Reklama

Wywiady

Majewski dla E24: w informacjach o blackoucie widzę rosyjską propagandę [WYWIAD]

Autor. Enea SA

Czytając w mediach informacje jakoby zabrakło lub miało zabraknąć prądu widzę w tym celowe działanie, sianie dezinformacji czy wręcz, nazywając rzeczy po imieniu, rozpowszechnianie rosyjskiej propagandy – mówi prezes Enei Paweł Majewski.

Reklama

Jakub Wiech: Czy w polskich elektrowniach brakuje węgla kamiennego?

Reklama

Paweł Majewski, prezes zarządu ENEA SA: Nie tylko nie brakuje, bo zapasy są utrzymywane, ale też jestem przekonany, że na czas będzie do jednostek dostarczany węgiel, który jest zakontraktowany. Podchodzimy zupełnie spokojnie do tematu. Natomiast domyślam się, że Pan Redaktor nawiązuje do wątku, który się ostatnio pojawiał w publikacjach medialnych, a sprawdzał się do   straszenia blackoutem, że oto właśnie zabrakło węgla w elektrowniach. Czytając w mediach informacje jakoby zabrakło lub miało zabraknąć prądu widzę w tym celowe działanie obliczone na wprowadzenie w błąd opinii publicznej i sianie dezinformacji czy wręcz – nazywając rzeczy po imieniu – rozpowszechnianie rosyjskiej propagandy.

Czyli to Rosjanie stoją za tymi informacjami dotyczącymi braku węgla?

Reklama

Nie wiem, kto dokładnie, to nie jest moja rola, żeby takich poszukiwań dokonywać. Natomiast nie ulega wątpliwości, że jest to bardzo na rękę Kremlowi. W polskich publikacjach rozsiewa się taką dezinformację powodując panikę, brak zaufania ludzi nie tylko do konkretnego przedsiębiorstwa i sektora, ale i do państwa, do rządu. W mojej ocenie to są polityczne działania. Aż trudno uwierzyć, żeby osoby, które się choć trochę interesują energetyką, nie wiedziały, że w sezonie letnim bloki są zgodnie z harmonogramami odstawiane do remontu. Nie ma żadnej fali nagłych wyłączeń bloków, o których pisano w mediach. Jeśli dochodzi do wyłączeń, to są to planowane przestoje remontowe. Warto też zwrócić uwagę na krzywą wytwarzania energii. Generacja z fotowoltaiki sprawia, że lato to jest najlepszy czas na remonty. Tak jest od wielu lat. Większość kotłów pracuje normalnie w sposób niezakłócony. Nasze elektrownie – a w Grupie Enea mamy Elektrownię Kozienice i Elektrownię Połaniec – pracują stabilnie i bezpiecznie.

Czyli nie grozi nam blackout?

Nie, i to z wielu przyczyn. Nie ma takiego zagrożenia. Mamy zagwarantowane surowce i odpowiednie moce produkcyjne. A poza tym Polska nie jest samotną wyspą. Aktywnie działamy na europejskim rynku energii, co daje nam dodatkowe gwarancje bezpieczeństwa od naszych europejskich partnerów. Kluczowe jest jednak to, że Polska przeprowadziła proces uniezależnienia od surowców rosyjskich. Polskie elektrownie od dawna nie korzystają z rosyjskiego węgla. To jest nasza suwerenność energetyczna i na tym polski rząd buduje bezpieczeństwo energetyczne.

A jak rozumieć komunikat dotyczący jednego z bloków elektroenergetycznych, który miał zostać odstawiony na około 20 godzin z przyczyny braku paliwa?

Takie doniesienia bardzo szybko zweryfikował właściciel tego bloku. Wyraźnie wskazano, że to nieprawda, że surowca nie brakuje. Tworzenie i upowszechnianie na podstawie niepotwierdzonych informacji takiej retoryki, jakoby tutaj groził nam blackout jest sianiem paniki i dezinformacji.

Zarzutem, który pojawia się często w publikacjach jest to, że teraz spółki elektroenergetyczne będą miały rekordowe zyski, a ludzie będą płacić dużo za energię elektryczną. Jak pan się do tego odniesie?

To faktycznie jest hasło, które się pojawia często. Również widzę tu potencjał do kreowania jakiegoś zamętu wśród obywateli, ale też niechęci do producentów. Koncerny są zobowiązane do realizacji miliardowych inwestycji w odnawialne źródła energii oraz dystrybucję. Są one niezbędne, by na przestrzeni nadchodzących lat ograniczać wzrost cen i utrzymać bezpieczne dostawy energii. Jednocześnie na bardzo trudnym rynku spółki energetyczne muszą zabezpieczać dostawy surowców oraz kupować drożejące prawa do emisji dwutlenku węgla w systemie EU ETS. Trzeba więc zwrócić uwagę na to, jak się kształtują ceny energii w kontekście cen surowców energetycznych, uprawnień do emisji CO2 – to są prawdziwe źródła wzrostów cen energii. Oczywiście dochodzi do tego kwestia podaży oraz popytu, a to wszystko w cieniu sprawy, która najmocniej wpływa ceny – mówię oczywiście o szantażu energetycznym Putina i napaści Rosji na Ukrainę. Kryzys energetyczny w Europie zaczął się jesienią ubiegłego roku. Wywołały go celowe działania Federacji Rosyjskiej, która, jak dziś już wiemy, prowadziła przygotowania do eskalacji konfliktu na wschodzie. Dowodów nie trzeba daleko szukać – wystarczy spojrzeć na Nord Stream, którym płynie 20% możliwej przepustowości. Dzieje się tak, bo Rosjanie chcą pokazać Niemcom, jak są od nich uzależnieni. Efektem jest oczywiście gigantyczny wzrost cen.

Jak plasujemy się pod tym względem na tle reszty Europy?

W Polsce wzrost cen jest stosunkowo najniższy w porównaniu do krajów, do których lubimy się porównywać, takich jak Niemcy, Francja czy Włochy. Jednakże wypadamy dobrze także porównaniu do Czech, Słowacji czy Rumunii. Nasze wzrosty cen energii przy tym, jakie notują nasi sąsiedzi, są naprawdę niższe. Dla przykładu: 25 lipca na RDN (rynek dnia następnego) w Polsce za jedną megawatogodzinę płaciło się ok. 189 euro, w Niemczech 309 euro, we Francji 373 euro, w Czechach 360 euro, w Słowacji 519 euro, a na Węgrzech ponad 510 euro. Proszę teraz popatrzeć, jak wzrosła cena węgla, jak wzrosła cena gazu i jak wzrosła w Polsce cena energii elektrycznej. Według danych Eurostatu w Holandii wzrosła o ok. 100%, we Włoszech o 80%, w Niemczech o ponad 20%, w Polsce na razie jedynie o 5%. Póki co naprawdę nie ma nie ma powodu do paniki Istotne też jest, że rząd wprowadza odpowiednia działania osłonowe dla indywidualnych odbiorców. Ogromne wzrosty cen rynkowych nie przekładają się dzięki temu na rachunki za prąd w gospodarstwach domowych.

A propos rynku bilansującego: pojawiły się zarzuty, że z racji tego, iż przez pewien czas polskie spółki generował energię taniej i mogły ją eksportować, to elektroenergetyka przepaliła zapasy węgla. Czy to prawda?

Nie mieliśmy takiej sytuacji. Nasz sektor energetyczny uczestniczy w europejskim systemie rynkowym, ale priorytetem dla nas jest bezpieczeństwo energetyczne Polski. I je gwarantujemy. Mamy zapasy węgla, mamy gwarancje kontraktów.

Pozostając w temacie energetycznej wymiany handlowej: nie obawia się pan, że kłopoty elektroenergetyczne naszych sąsiadów, na przykład Niemców, rozleją się na naszą gospodarkę?

Niemcy płacą coraz wyższą cenę za swoją błędną politykę energetyczną, która uzależniła ich od dostaw z Rosji. Nie sądzę jednak, żeby problemy Niemiec rozlały się aż tak, żebyśmy musieli z powodu wysokich cen energii czy deficytów energii w Niemczech wprowadzać u siebie stopnie zasilania. Natomiast z drugiej strony nie sposób nie zauważać tego, że jesteśmy częścią systemu europejskiego, co rzutuje na kwestię wymiany handlowej i jej kierunków. To zatem najwyższy czas, aby decydenci europejscy zrewidowali swoją dotychczasową wątpliwią politykę i częściej przyjmowali nasze argumenty.

Dziękuję za rozmowę.

Reklama
Reklama

Komentarze (2)

  1. Tomaszek

    Rozumiem kryzys energetyczny w Niemczech, ale sami sobie zgotowali ten los i nie powinniśmy się na Niemcy oglądać. Nasz rząd o nas zadbał, nie ma co panikować, a pomagać tylko wtedy, gdy będą duże nadwyżki.

  2. bogdanzak

    "Ruskie onuce" próbują rządzić Polakami poprzez strach. Węgiel był, jest i będzie.