Górnictwo
Franciszek, papież transformacji ekologicznej i… obrońca polskiej energetyki
Jednym z najważniejszych wątków w nauczaniu papieża Franciszka jest szeroko pojęta ekologia, która – w ujęciu obecnego biskupa Rzymu - zasadza się na chrześcijańskiej doktrynie troski o najsłabszych i najuboższych. Następca Benedykta XVI poświęcił tej kwestii m.in. swoją encyklikę Laudato si’, częściowo także adhortację Evangelii Gaudium oraz szereg wystąpień. Jednakże, ekologiczna doktryna głowy Kościoła różni się w wielu aspektach od przyjętych globalnie rozwiązań ukierunkowanych na ochronę środowiska. Co więcej, różnice te stawiają niekiedy papieża i świeckich ekoaktywistów oraz „zielonych” polityków po dwóch różnych stronach barykady. Jaka jest zatem ekologia według Franciszka? I jak Polska może skorzystać na jego naukach?
Chyba żaden papież od czasu Grzegorza VII, spierającego się z cesarzem Henrykiem o inwestyturę, nie wywołał nad Wisłą tylu emocji, co Franciszek. Jego linia nauczania i sposób bycia – wyraźnie odmienne od konserwatywnego poprzednika, Benedykta XVI, choć tożsame, jeśli chodzi o pryncypia – oburzyły wielu katolickich tradycjonalistów i zjednały mu licznych liberałów światopoglądowych. Dużą konsternację budzi także nacisk, jaki obecny biskup Rzymu kładzie na kwestie ekologiczne, promując tzw. ekologię integralną. Tematyce tej poświęcona została m.in. encyklika Laudato si’.
Dokument ten, będący potężnym apelem do całego świata (nie zaś wyłącznie do katolików), wyjaśnia czym jest ekologia w rozumieniu Franciszka oraz konkretyzuje problemy, wyzwania i cele, jakie stoją przed globalną społecznością. Papież zawarł w nim swe rozważania, w których mocno zaakcentował niebezpieczeństwa związane z tym, co ekonomiści znają pod pojęciem tragedii wspólnego pastwiska. „Nasz dom, Ziemia, zdaje się stawać coraz bardziej ogromnym składem nieczystości (…)” – pisze papież. „Klimat jest dobrem wspólnym, wszystkich i dla wszystkich (…). Dziś zarówno wierzący, jak i niewierzący są zgodni, że Ziemia jest zasadniczo wspólnym dziedzictwem, którego owoce powinny służyć wszystkim” – podkreśla.
Papież jasno stwierdza, że „istnieje bardzo solidny konsensus naukowy wskazujący, że mamy do czynienia z niepokojącym ociepleniem systemu klimatycznego”. Dodaje, iż „liczne badania naukowe wskazują, że większość globalnego ocieplenia ostatnich kilkudziesięciu lat zawdzięczamy wysokiemu stężeniu gazów cieplarnianych (dwutlenek węgla, metan, tlenki azotu i inne), emitowanych głównie z powodu działalności człowieka”. Franciszek jest zatem zwolennikiem teorii o antropogenicznych źródłach ocieplenia klimatu.
W kwestii emisji, głowa Kościoła apeluje o pilne wprowadzenie koniecznej polityki, która sprawi, by „w nadchodzących latach emisja dwutlenku węgla i innych gazów zanieczyszczających została drastycznie zmniejszona”. Franciszek jest zwolennikiem zastąpienia paliw kopalnych odnawialnymi źródłami energii.
Czytelnik może w tym momencie zapytać: w jakim aspekcie papież jest zatem „obrońcą polskiej energetyki”, bo takim przecież mianem nazwano go w tytule. Otóż szanse, jakie pontyfikat Franciszka niesie dla nadwiślańskiego sektora energii zasadzają się na jego podejściu do sprawiedliwej dystrybucji kosztów związanych z działaniami na rzecz klimatu. Papież przestrzega, że „zarówno wspólne doświadczenia życia codziennego, jak badania naukowe wskazują, że najpoważniejsze skutki wszystkich przestępstw przeciwko środowisku znoszą ludzie najubożsi”. Nawołuje on do ochrony tych jednostek, które mogą zostać narażone na „nowe dysproporcje” przy nieodpowiedzialnym stosowaniu ekologii.
Franciszek w roli ubogiego widzi też poszczególne państwa. Wychodząc z tego założenia, papież gani kraje bogatsze i silniejsze, które forsują stworzone przez siebie koncepty ochrony środowiska wspierające ich gospodarki i budżety. „Niektóre strategie niskiej emisji gazów cieplarnianych dążą do internacjonalizacji kosztów środowiskowych. Grozi to nałożeniem na państwa uboższe trudnych zobowiązań do redukcji emisji, porównywalnych do nałożonych na kraje uprzemysłowione. Narzucenie tych środków utrudnia sytuację krajów najbardziej potrzebujących rozwoju. W ten sposób, pod pozorem troski o środowisko, pojawia się nowa niesprawiedliwość” – pisze papież w encyklice Laudato si’. Ta retoryka pojawia się także w adhortacji Evangelii Gaudium, w której Franciszek gani najbogatszych chcących „zachować obecny beztroski styl życia” kosztem najbiedniejszych.
Biskup Rzymu nie ogranicza się jednak do ogólnikowych zastrzeżeń. W tej samej encyklice, Franciszek… krytykuje system handlu pozwoleniami na emisję, stosowany m.in. przez Unię Europejską (ETS) i krytykowany przez Polskę. „Strategia sprzedaży <<pozwoleń na zanieczyszczenia>> może prowadzić do nowej formy spekulacji i nie przyczyni się do zmniejszenia globalnej emisji gazów cieplarnianych. System ten wydaje się być rozwiązaniem szybkim i łatwym, stwarzając pozory pewnego zaangażowania w ochronę środowiska, ale w żaden sposób nie oznacza on radykalnej zmiany, jakiej wymagają okoliczności” – twierdzi. Jednocześnie, głowa Kościoła zastrzega, że nie można myśleć o „jednolitych receptach” ukierunkowanych na ochronę środowiska, ponieważ każda kraina czy region ma swoje specyficzne problemy i własne ograniczenia.
Papież wysuwa też jasną sugestię, że kraje bogatsze, budujące swoją gospodarczą potęgę kosztem zanieczyszczenia planety, powinny wspomagać kraje biedniejsze w dziedzinie produkcji czystych form energii. Można to rozumieć jako swoistą formę spłaty środowiskowego długu, zaciągniętego przez ekonomiczne potęgi.
Biskup Rzymu jest zwolennikiem odejścia od paliw kopalnych, jednak rozumie ekonomiczne aspekty stojące za ich użytkowaniem. Nie zachęca on do gwałtownych i forsownych reform w tym zakresie, jakie postulują m.in. unijni politycy, wręcz przeciwnie: skłania do umiarkowania, uwzględnienia „okresów przejściowych”. Równocześnie, cały czas postuluje o sprawiedliwe rozłożenie kosztów. „Wiemy, że technologia oparta na spalaniu silnie zanieczyszczających paliw kopalnych, zwłaszcza węgla, ale także ropy naftowej, a w mniejszym stopniu gazu, powinna być stopniowo zastąpiona. W oczekiwaniu na wszechstronny rozwój źródeł energii, który powinien już się zacząć, słuszne jest opowiadanie się za mniejszym złem lub nastawienie się na rozwiązania przejściowe. Jednak we wspólnocie międzynarodowej nie osiągnięto odpowiednich porozumień na temat odpowiedzialności tych, którzy muszą ponosić wyższe koszty transformacji energetycznej” – pisze papież.
Co ciekawe, w swojej „ekoencyklice” Franciszek chwali projekty środowiskowe, które występują m.in. w Polsce. „W niektórych miejscach rozwijają się spółdzielnie, by wykorzystać odnawialne źródła energii, co pozwala na lokalną samowystarczalność, a nawet sprzedaż nadwyżek. Ten prosty przykład pokazuje, że choć istniejący porządek świata nie jest w stanie wziąć na siebie odpowiedzialności, to organizacja lokalna może coś zmienić” – pisze papież w Laudato si’. Słowa te można odnieść do koncepcji klastrów energii, którą rozwija polskie Ministerstwo Energii. Klastry, czyli lokalne porozumienia w zakresie wytwarzania, równoważenia zapotrzebowania i dystrybucji energii doskonale wpasowują się w powyższy cytat.
W nauce papieża wybrzmiewają zatem argumenty, które… od dłuższego czasu postulują kolejne rządy w Warszawie, przeciwne zbyt forsownym krokom podejmowanym w ramach walki ze zmianami klimatycznymi. „Jeżeli aktualna tendencja utrzyma się, to obecny wiek może doświadczyć niesłychanych zmian klimatycznych i bezprecedensowego niszczenia ekosystemów z poważnymi konsekwencjami dla nas wszystkich” – pisze w Laudato si’ papież. Apel ten dotyczy też ośrodków politycznych, które prowadzą politykę środowiskową niedostosowaną do możliwości i warunków państw biedniejszych. Warto, by rządzący mieli to na uwadze przy kolejnych negocjacjach dotyczących klimatycznych regulacji i porozumień.