Projekty litewskiej i polskiej elektrowni atomowej zostały de facto zawieszone. Na jak długo? Wilno nieśmiało sugeruje, że przynajmniej do zakończenia się kryzysu finansowego. Warszawa ustami premiera Donalda Tuska mówi wprost o całej dekadzie. Rosyjskie zabiegi związane z wyeliminowaniem obu projektów nie są tajemnicą i były oficjalnie komentowane m.in. przez Andriusa Kubiliusa, gdy pełnił jeszcze urząd prezesa rady ministrów Republiki Litewskiej. Tym tłumaczy się także niezwykłe tempo realizacji siłowni jądrowej w obwodzie kaliningradzkim, mimo braku inwestorów zewnętrznych, czy zawartych kontraktów na sprzedaż prądu. Tymczasem do 80% energii powstającej w przyszłej bałtyckiej elektrowni atomowej będzie przeznaczone na eksport i powinien się on rozpocząć już w 2016 roku (w 2018 zostanie oddany do użytku drugi blok).
Przeczytaj: Trzy warunki kontynuowania projektu siłowni jądrowej w Wisagini
Porównaj: Tusk: "Z polską elektrownią atomową nie należy się śpieszyć"
Rosatom oficjalnie bierze pod uwagę trzy kierunki eksportowe: do Niemiec, na Litwę i do Polski. Pierwszy wariant jest jednak niesłychanie kosztowny (podmorski kabel) i według nieoficjalnych doniesień nie cieszy się poparciem Berlina. Drugi według planów rosyjskich może zostać zrealizowany dopiero w 2018 roku:
Tak więc pozostaje polska opcja, a mówiąc ściśle przewidziany w planach rosyjskiej spółki Inter Rao ewentualny most elektroenergetyczny łączący Rzeczpospolitą z obwodem kaliningradzkim (kluczowa miejscowość Mamonowo).
Czytaj także: Nie będzie elektrowni atomowej na Litwie. Sukces Rosjan- lekcja dla Polski
Oficjalnie wd. wypowiedzi przedstawicieli Rosatomu wspomniany łącznik mógłby zostać zbudowany do 2015 roku i współistnieć z polsko- litewskim mostem elektroenergetycznym. Te dwa połączenia miałyby poprawić niezawodność dostaw energii elektrycznej pomiędzy państwami bałtyckimi a zachodnimi krajami UE. Takie określenie pada zresztą wprost w planach spółki Inter Rao, która wspomina o realizacji priorytetowego partnerstwa w dziedzinie elektroenergetyki między UE i Rosją, a także wykorzystaniu do tego celu infrastruktury obwodu kaliningradzkiego. Jest to również oficjalna strategia lobbingowa strony rosyjskiej, realizowana ze szczególnym natężeniem w ubiegłym miesiącu przez odwiedzających Brukselę przedstawicieli Rosatomu i premiera Dmitrija Miedwiediewa (!).
Mimo narracji o dwóch uzupełniających się połączeniach schemat eksportu energii z bałtyckiej siłowni atomowej na najbliższe lata to trasa przebiegająca przez dwa łączniki elektroenergetyczne: rosyjsko- polski i polsko- litewski. Świadczy o tym. m.in. niedawna nerwowa reakcja litewskiego operatora Litgrid, który stwierdził, że planowany polsko- litewski most będzie przede wszystkim służyć konsumentom w obu krajach a jego zarezerwowanie dla tego czy innego projektu komercyjnego jest wykluczone. Warto dodać, że Rosjanie w powyższych planach nie uwzględniają w ogóle planowanego łącznika litewsko- szwedzkiego, zatem będzie on posiadał słabe moce przesyłowe bądź ich zdaniem w ogóle nie powstanie.
Jakie skutki dla regionu będzie miała realizacja rosyjskich planów? Po pierwsze zawieszone projekty budowy siłowni atomowych na Litwie i w Polsce zostaną porzucone. Po drugie uzależnienie energetyczne obu krajów wzrośnie. Po trzecie można odnieść wrażenie, że przedstawiciele Rosatomu zdają się sugerować potencjalną awaryjność polsko- litewskiego mostu, a wtedy to zsynchronizowany z sieciami energetycznymi UE obwód kaliningradzki stanie się łącznikiem zachodnich państw Wspólnoty i krajów bałtyckich.
Piotr A. Maciążek