Reklama

Analizy i komentarze

AfD chce gazu z Nord Stream. Ale to może być niewykonalne

Autor. Danish Defence / forsvaret.dk

Alice Weidel, kandydatka AfD na kanclerza Niemiec, chce przywrócenia przesyłu gazu przez gazociąg Nord Stream. Ale nie wiadomo, czy będzie to kiedykolwiek możliwe.

„Przywrócimy Nord Stream do działania” - powiedziała Alice Weidel, kandydatka prawicowej AfD na kanclerza Niemiec, podczas jednego z ostatnich wystąpień publicznych. Postulat ten jest na pewno miły dla ucha wszystkich Niemców, którzy liczą na powrót taniego gazu z Rosji. Jednakże powrót do tłoczenia surowca przez to podbałtyckie połączenie będzie ekstremalnie trudny, jeśli nie: niemożliwy. Dlaczego? Powodów jest kilka.

You can’t play on broken strings

Po pierwsze: nieznany jest publicznie stan zniszczeń gazociągu. Połączenie zostało zniszczone we wrześniu 2022 r. i od tamtej pory wystawione jest na silne działanie korozji na dnie Bałtyku. Jak poinformowała strona rosyjska, „wiele sekcji” gazociągu Nord Stream jest zalanych, zarówno te biegnące do Niemiec, jak i do Rosji. Dokładna skala strat nie została jednak ujawniona. Niemniej, słona woda morska - nawet biorąc pod uwagę relatywnie nieduże zasolenie Morza Bałtyckiego - mogła w tym czasie wyrządzić poważne szkody. Oznacza to, że wymiany może wymagać nie tylko uszkodzony fragment gazociągu, ale także więcej elementów. To oczywiście generuje dodatkowe koszty, a przede wszystkim: zapotrzebowanie na komponenty pokroju rur oraz na specjalistyczne usługi wykonawcze.

YouTube cover video

Po drugie: nie wiadomo, kto dokładnie miałby wziąć na siebie organizacyjny ciężar naprawy Nord Stream. Gazociąg należy do spółki Nord Stream AG, której udziałowcem jest m. in. rosyjski Gazprom. Teoretycznie Rosjanie byliby w stanie wyłożyć środki na naprawę (pomimo fatalnej obecnej kondycji Gazpromu), mogliby zapewne liczyć na pomoc innych udziałowców (np. spółek niemieckich), ale warto przypomnieć, że w momencie sabotażu Nord Stream stał pusty - bo Rosjanie sami zdecydowali, żeby nie tłoczyć nim gazu. Czy zatem teraz tak łatwo przystąpią do jego budowy? Trudno powiedzieć, wiele zależeć tu będzie np. od polityki Niemiec względem Ukrainy czy od inych gwarancji zaoferowanych stronie rosyjskiej. Dodatkowo, pod znakiem zapytania stoją wszelkie możliwości dochodzenia odszkodowania - zwłaszcza, gdy nieznani są sprawcy sabotażu na rurociągu.

On the Boulevard of Broken Dreams

Po trzecie: żeby naprawić Nord Stream, trzeba najpierw dokładnie go zbadać, szacując skalę zniszczeń i prognozując potrzeby naprawcze. To będzie kosztowny i czasochłonny proces, wymagający - z pragmatycznych względów - użycia robotów. Powodem jest przede wszystkim głębokość (50-80 metrów), a także koszt użycia ekip ludzkich (nawet kilkadziesiąt tysięcy euro za dzień pracy nurków). Tymczasem maszyn takich jest niewiele; co więcej: na Rosji ciążą sankcje technologiczne utrudniające pozyskanie sprzętu. Z kolei użycie ludzi - choć możliwe - przysparza sporo problemów organizacyjnych i zwiększa ryzyko.

Po czwarte: niejasne jest, jak dokładnie Nord Stream miałby zostać naprawiony. Intuicyjny sposób, który wydaje się też najtańszą opcją, to po prostu wymiana uszkodzonego fragmentu na nowy - ale trzeba będzie użyć dokładnie takich samych rur jak, te wykorzystane przy oryginalnej budowie. W dodatku nawet ten najprostszy sposób wymaga istotnych prac związanych z demontażem uszkodzonej części rurociągu. Druga metoda to budowa obejmy okalającej uszkodzone fragmenty. To jednak jest znacznie bardziej skomplikowane, zwłaszcza, że taką obejmę (i to nie jedną; uszkodzenia będą wymagały wielu takich elementów) trzeba wykonywać na zamówienie w wyspecjalizowanych zakładach metalurgicznych. Trzeci sposób to budowa bypassa, który ominie uszkodzone fragmenty. To również złożony i skomplikowany proces, wymagający dodatkowej pracy na nieuszkodzonych częściach Nord Stream; potrzebne będzie także zmapowanie odcinka dna, po którym ma biec bypass. Wszystkie te czynności wymagać będą zgód środowiskowych; procedura ich udzielania może zająć nawet lata.

Tell them the fairytale gone bad

Po piąte: wszelkie prace naprawcze wymagają specjalnych statków, których jest mało, a których kalendarze są dosyć mocno zapełnione. Warto tu wrócić pamięcią do historii budowy Nord Stream 2. Kiedy na horyzoncie zamajaczyło widmo amerykańskich sankcji na jednostki zaangażowane w budowę gazociągu, to szwajcarska spółka Allseas świadcząca usługi w tym zakresie wycofała się z projektu. Przedsięwzięcie złapało wtedy roczne opóźnienie - a i to wyłącznie dlatego, że Rosjanie ściągnęli swój statek.

Po szóste: nadal nieznane jest podejście administracji prezydenta Trumpa do potencjalnej próby naprawy Nord Stream. Warto zwrócić uwagę, że były i przyszły gospodarz Białego Domu nie był - mówiąc eufemistycznie - wielkim fanem Nord Stream 2, więc można domniemywać, że potrafiłby użyć względem Nord Stream instrumentów sankcyjnych np. z ustawy CAATSA czy PEESA. To mogłoby sprawić, że naprawa będzie niemożliwa lub ekstremalnie trudna.

Podsumowując: naprawa Nord Stream to od kilkuset milionów do kilku miliardów euro kosztów oraz kilkanaście-kilkadziesiąt miesięcy pracy. A i tak nie wiadomo do końca, czy to wszystko jest możliwe. Obietnice AfD w tym zakresie mogą być zatem jedynie wurstem, tzn. kiełbasą wyborczą.

Reklama

Komentarze

    Reklama