Reklama

USA przejmą Nord Stream 2? Dziwne informacje; „to może być część negocjacji”

Fot.: Nord Stream 2
Fot.: Nord Stream 2

Czy Stany Zjednoczone przejmą na własność gazociąg Nord Stream 2? Taki wniosek można postawić na bazie doniesień, które docierają z różnych międzynarodowych mediów. Pytanie: na ile informacje te oddają rzeczywistość.

W ciągu ostatnich dni międzynarodowe tytuły – Financial Times oraz Bild – poinformowały o wzmożeniu amerykańskich działań wokół gazociągu Nord Stream 2. Obraz, jaki wypływa z tych doniesień, wygląda następująco: Amerykanie zainteresowani są naprawą i rozpoczęciem pracy tego połączenia przy jednoczesnym przejęciu go na własność, co miałoby stać się elementem negocjacji z Rosją i Ukrainą ws. pokoju. Jednakże, w informacjach tych znajduje się wiele znaków zapytania. Warto więc dokładnie je przeanalizować.

Hello darkness, my old friend

Sprawa Nord Stream 2 przykuła uwagę opinii publicznej, kiedy to w niedzielę 2 marca Financial Times poinformował, że nad naprawą i uruchomieniem gazociągu Nord Stream 2 pracuje sam Matthias Warnig, niegdysiejszy szef spółki Nord Stream 2 AG, dawny agent Stasi i – jak twierdzi wielu – przyjaciel Władimira Putina z czasu jego służby na placówce KGB w NRD. Według Financial Times o sprawie mają wiedzieć przedstawiciele amerykańskiej administracji, dla których jest to element negocjacji z Rosją; starania ekipy Warniga mają być ukierunkowane na dotarcie bezpośrednio do prezydenta Trumpa. O sprawie mają wiedzieć też europejscy liderzy, którzy uważają ją za „niepokojącą”, tymczasem strona zainteresowana uruchomieniem Nord Stream 2 ma już dysponować projektem umowy gotowej do podpisania po zniesieniu sankcji ciążących na gazociągu.  

YouTube cover video

Co ma być treścią tej umowy? Tego nie wiadomo, natomiast trochę światła może rzucać na całą sprawę informacja jeszcze z listopada 2024 roku, z czasu tuż po zwycięstwie Donalda Trumpa w wyborach prezydenckich. Wtedy też Wall Street Journal poinformował, że Stephen P. Lynch, amerykański biznesmen, chce kupić spółkę zarządzającą gazociągiem Nord Stream 2 jeśli ta zostanie wystawiona na aukcję. Firma, o którą chodzi (Nord Stream 2 AG) zarejestrowana jest w Szwajcarii; po wybuchu pełnoformatowej wojny na Ukrainie i zniszczeniu jednej z dwóch nitek połączenia Nord Stream 2 zgłosiła ona wniosek o upadłość. W ramach postępowania upadłościowego może zostać wystawiona na sprzedaż – i taką opcją zakupu zainteresował się Lynch. Osoba tego biznesmena jest bardzo ciekawa, nie tylko robił on interesy w Rosji (przy projekcie logistyczno-infrastrukturalnym w pobliżu międzynarodowego lotniska Szeremietiewo w Moskwie), kierował derusyfikacją objętego w 2022 r. amerykańskimi sankcjami banku Sberbank Switzerland AG, ale także wspierał w kampanii prezydenckiej Donalda Trumpa.

Ostatnim wątkiem tej opowieści o Nord Stream 2 są doniesienia niemieckiego Bilda, który twierdzi, że Richard Grenell, bliski współpracownik Donalda Trumpa i były ambasador USA w Niemczech, miał odbyć kilka podróży do Szwajcarii w sprawie podbałtyckiego gazociągu. Celem tych wizyt były rozmowy dotyczące pewnej formy przejęcia przez USA kontroli nad Nord Stream 2, co miałoby gwarantować bezpieczeństwo tłoczenia gazu z Rosji do Niemiec.

I’ve come to talk with you again

Powyższa opowieść, snuta na podstawie wątków z trzech źródeł, zdaje się spinać w jedną całość: oto Stany Zjednoczone pod wodzą Trumpa chcą przejąć kontrolę własnościową nad gazociągiem Nord Stream 2 i otworzyć drogę do przesyłu gazu z Rosji do Niemiec tym połączeniem. Rosjanie mogliby zatem sprzedawać swój surowiec, Niemcy uzyskaliby dostęp do taniego gazu, a Amerykanie zarabialiby jako pośrednik. Brzmi to wszystko bardzo ciekawie – ale w tej narracji jest sporo luk i znaków zapytania.

Reklama

Po pierwsze, należy zadać pytanie: jaki interes mają Stany Zjednoczone w takim modelu biznesowym wykorzystującym gazociąg Nord Stream 2? Samo pobieranie opłat przesyłowych wydaje się być raczej niewielką korzyścią; nie mogą one być zbyt wysokie, gdyż wtedy surowiec przestanie być atrakcyjny cenowo – podbałtycki gazociąg budowano przecież z myślą o tym, żeby jego przesył był niskokosztowy. Co więcej, Ameryka miałaby ograniczony wpływ na faktyczne dostawy gazu, gdyż za to odpowiadaliby Rosjanie, którzy w ciągu ostatnich 3 lat wielokrotnie zakręcali kurek z surowcem dla swoich europejskich klientów. Tymczasem Stany Zjednoczone mogą zarabiać znacznie więcej sprzedając swój skroplony gaz do Europy – także do Niemiec, które od 2022 roku dysponują już infrastrukturą do jego odbioru.

Po drugie, Nord Stream 2 jako element negocjacji amerykańsko-rosyjskich nie bardzo pasuje do ogólnego obrazu tych rozmów. Administracja prezydenta Trumpa rozumiała znaczenie geopolityczne tego połączenia, krytykowała Niemcy za jego budowę, a Trump w ostatnim pełnym dniu swojej pierwszej kadencji nałożył na projekt sankcje. Jeśli Ameryka widziałaby rosyjski gaz w roli stabilizatora sytuacji na kontynencie Europejskim, to znacznie lepszym sposobem byłoby nakłonienie Rosji i Ukrainy do zawarcia nowej umowy tranzytowej celem przesyłu surowca przez terytorium ukraińskie. Byłoby to korzystniejsze z wielu względów, także dlatego, że infrastruktura do przesyłu surowca jest już gotowa i nie trzeba jej naprawiać – w przeciwieństwie do Nord Stream 2.

Po trzecie, połowa przepustowości Nord Stream 2 jest uszkodzona po sabotażu z września 2022 r. Oznacza to, że gazociągiem można przesyłać jedynie 27,5 mld metrów sześciennych gazu rocznie – przynajmniej aż do czasu naprawienia drugiej nitki. Pozostaje pytanie: czy ten gazociąg w ogóle da się naprawić? Tutaj bardzo trudno o odpowiedź. Dokładny stan zniszczeń gazociągu nie jest znany publicznie; od 3 lat wystawiona jest na silne działanie korozji na dnie Bałtyku. Słona woda morska - nawet biorąc pod uwagę relatywnie nieduże zasolenie Morza Bałtyckiego - mogła w tym czasie wyrządzić poważne szkody. Oznacza to, że wymiany może wymagać nie tylko uszkodzony fragment gazociągu, ale także więcej elementów. To oczywiście generuje dodatkowe koszty, a przede wszystkim: zapotrzebowanie na komponenty pokroju rur oraz na specjalistyczne usługi wykonawcze. Z kolei żeby naprawić Nord Stream 2, trzeba najpierw dokładnie go zbadać, szacując skalę zniszczeń i prognozując potrzeby naprawcze. To będzie kosztowny i czasochłonny proces, wymagający najprawdopodobniej - z pragmatycznych względów - użycia robotów. Powodem jest przede wszystkim głębokość (50-80 metrów), a także koszt użycia ekip ludzkich (nawet kilkadziesiąt tysięcy euro za dzień pracy nurków). Tymczasem maszyn takich jest niewiele; co więcej: na Rosji ciążą sankcje technologiczne utrudniające pozyskanie sprzętu. Z kolei użycie ludzi - choć możliwe - przysparza sporo problemów organizacyjnych i zwiększa ryzyko. Wszystko to oczywiście będzie prostsze, jeśli Ameryka zdjęłaby z Nord Stream 2 i Rosji sankcje technologiczne, ale taki ruch nie jest na razie sygnalizowany.

Because a vision softly creeping

Biorąc powyższe pod uwagę można dojść do wniosku, że cała historia faktycznie wygląda na element negocjacji – ale wypływający raczej ze strony Rosji. To właśnie Moskwa ma interes w uporządkowaniu sytuacji wokół spółki Nord Stream 2 AG i samego projektu Nord Stream 2, w który włożyła wiele miliardów euro. To właśnie Moskwa ma interes w tym, żeby Stany Zjednoczone zniosły ciążące na niej sankcje, w tym sankcje technologiczne, utrudniające funkcjonowanie sektora wydobywczego. To Moskwa ma interes w tym, żeby temat Nord Stream 2 był obecny w europejskiej debacie na temat ewentualnego zakończenia wojny na Ukrainie. Warto o tym pamiętać analizując kolejne doniesienia medialne.

    Reklama
    Reklama

    Komentarze

      Reklama