Reklama

Elektromobilność

Seria niefortunnych zdarzeń Tesli. Wypadki, problemy techniczne i straty finansowe pogrążą Elona Muska?

Fot. Pixabay
Fot. Pixabay

Już jutro, podczas walnego zgromadzenia akcjonariuszy Tesli, rozstrzygną się losy Elona Muska. Jego przyszłość w spółce jest niepewna - wszystko ze względu na poważne uwagi części inwestorów, którzy obwiniają miliardera oraz trzech związanych z nim dyrektorów (w tym jego brata, Kimbala) o pogarszającą się sytuację firmy. Co ważne, w maju nastąpiło apogeum „czarnej serii”, która – razem z szeregiem innych problemów - ciąży nad Teslą już od kilku miesięcy.

Dla Elona Muska, wynalazcy i miliardera, znanego z ekstrawaganckich pomysłów, dzisiejsza noc może być bezsenna i nerwowa. Wszystko ze względu na zaplanowane na jutro zgromadzenie akcjonariuszy Tesli, którzy zadecydują o jego roli w tej firmie.

Pozycja Muska nie jest pewna. Oczywiście, jest on największym akcjonariuszem koncernu, niemniej, może przestać pełnić w nim oficjalną funkcję szefa rady dyrektorów. Choć trudno wyobrazić sobie taki przebieg wypadków, to jednak akcjonariusze tego koncernu, którzy zainwestowali w to przedsięwzięcie miliardy dolarów, zarzucają mu m.in., że poświęca firmie zbyt mało czasu. Pod ogniem krytyki znaleźli się też trzej dyrektorzy związani z Elonem: James Murdoch (prezes 21st Century Fox), Antonio Gracias oraz brat Muska, Kimbal.

Jak podaje South China Morning Post, część akcjonariuszy domaga się zdjęcia Elona Muska z funkcji szefa rady dyrektorów. Propozycję taką przedłożył inwestor Jing Zhao. W stosunku do Elona oraz trzech pozostałych dyrektorów wysuwane są oskarżenia dotyczące m.in. niepoświęcania Tesli dostatecznej ilości czasu. Biorąc pod uwagę zaangażowanie Muska w pozostałe biznesy, takie jak SpaceX, to uwaga ta wydaje się być uzasadniona. Co więcej, niektóre media zarzuciły nawet osobie prezesa zbytnie zaangażowanie w kłótnie na Twitterze, gdzie spierał się on m.in. z dziennikarzami, podważając ich wiarygodność. Na gruncie tych kłótni, Musk ukuł pomysł stworzenia strony oceniającej rzetelność mediów o nazwie „PravDuh” (nawiązującej do czołowej sowieckiej gazety propagandowej).

Jednakże, pomimo charakterystycznego dla Muska dystansu, musi on przyznać, że problemy Tesli są naprawdę poważne. Wśród nich wskazać trzeba na czarną serię wypadków, kłopoty techniczne i coraz poważniejsze tarapaty finansowe.

Czarna seria wypadków Tesli zaczęła się 22 stycznia bieżącego roku. Wtedy też jadąca z włączonym Autopilotem Tesla model S zderzyła się ze stojącym wozem strażackim, który brał udział w akcji ratunkowej. Choć do kolizji doszło, gdy samochód jechał z prędkością ponad 100 kilometrów na godzinę, to kierowcy nic się nie stało. Niemniej, media zwróciły wtedy uwagę na problemy z półautomatycznym systemem sterowania tego pojazdu.

23 marca także w Kalifornii miał miejsce najgłośniejszy dotychczasowy wypadek z udziałem samochodu wyprodukowanego przez koncern Elona Muska. Wtedy też, pojazd modelu X, jadący po autostradzie 101 w okolicy Mountain View, uderzył w betonowy oddzielacz. Kierowca nie przeżył. Media poinformowały, że winę za to poniósł Autopilot, który nie wykrył, iż wprowadził maszynę na kurs kolizyjny.

9 maja doszło do wypadku modelu S, w którym zginęły dwie osoby. Powodem było przekroczenie dozwolonej prędkości przez nastoletniego kierowcę.

25 maja Tesla prowadzona przez Kalifornijczyka You You Xue rozbiła się w Grecji podczas jazdy z włączonym Autopilotem. Jak twierdził kierowca, samochód miał wykonać gwałtowny manewr w kierunku zjazdu z autostrady i uderzyć w barierki. Nikomu nic się nie stało, ale ponownie system półautomatycznego sterowania został wzięty na medialny ruszt.

Niecały tydzień później, 30 maja, doszło do wypadku Tesli w Kalifornii. Samochód modelu S uderzył wtedy w policyjny radiowóz. Siedząca za kierownicą kobieta, która odniosła lekkie obrażenia, przyznała wtedy, że wóz miał włączony Autopilot.

Z kolei 31 maja doszło do wypadku z udziałem modelu S w Brukseli. Początkowe informacje, wypływające m.in. od właściciela pojazdu, głosiły, że i w tym przypadku winę ponosi wadliwy Autopilot. Choć ta wersja została zdementowana przez koncern oraz policję, to jednak – wpisując się w serię negatywnych wizerunkowo wydarzeń – dorzuciła kamyczek do ogródka firmie Muska.

Taka seria wypadków to cios wizerunkowy dla firmy. Wymaga sprawnej kampanii wizerunkowej oraz odpowiednich kroków zaradczych. Tesla skupiła się na podkreślaniu, że Autopilot jest w stanie utrzymywać określoną prędkość, zmieniać pasy jazdy i samodzielnie parkować, ale „od kierowcy wymaga się, by kontrolował wzrokiem drogę, a ręce trzymał na kierownicy”. Pozostaje jednak pytanie: czy w takiej sytuacji urządzenie to powinno nazywać się „Autopilotem” (a pod taką oficjalną nazwą jest sprzedawane)? Niemniej, to nie jedyny problem techniczny (i wizerunkowy), który dotknął samochody produkowane przez koncern Muska.

W ciągu ostatnich tygodni Tesla została też skrytykowana za problemy z hamulcami w modelu 3. Droga hamowania tego auta była wyraźnie dłuższa w porównaniu z innymi pojazdami.

O problemie z hamulcami doniosła amerykańska organizacja Consumer Reports. Przetestowała ona dwa samochody model 3. Początkowo Tesla podważała wyniki tych testów i sugerowała, że droga hamowania jest uzależniona od szeregu rozmaitych czynników. Jednakże, pod koniec maja Elon Musk zapowiedział publikację aktualizacji oprogramowania, która ma skrócić drogę hamowania w modelu 3 o około 6 metrów.

Tesla może mieć też problemy prawne. Jak podał Puls Biznesu, firma Nikola oskarża koncern Muska o skopiowanie niektórych elementów ciężarówki Nikola One i przeniesienie ich do pojazdu Tesla Semi.

Jednakże, najpoważniejsze tarapaty Tesli związane są z sytuacją finansową firmy. Jak wyliczyli analitycy Goldman Sachs, spółka Muska będzie musiała pozyskać ok. 10 miliardów dolarów w ciągu najbliższych 18 miesięcy, by utrzymać produkcję i osiągnąć wyznaczone cele. Oznacza to najprawdopodobniej emisję obligacji – zapotrzebowania tego nie da się bowiem pokryć z zysków, gdyż… Tesla nieustannie generuje straty, konsumując pieniądze pozyskane od inwestorów.

Koncern pod wodzą Elona Muska rozszerzył swoją paletę inwestycji, co pochłonęło ogromne ilości gotówki. Po wzroście wydatków do pułapu miliarda dolarów na kwartał (i nerwowej reakcji samego Muska na pytania finansistów), władze Tesli zapowiedziały ograniczenie wydatków. Pozostaje jednak pytanie, czy bez nowych środków wpompowanych m.in. w zdolności produkcyjne, firma będzie w stanie dostatecznie szybko produkować samochody modelu 3, na który już teraz trzeba czekać miesiącami. Tesla nie jest w stanie wykonać swojego celu w tym zakresie, jakim jest produkcja 5000 egzemplarzy tygodniowo. Powoduje to niezadowolenie klientów, którzy mogą jedynie rezerwować samochody modelu 3 i… czekać.

Wszystkie te okoliczności ciążą na reputacji Elona Muska. Akcjonariusze, którzy obserwują, jak firma konsumuje ich pieniądze, mają prawo do zdenerwowania. „Taka duża spółka nie powinna być zależna od jednego człowieka” – powiedział Jing Zhao uzasadniając swój wniosek o odwołanie ekstrawaganckiego miliardera z funkcji szefa rady dyrektorów. Jakie będą dalsze losy człowieka, który jako pierwszy w historii swoją własną rakietą wystrzelił swój własny samochód w kosmos? Przekonamy się już za kilkanaście godzin.

Reklama
Reklama

Komentarze