Analizy i komentarze
Przynęta Gazpromu. Rosjanie rzucą Polakom ultrakorzystną ofertę gazową? [KOMENTARZ]
Rosjanie, postawieni w obliczu utraty polskiego rynku gazu, najprawdopodobniej wtłoczą do polskich mediów informację o proponowanej Polsce niezwykle korzystnej ofercie gazowej. Warszawa musi być gotowa komunikacyjnie na taką okoliczność.
Rok 2022 ma szansę być rokiem przełomowym dla polskiego rynku gazu. W związku z realizacją projektu Baltic Pipe oraz dzięki innym projektom dywersyfikującym kierunki pozyskiwania gazu przez Polskę (terminal LNG, interkonektory), Warszawa będzie miała szansę - po raz pierwszy w historii - porzucić dostawy błękitnego paliwa z Rosji. Utrata (względnie dużego) rynku polskiego będzie istotnym ciosem w interesy Gazpromu. W tej sytuacji Polacy mogą być pewni jednego: Moskwa nie podda się bez walki.
Rosjanie doskonale wdrożyli w swej gazowej polityce makiaweliczną zasadę głoszącą, że „trzeba być lisem i lwem" - do osiągania celów wykorzystują nie tylko siłę głównego dostawcy błękitnego paliwa do Europy, ale również rozmaite fortele. Patrząc na ostatnie lata ich działalności można założyć, że w przypadku Polski zachodzi wysokie prawdopodobieństwo użycia przynęty w postaci niezwykle atrakcyjnej oferty cenowej. Sytuacja taka miała miejsce na Litwie.
Jeszcze w styczniu 2014 roku Litwini płacili za Rosyjski gaz o prawie 40% więcej niż Niemcy, i to pomimo różnicy geograficznej, która (w teorii) powinna działać na korzyść odbiorcy litewskiego - w końcu słanie paliwa na mniejszą odległość wymaga mniej nakładów finansowych. Wszystko zmieniło się, gdy w marcu nastąpił odbiór jednostki FSRU Independence, czyli pływającego terminala LNG, mającego uniezależnić Litwę od dostaw gazu z Rosji. Miał on zostać dostarczony do portu przeznaczenia w Kłajpedzie pod koniec 2014 roku. Wkrótce po informacjach dotyczących odbioru, Litwa otrzymała od Rosjan... promocję na gaz. Oferowana przez Gazprom cena została zmniejszona o 20%. W taki sposób Moskwa chciała zachować kontrolę nad litewskim rynkiem.
Czytaj też
Polski rynek gazowy jest znacznie większy od litewskiego -- a przez to znacznie istotniejszy dla Rosji. Można zatem spodziewać się podobnej taktyki, lecz realizowanej z większym rozmachem. Czy polscy politycy, media i społeczeństwo są gotowi np. na sytuację, w której prezes Gazpromu udziela wywiadu jednemu z portali i mówi w nim, że Rosja jest w stanie podpisać z Polską długoletni kontrakt na dostawy gazu po cenie atrakcyjniejszej od tej oferowanej Niemcom? W takiej rozmowie mogłyby paść niezwykle chodliwe medialnie sformułowania, które z miejsca podchwyciłyby media oraz niektórzy politycy i komentatorzy. Zabieg ten jest o tyle prosty, że obecnie w Europie trwa kryzys gazowy wywoływany m.in. przez ograniczenia podaży paliwa nałożone przez Rosjan. W sytuacji, w której duża część społeczeństwa odczuwa finansowe skutki wysokich cen gazu, narracja o korzystnej umowie z Rosją byłaby bardzo popularna.
Łatwo nawet wyobrazić sobie, jakie argumenty pojawiłyby się w debacie. Część z nich była już używana przy okazji zakupu LNG czy budowy gazociągu Baltic Pipe. Jednakże Kwota wyrażona w walucie, jaka widnieje na rachunku za gaz od Gazpromu, nie jest jedyną ceną, którą trzeba zapłacić za ten surowiec. Wraz z nim pompowane są bowiem istotne wpływy polityczne Kremla, które spółka ta - będąca pod kontrolą państwa rosyjskiego -- stara się umacniać i rozszerzać. Gazprom często gra bez względu na warunki rynkowe, co czyni go niepewnym dostawcą. Cieniem na reputacji Gazpromu kładzie się jego dotychczasowa aktywność na rynku europejskim. W toku postępowania antymonopolowego prowadzonego od 2012 roku przez Komisję Europejską spółka ta de facto sama przyznała, że na obszarze Europy Środkowowschodniej dopuszczała się nieuczciwych praktyk. Wśród oficjalnych zarzutów postawionych przez KE względem rosyjskiej spółki znaleźć można m.in. uzyskiwanie nieuzasadnionego wpływu na infrastrukturę (m.in. wspomniane wyżej interkonektory, które pozwalały rządzić przesyłem między krajami), dzielenie rynków, niesprawiedliwe warunki cenowe dla poszczególnych państw członkowskich. Zwłaszcza ten ostatni punkt warto omówić szerzej - jak udało się ustalić, Gazprom nieuczciwie różnicował ceny dla swoich odbiorców, posługując się najprawdopodobniej kryterium politycznym. Rosyjska spółka nie gra bowiem rynkowo -- jest ona narzędziem realizacji wizji Kremla.
Ostatnie miesiące pokazały, że Moskwa używa gazu do wywierania presji politycznej. Gigantyczne ceny tego surowca, spowodowane działaniami Rosji, powinny być kubłem zimnej wody na głowy wszystkich tych, którzy impulsywnie mogą domagać się współpracy z Rosjanami, bazując wyłącznie na rachunku finansowym.
Logmy
A co będzie jak nie rzucą, znów pójdziemy do sądu?
Logmy
No tak, mamy bulić drożej bo tak chce nasz Pan i władyka zza wielkiej wody. Ręka się sama składa w gest Kozakiewicza...
podajnik
Czy to ostatnie miesiące pokazały że Moskwa używa gazu do presji politycznej? Tak jest od 25 lat. Z tego powodu właśnie nie ogrzewam domu gazem. A decyzję podejmowałem 15 lat temu. No nic, dobrze, że stale się uczymy panie redaktorze.