Wywiady
Ukraina bez prądu. Zaniewicz: Rosja chce wywołać nową falę uchodźców [WYWIAD]
Myślę, że Rosjanie, atakując ukraińską energetykę, chcą wywołać w tym kraju katastrofę humanitarną i pchnąć kolejną falę uchodźców do Unii Europejskiej – mówi Maciej Zaniewicz, analityk Forum Energii.
Jakub Wiech: Co się w tym momencie dzieje w sektorze energetycznym Ukrainy?
Maciej Zaniewicz, analityk Forum Energii specjalizujący się w energetyce ukraińskiej: W ukraińskiej energetyce mamy do czynienia z blackoutem w większości kraju. Krótko mówiąc, większość Ukraińców została wczoraj pozbawiona dostępu do energii elektrycznej w wyniku ataków. Oczywiście, nie jest to rezultat tylko dzisiejszych uderzeń. Jest to efekt tego, że te ataki odbywają się sukcesywne od października, października w ich wyniku niszczona jest ukraińska infrastruktura energetyczna. I w tym wyścigu ekip remontowych oraz rosyjskiej armii, ukraińskie ekipy remontowe nie nadążają doprowadzać do pierwotnego stanu system elektroenergetyczny.
Gdzie sytuacja jest najtrudniejsza?
Głównym celem jest Kijów i obwód kijowski, choć problemy z zasilaniem występują w całym kraju. Sytuacja jest zróżnicowana lokalnie, np. w Krzywym Rogu górnicy zostali uwięzieni pod ziemią w wyniku odcięcia dostaw energii elektrycznej. W kilku miejscowościach przestało działać metro, więc konieczna była ewakuacja ludzi z podziemi. Prądu nie ma w większości szpitali, które są zasilane generatorami. No i rzecz niepokojąca: po raz pierwszy wszystkie reaktory jądrowe działające w Ukrainie zostały awaryjnie zatrzymane. Zrobiono to z uwagi na niestabilność sieci.
Poza brakiem energii elektrycznej tutaj dochodzi też brak ciepła i np. brak dostępu do wody. Czy można zarysować dotkliwość tego, co się dzieje w ukraińskiej energetyce dla całego społeczeństwa ukraińskiego?
Sytuację dobrze obrazuje to, że Ukraina uruchomiła sieć ponad 4 tys. „Punktów niezłomności", umożliwiających społeczeństwu przetrwanie. Można tam naładować telefon, napić się wody, a przede wszystkim ogrzać się. Usługi są tam świadczone bezpłatnie wszystkim potrzebującym. Musimy pamiętać, że odcięcie prądu dla np. całego Kijowa oznacza, że miasto praktycznie zostaje odcięte od bieżącej wody oraz ogrzewania. Pompy, które dostarczają ciepło w ramach centralnego ogrzewania też potrzebują energii elektrycznej. A problem narasta. Dotychczas radzono sobie w ten sposób, że starano się w wprowadzać awaryjne wyłączenia prądu, o których informowano z wyprzedzeniem. Każdy mógł sobie sprawdzić w jakich godzinach nie będzie miał prądu. Z reguły miasto było dzielone na trzy strefy wyłączeń, w których prąd był włączany i wyłączany w cztero-pięciogodzinnych interwałach. Często nie działało to idealnie, ale można było sobie jakoś zaplanować dzień i funkcjonować. Po ostrzałach z 23 listopada operator ogłosił wyłączenia awaryjne, nieplanowane w całym kraju, na czas 24 godzin. Krótko mówiąc, operator nie jest w stanie w tym momencie zbilansować całego systemu.
Co tak naprawdę chcą osiągnąć Rosjanie? Chcą zniszczyć morale ukraińskiego społeczeństwa, czy może zablokować możliwości skutecznej obrony?
Myślę, że kalkulacja Rosji jest taka: gdy nadchodzi zima, postanowiono zastosować pauzę strategiczną na froncie i skoncentrować się na niszczeniu infrastruktury po to, żeby doprowadzić do katastrofy humanitarnej na Ukrainie, która to miałaby po pierwsze złamać morale Ukraińców, ale po drugie wywołać obawy i niepokój na Zachodzie. Bo jeżeli ta sytuacja będzie się utrzymywała to będziemy mieli do czynienia ze zwiększoną liczbą uchodźców poszukujących – po prostu – ciepła i prądu. Pojawią się oni w państwach Unii Europejskiej i wówczas państwa te mogą zacząć zabiegać o to, żeby Ukraina w jakiś sposób się porozumiała z Rosją, czyli żeby zgodziła się na jakąś formę kapitulacji. Gdyby to się nie udało, to Rosja może liczyć, że zniszczony gospodarczo kraj po tak trudniej zimie będzie miał mniejsze możliwości obrony przed ewentualnym kolejnym zmasowanym atakiem. Nie jestem przekonany, czy te cele zostaną osiągnięte; nie sądzę, żeby Ukraińcy zareagowali popierając rozmowy pokojowe z Rosją. Raczej reakcja będzie wręcz przeciwna. Ten opór jeszcze bardziej wzrośnie. Bez wątpienia jednak standardy życia w Ukrainie drastycznie spadną.
Czytaj też
A jak na tę sytuację reagują ukraińskie władze?
Ukraińskie władze przede wszystkim naprawiają to, co zostało zniszczone. Tutaj problemem jest sprzęt. Dlatego też Ukraina zabiega mocno o dostawy potrzebnych komponentów. Potrzebne są np. transformatory. Kijów stara się także przeciwdziałać tym atakom, dosyć skutecznie zestrzeliwując rosyjskie pociski. W środę 23 listopada spośród 70 wystrzelonych pocisków ponad 50 zestrzelono. Ale nawet ta ograniczona skuteczność wystarcza, aby nieść fatalne skutki dla ukraińskiej energetyki. Potrzebne są zwiększone dostawy broni przeciwlotniczej, żeby zredukować skuteczność rosyjskich ostrzałów. Trzecia rzecz to walka z wywiadem rosyjskim. Odnotowano już kilka przypadków pojmania agentów rosyjskich w Ukrainie. Ci ludzie sprawdzają, które stacje energetyczne zostały już naprawione i przekazują te informacje Rosjanom, by mogli ponowić ostrzał. Ostatnio zatrzymano taką osobę, która komunikowała się przez aplikację Telegram z rosyjskimi służbami i dostawała instrukcje, żeby spacerować wokół stacji elektroenergetycznej z telefonem przyłożonym do ucha, udając, że rozmawia przez telefon, z włączoną kamerą. Następnie miała przesłać ten film tak, żeby eksperci w Rosji mogli ocenić, czy stacja nadaje się już do ponownego ostrzału, czy poczekać jeszcze chwilę.
Na jakiej trajektorii znajdują się Ukraińcy, jeżeli chodzi właśnie o tę sytuację? Czego można się spodziewać w najbliższych miesiącach? Jakiś scenariusz jest realizowany?
Mamy do czynienia z wieloma zmiennymi, ale prawdopodobnie tego typu ataki będą kontynuowane. Ciężko mi ocenić, jakie są zdolności Rosji w tym zakresie, czyli, krótko mówiąc: iloma jeszcze pociskami Rosjanie dysponują, ale obawiam się, że ich linia jest w tym momencie bardzo jasna. Ukraińców czeka dotkliwe zniszczenie infrastruktury. Sytuacja może się jeszcze pogorszyć. Przerwy w zasilaniu mogą być coraz bardziej długotrwałe, a więc coraz bardziej dotkliwe i to zwłaszcza dla dużych metropolii. Już kilka miast oficjalnie mówi o tym, że trzeba przygotowywać plany ewakuacji tych ośrodków. Mówimy tutaj o ewakuacji takich miast, jak Kijów. To pokazuje, jak bardzo poważna jest sytuacja.
Ewakuacja ukraińskiej stolicy faktycznie jest możliwa?
Wspominają o tym same władze Kijowa. Na pewno nie jest to scenariusz z kategorii science fiction. Jeżeli tego typu naloty będą sukcesywnie ponawiane, temperatura spadnie znacznie poniżej zera, a będziemy mieli do czynienia z sytuacją, gdy nie uda się wznowić dostaw energii elektrycznej dla większości miasta, to jestem w stanie sobie wyobrazić, że przynajmniej niektóre dzielnice będą musiały zostać ewakuowane.
Dziękuję za rozmowę.