótce po wyborach w 2018 r. zakazałby frackingu na terenie całego kraju. Jednak w tej chwili nadal nie ma takiego prawa.
W 2014 roku ówczesny prezydent Enrique Pena Nieto wprowadził reformę energetyczną, która dawała była bardzo korzystna z perspektywy zagranicznych inwestorów. USA po cichu wspierały te zmiany.
W świetle nieprzerwanie ponurych wyników państwowego przedsiębiorstwa naftowego Pemex i szczególnie trudnego roku ekonomicznego López Obrador wydaje się wahać w swoim stanowisku przeciwdziałającym szczelinowaniu.
Od początku pandemii wysyłał sprzeczne komunikaty, po cichu zwiększając krajową produkcję ropy naftowej, jednocześnie powtarzając swoje zainteresowanie uchyleniem reform energetycznych z 2014 r., które ściągnęły zagranicznych inwestorów w meksykańskim sektorze energetycznym. Jeśli szczelinowanie ma kiedykolwiek zaistnieć w Meksyku, te reformy odegrałyby zasadniczą rolę.
Drożej niż w USA
Doprowadziło to do wybuchowego impasu w Meksyku, gdzie zwolennicy frackingu mocno naciskają, aby rząd otworzył swoje ramiona na inwestycje w celu ożywienia krajowej gospodarki, a lokalni wyborcy i obrońcy środowiska równie głośno mówią o swoim pragnieniu López Obrador, aby wywiązać się ze swojej obietnicy całkowitego zakazu szczelinowania. Lokalni aktywiści stawali się coraz głośniej i bardziej rygorystyczni w swoich żądaniach dotyczących ochrony środowiska i społeczności przed potencjalnym nasileniem się szczelinowania w domu.
Co więcej, choć może się wydawać, że nie ma sensu skopiować Stanów Zjednoczonych, aby odtworzyć rewolucję łupkową na południe od granicy, nie jest to takie proste. Po pierwsze, społeczności w Meksyku mają dużo większą kontrolę nad swoimi prawami do minerałów niż społeczności w Teksasie, gdzie narodził się boom łupkowy w USA. Oznacza to, że wiercenie w Meksyku jest w rzeczywistości dużo trudniejsze i dużo droższe.
"Wiercenie w Meksyku jest nieco droższe w porównaniu z tym, co mogliby sprowadzać z Teksasu" - powiedział NACLA Matthew Fry, geograf z University of North Texas. "To, co stało się z łupkami i ogromnym boomem w USA, było naprawdę wyjątkowe i nie widzieliśmy tego nigdzie indziej" - dodał.
Biorąc to pod uwagę, wciąż jest wielu ludzi, którzy chcą spróbować. A teraz, kiedy w Meksyku z powodu pandemii szczególnie brakuje gotówki, mogą po prostu dostać swoją szansę - choć lokalny ruch przeciwdziałający szczelinowaniu tego nie ułatwi. Prezydent Obrador, popularny AMLO, również musi postawić na szali swoją polityczną wiarygodność, gdyż przez lata był przeciwnikiem frackingu i obiecywał, że go zakaże. Spustoszenie gospodarcze, jakie niesie za sobą koronawirus może jednak postawić władze kraju bez wyboru.
Warto też pamiętać, że wydobycie gazu łupkowego na masową skalę w Meksyku nie do końca jest na rękę Stanom Zjednoczonym, które obecnie eksportują gaz do Meksyku. Przy tak ogromnych wolumenach gazu, które znajdują się pod stopami Meksykanów, z czasem zaczęliby oni stanowić konkurencję w eksporcie do innych części świata.
Z drugiej strony Meksyk nie przeprowadzi swojej łupkowej rewolucji bez technologii i infrastruktury amerykańskiego biznesu, który przez ostatnie dwie dekady zjadł zęby na wydobyciu gazu z łupków oraz doskonaleniu procesów. Pozostaje jeszcze inny problem – branża w USA jest w bardzo trudnej sytuacji w związku z koronawirusem, część koncernów zdążyło ogłosić upadłość. Dla niektórych oferta ze strony meksykańskiej może być ostatnią deską ratunku.