Reklama

Portal o energetyce

Energetyczna ofensywa UE nad Morzem Kaspijskim. Kreml sięgnie po „hard power”?

  • Niektóre z możliwych konfiguracji rufowego pokładu zadaniowego okrętów PPA. Fot. Fincantieri
  • Sposób magazynowania, transportu i opuszczania do wody łodzi RHIB na pokładzie rufowym okrętów PPA. Fot. Fincantieri
  • Stanowisko dowódcy i „Kokpit” z dwoma „pilotami” dowodzącymi wielozadaniowym okrętem patrolowym PPA. Fot. Leonardo

Mocne zaangażowanie Unii Europejskiej w projekt budowy Gazociągu Transkaspijskiego, który mógłby dostarczać do Europy 30 mld m3 turkmeńskiego gazu z pominięciem Rosji, może zmusić Kreml do sięgnięcia po „hard power”. Pod tym pojęciem należy rozumieć zarówno operacje specjalne pokroju tej jaką Rosjanie przeprowadzili w 2008 r. wysadzając w powietrze ropociąg Baku-Tbilisi-Ceyhan na terenie Turcji jak i działania na większą skalę, na które Moskwa jest gotowa, co pokazał casus krymski. 

Aktywizacja działań UE w basenie Morza Kaspijskiego

W lutym br. azerska agencja Trend poinformowała, że UE zamierza podpisać z Azerbejdżanem i Turkmenistanem protokół ustaleń w zakresie dostaw kaspijskiego gazu.

Pod koniec kwietnia to samo źródło podało, że Komisja Europejska przygotowuje europejskie koncerny energetyczne do rozmów ze spółką Turkmengaz dotyczących realizacji projektu Gazociągu Transkaspijskiego, którym gaz z Turkmenistanu mógłby być w przyszłości tłoczony za pomocą infrastruktury Korytarza Południowego (Gazociąg Południowokaukaski, Transanatolijski, Transadriatycki) do UE.  Europejskie koncerny, które wyrażają zainteresowanie rozmowami z Turkmengazem to: Statoil, BP, Total, RWE i Eni. 

Południowy Korytarz Gazowy. Fot. materiały prasowe BP/bp.com

Na początku maja br. w Aszchabadzie doszło natomiast do spotkania szefów resortów energetycznych Azerbejdżanu, Turkmanistanu, Turcji oraz przedstawicieli KE, dotyczącego dostaw kaspijskiego gazu ziemnego do Europy. Głównym tematem rozmów była ponownie kwestia budowy Gazociągu Transkaspijskiego. Strony zdecydowały również o utrzymaniu regularnych kontaktów w formacie aszchabadzkim a także przedyskutowały możliwość utworzenia spółki dedykowanej kooperacji w obszarze dywersyfikacji dostaw błękitnego paliwa.

Powyższe wydarzenia pokazują dość precyzyjnie jak bardzo Unia Europejska zintensyfikowała swoje działania związane z pozyskaniem nierosyjskiego surowca. Koncentrują się one na maksymalnym wsparciu budowy Korytarza Południowego, ale także znalezienia dla niego innych niż Azerbejdżan dostawców. Ze względu na głęboką niestabilność Iraku, w którym toczy się wojna z Państwem Islamskim i nadal niepewne zniesienie sankcji nałożonych na Iran, Turkmenistan jawi się KE jako idealny partner. Jedyną przeszkodą w zacieśnieniu współpracy pomiędzy stronami jest brak połączenia, które umożliwiłoby przesył gazu przez Morze Kaspijskie z pominięciem Rosji. To właśnie dlatego Bruksela ukierunkowuje swoje działania na powstanie takiej magistrali.

Rosja torpeduje projekt Gazociągu Transkaspijskiego

Chodzi o Gazociąg Transkaspijski o planowanej przepustowość 30 mld m3. Mógłby nim popłynąć spory wolumen stanowiący atrakcyjne uzupełnienie dla azerskiego pola Szah Deniz w kontekście zaopatrywania UE. Mógłby - bowiem omawianą inwestycję aktywnie zwalcza Moskwa, co nie dziwi biorąc pod uwagę, że magistrala ta pełniłaby wobec Rosji rolę podobną jak Nord Stream wobec Polski. Gazociąg Transkaspijski podkopałby już i tak nienajlepszą pozycję Gazpromu tworząc zupełnie nową alternatywę dla azjatyckich dostaw błękitnego paliwa do Europy.  

Planowany Gazociąg Transkaspijski. Fot. Wikipedia/CC3.0

Od upadku Związku Sowieckiego status prawny Morza Kaspijskiego pozostaje nieuregulowany. Pojawiające się na przestrzeni lat propozycje podziału akwenu nie znalazły akceptacji wszystkich państw nadbrzeżnych. Rosja, Kazachstan i Azerbejdżan zawarły między sobą począwszy od 2003 roku szereg porozumień, w wyniku których na północy akwenu funkcjonują de facto kontrolowane przez nie "sektory narodowe", w których prowadzone jest wydobycie węglowodorów. Moskwa jest jednak niechętna rozszerzaniu tych umów o Turkmenistan co umożliwia torpedowanie projektu Gazociągu Transkaspijskiego. Całkowicie im przeciwny jest natomiast Iran, który postuluje korzystniejszy dla siebie podział Morza Kaspijskiego na 5 równych części. Efekt takiego stanu rzeczy jest taki, że w sektorach narodowych" prowadzone są projekty wydobywcze, ale wzdłuż wód irańskich napotykają one na liczne problemy. Trudno wyobrazić sobie w takich realiach budowę "międzysektorowego" gazociągu. Mało tego, do walki z azersko-turkmeńskim projektem Kreml wykorzystuje także ustalenia Szczytu Państw Kaspijskich z 2010 roku, na którym uzgodniono, że wszelkie problemy powiązane ze statusem Morza Kaspijskiego będą rozwiązywane przez państwa nadbrzeżne na zasadzie konsensusu i z wykluczeniem podmiotów zewnętrznych. Strona rosyjska forsuje interpretację prawną, według której budowa Gazociągu Transkaspijskiego podlega pod te ustalenia, ponieważ jakakolwiek awaria podmorskiej rury tego typu na akwenie aktywnym sejsmicznie będzie miała wpływ na wszystkie państwa kaspijskie.  

Rosja sięgnie po „hard power”?

Czy Rosja będzie w stanie storpedować wspólną inicjatywę energetyczną krajów regionu (Turkmenistan, Azerbejdżan, ale także pozostałe podmioty zaangażowane w Korytarz Południowy)? Silne i trwałe, biznesowo-dyplomatyczne zaangażowanie UE w projekt budowy Gazociągu Transkaspijskiego może spowodować, że jedynym realnym narzędziem Kremla mogącym posłużyć destabilizacji tego projektu będzie sięgnięcie po „hard power”. Pod tym pojęciem należy rozumieć zarówno operacje specjalne pokroju tej jaką Rosjanie przeprowadzili w 2008 r. wysadzając w powietrze ropociąg Baku-Tbilisi-Ceyhan na terenie Turcji jak i działania na większą skalę, na które Moskwa jest gotowa, co pokazał casus krymski.

 

Reklama

Komentarze

    Reklama