Reklama

Analizy i komentarze

Sankcje technologiczne cofają Rosję o pół wieku…także w energetyce [KOMENTARZ]

Fot. CC BY-SA 3.0, https://commons.wikimedia.org/w/index.php?curid717367

Putin, atakując Ukrainę, nie docenił reakcji Ukraińców i Zachodu. Teraz sankcje rujnują rosyjską gospodarkę a niedługo dojdą do tego poważne problemy technologiczne w strategicznych sektorach – pisze prof. Konrad Świrski.

Reklama

Rosja (właściwie Putin) rozpoczynając wojnę z Ukrainą nie doceniła ani determinacji i umiejętności ukraińskiej armii i bohaterstwa samej ludności ani też realnej reakcji Zachodu w postaci sankcji finansowych i technologicznych. O ile dziś problemy bankowe i dostępu do finansowych rynków światowych rujnują rosyjskie rynki ekonomiczne i giełdę to za chwilę już będzie widać problem z technologią – i to we wszystkich kluczowych sektorach.

Reklama

Sankcje technologiczne dobrane są umiejętnie, uderzając w kluczowe sektory rosyjskiej gospodarki i to tak, że Rosja nie jest w stanie przestawić się na inne formy technologicznych zamienników. Przypominając – główna linia najbardziej bolesnych sankcji idzie w przemysł wydobywczy (w tym specjalistyczne urządzenia dla nowych pól gazowych i naftowych, których uruchomienie to krytyczny, długofalowy problem Rosji - inaczej w ciągu dekady skończą się jakiekolwiek źródła dewiz), komunikację lotniczą oraz wszelkie technologie związane z zaawansowaną elektroniką i IT – co będzie miało morderczy wpływ na samą energetykę. 

O tym, że sankcje technologiczne działają szybciej niż się spodziewamy – widać właśnie w cywilnym transporcie lotniczym. Wycofanie się dwóch podstawowych graczy (Boening, Airbus) nie tylko z dostawy nowych samolotów, ale także z uzupełniania części zamiennych i serwisu – właściwie uziemia rosyjski transport cywilny. Areoflot zawiesił jakiekolwiek połączenia zagraniczne (od 8 marca – a i tak jeszcze do 8 marca nie ma gdzie latać, bo niebo zamknięte dla ich samolotów), od dłuższego czasu zawiesił już w praktyce loty krajowe na południe Rosji i w okolice granicy z Ukrainą, na dodatek masowo uziemiane są wszystkie inne mniejsze linie lotnicze działające w Rosji – głównie dlatego, że korzystają z samolotów leasingowanych, które będą masowo zwracane, bo przestają działać ubezpieczenia z uwagi na brak supportu od producentów, a zresztą przejście własności z powrotem na leasingodawcę uniemożliwi formalnie lot w Rosji. Transport lotniczy w Rosji – pada – na razie uziemiając zachodnie maszyny, za chwilę padnie i literalnie, jeśli zostaną przywrócone rosyjskie i postsowieckie zamienniki.

Reklama

Rosjanie (oficjalne media) podają otwarcie, że jest problem i loty wstrzymane i na serio rozważają opcje zapasowe – których właściwie nie ma. Mówi się o przywróceniu do latania starych posowieckich samolotów Tupolewa (kto nie leciał słynnym TU 134 albo Tu 154 niech żałuje) czy Iliuszyn. Pomysł dramatyczny – nawet w pełni technologicznego rozwoju ZSRR te maszyny były awaryjne (nawet dwie wielkie katastrofy IL-ów w Polsce, a lot TU 134 zawsze obarczony był dodatkowym smakiem szczególnego ryzyka (ten model, jeśli spadał to w czasie lotu na dużej wysokości, a nie przy starcie i lądowaniu – jak większość katastrof na świecie, więc wszystkim pasażerom uspokajało się serce dopiero jak schodził do lądowania). Teraz podniesienie tych samolotów (a właściwie ich wraków, stojących od lat gdzieś na końcach lotnisk i pewnie rozkradanych z wyposażenia) i uruchomienie na nich transportu jest nierealne co przyznają nawet rosyjscy komentatorzy. Podjęte przez Rosjan próby wprowadzenia własnego samolotu (z własnych fabryk) nie skończyło się powodzeniem. Potencjalny lider rosyjskiego transportu lotniczego, Suchoj Superjet 100, który miał przywrócić Rosję do grona producentów samolotów. Kres tym marzeniom przyniosła katastrofa w roku 2012, kiedy w Indonezji prowadzono lot pokazowy dla potencjalnych klientów. Załoga tak była pochłonięta rozmowami z klientami, że zignorowała ostrzeżenie o uderzeniu w ziemię (prawdopodobnie uznano to za kolejną awarię bazy danych i komputerów, które musiały być częste) i samolot uderzył w zbocze wulkanu Salak zabijając przy okazji 45 osób.

Na dziś z całego programu wyszło fiasko – wyprodukowano (w optymistycznych raportach) ok. 220 sztuk, dostarczono prawie 200, a lata (nie wiadomo jak) podobno 160 – głównie w Aerofłocie (raczej trzymają te samoloty na poboczach lotnisk) oraz bardzo egzotycznych wewnętrznych linii lotniczych w Rosji czy też w postaci wstępnych zamówień z obszarów Kambodży, Iranu czy Uzbekistanu.  Nikt tym do końca nie chce latać, samoloty „na siłę" wciskane są do planów zamówień firm publicznych, a tak naprawdę zachodzi pytanie czy to jest rosyjski samolot, gdy kluczowe komponenty są i tak z zachodu – awionika jest Thalesa, a silniki PowerJet (a ostatnio wspólny projekt rosyjsko-francuski ze Snecma).  Teraz oczywiście mówi się, że zaraz Rosja to wszystko odbuduje i teraz stawia na Irkut MC-21, który projektowany jest w biurach Jakowlewa w Irkucku i ma być odpowiednikiem ostatniego Tu 154, ale oczywiście im głębiej sięgać to też okazuje się jest w tym samolocie także mnóstwo komponentów zachodnich. Jakiekolwiek nadzieje, że będzie latać (a nie latać i się rozbijać) coś czysto rosyjskiego są płonne i na pewno nie przez pół dekady. W takim przypadku rozważane są już działania „ostatniej szansy" jak nacjonalizacja maszyn obecnie latających w Rosji (czyli przejęcie własności) i kupowanie części zamiennych na czarnym rynku (jak robił to Iran) oraz wspomaganie się liniami dawnych republik radzieckich. Co by nie było – w najbliższym okresie nic w Rosji nie będzie latać, a jak poleci to wsiadający pasażerowie na pewno będą mieli ze sobą obrazki świętych.

Czytaj też

Analogicznie, coraz gorzej będzie w sektorze energetycznym z uwagi na sankcje w zakresie elektroniki i software. Jednym z kluczowych elementów systemów energetycznych dziś jest automatyzacja, a automatyzacja w elektrowniach zawsze wiąże się z zastosowaniem systemów DCS (Distributed Control Systems). DCS zostały wprowadzone na rynek w 1970 r. równocześnie przez Yokagawę oraz Honeywell i od tego czasu zostały standardem dla każdej modernizacji, dużych obiektów energetycznych (elektrownie węglowe, gazowe, duże wodne i obecnie także jądrowe). DCS miały specyficzną ścieżkę rozwojową, w której początkowo używano wewnętrzne (producenckie) systemy operacyjne i specjalizowany hardware, ale jak to zwykle bywa już w pierwszej dekadzie obecnego wieku zwyciężyła presja na koszty i brutalna siła rozwijającego się rynku „powszechnego IT". Teraz każdy DCS to w praktyce Windows (jedynie część samych kontrolerów w tych systemach to jeszcze rodzaje systemów operacyjnych czasu rzeczywistego), a magistrala systemowa (łącząca wszystkie elementy DCS) to coś co przypomina dokładnie klasyczny Ethernet. W praktyce Rosjanie wypadli z rynku IT dla zastosowań przemysłowych, nie ma ich własnych systemów sterowania (DCS, SCADA) (choć oczywiście są doniesienia o sukcesach rosyjskich przedsiębiorstw i wprowadzaniu czegoś własnego na rynek jak np. INKONT-R). Ponieważ żadne obecne instalacje nie będą działać bez systemów sterowania - pakiet sankcji zadziała w energetyce analogicznie jak w lotnictwie. Nie ma upgrade-ów, nie ma supportu, nie ma części zamiennych, nie ma dostaw dla nowych modernizacji. Można oczywiście kombinować z czarnym rynkiem lub jakimiś tanimi zamiennikami z Chin albo jakimś rosyjskim wynalazkiem, ale należy pamiętać o przyłączeniu się Microsoft (i innych gigantów technologicznych IT jak Oracle) do sankcji. Za chwilę będziemy mówić o wykorzystaniu w Rosji własnych systemów operacyjnych (na razie spoglądają na Linuksa – ale pewnie też będą mieli problem), może wyprodukują coś własnego – ale będzie to szereg półek technologicznych niżej.

Wbrew pozorom Rosjanie uruchomili, przynajmniej na papierze, wielkie programy wewnętrzne uniezależnienia się od zachodniego IT i tak miały być (w szczytnych planach właśnie w 2021-2025) nowe rozwiązania własne zarówno dla rynku przedsiębiorstw publicznych jak Ministerstwa oraz dla przemysłu. Docelowo miała być i nowa poczta i obróbka dokumentów (czyli MS Office made in Russia) jak i krytyczne, czysto rosyjskie systemy sterowania. „Chcieliśmy dobrze, a wyszło jak zwykle" to powiedzenie byłego Premiera Rosji Czernomordina (notabene także ambasadora w Kijowie w latach 2001-2009) – jest wciąż aktualne.  Rosja jest w tej chwili kilka poziomów technologicznych poniżej światowego IT i nie jest w stanie zrobić niczego efektywnego bez udziału światowych mikroprocesorów, specyficznych komponentów i zaawansowanego zachodniego IT.  Bez tego energetyka, krok po kroku będzie się sypać, liczba awarii będzie wzrastać, modernizacje staną (w praktyce każda pompa, silnik lub zawór ma jakiś element (zwykle taki najbardziej zaawansowany) produkowany na podstawie zachodniej technologii.  Oczywiście nastąpi zwrot ku Chinom czy też dostawcom azjatyckim – upłyną lata, a cały świat będzie w zupełnie innym punkcie. Z perspektywy technologii bardziej będzie to przypominać upudrowaną Koreę Północną niż Chiny.

Problem technologii staje się coraz bardziej wyrazisty dla zwykłych Rosjan, ale i dla nawet prorządowych rosyjskich mediów. Można ustawą zablokować (nowy ukaz Dumy o karach do 15 lat) podawanie jakichkolwiek prawdziwych informacji z frontu i zdjęć rozbitych rosyjskich czołgów, ale to że samoloty nie latają – każdy widzi i media to pokazują. Tak samo zaraz będą widzieć awarie i braki w dostawach elektryczności i ciepła (ale to pewnie dopiero za rok czy dwa) i postępującą degradację technologiczną kraju. Nie mówiąc już o wszystkich Rosjanach, którzy pracowali wspólnie z zachodnimi partnerami i wdrażali ich technologie - oni widzą wszystko dobrze. Miejmy nadzieję więc, że coraz większej ilości Rosjan opadały klapki z oczu i żeby protesty antywojenne były jak najsilniejsze, a Putinowi... niech więc lata Suchoj Superjetem 100 albo MC-21 i używa do sterowania INTERKONT-a. Może wtedy problem sam się rozwiąże.

  • prof. Konrad Świrski
Reklama

Komentarze (2)

  1. Jan z Krakowa

    Ludzie, dla których ta dziedzina nie jest egzotyką nazywają te sytstemy po polsku: rozproszone systemy sterowania. Jest to stara koncepcja oczywiście używana w przemyśle i energetyce. Ten system jest systemem wielopoziomowym i wielowarstwowym. Warstwa najniższa, nazywa się warstwą sterowanie bezpośredniego (realizowana cyfrowo) są to zwykle regulatory cyfrowe pracujące w układzie zamkniętym (wymagają certyfikacji). Być może Autor ten właśnie poziom nazywa systemem czasu rzeczywistego. Poza tym artykuł bardzo ciekawy i zwięzły przy jasno przedstawionym złozonym zagadnieniu. Wydaje się, że prof. Konrad Świrski nie jest już takim entuzjastą polityki energetycznej Niemiec jak do tej pory.

  2. Autor Komentarza

    To nie Władymir Putin rozpoczął wojnę! To Rosja toczy wojnę, ostrzeliwuje Gradami i bombami zapalającymi cywilów., Rosja tę wojnę wypowiedziała, Przygotowywała się do niej od lat, i nawet tego specjalnie nie ukrywała, tylko nikt nie chciał słuchać. To kraj który zna tylko dwa pojęcia: Siła, przed którą się płaszczy, i Brak Siły, którym gardzi. Ukraść, zniszczyć, rozdeptać słabszych. Bo Rosja już taka jest, od stuleci. Czy rządzi car, I sekretarz czy prezydent, człowiek ma tam wartość nawozu. Nie dajmy się zwieść mrzonkom, że wystarczy zrzucić Putina z tronu, i świat stanie się piękny.

Reklama