Wywiady
Audyt atomu, ceny energii, KPEiK i wiatraki. Paulina Hennig-Kloska w rozmowie z E24 [WYWIAD]
– Na ten moment priorytetowy jest dla nas Krajowy Plan na rzecz Energii i Klimatu. Jesteśmy zobowiązani wymogami KE, by przedstawić draft. Komisja miała go otrzymać jeszcze w 2023 r. Powinniśmy to zrobić, żeby nie narażać się na kary ze strony Komisji – mówi w rozmowie z portalem Energetyka24 ministerka klimatu i środowiska Paulina Hennig-Kloska.
Kacper Świsłowski, Energetyka24: Gdzie będzie bić serce polskiej energetyki? Przy ul. Wawelskiej w Warszawie czy Powstańców 30 w Katowicach?
Paulina Hennig-Kloska, ministerka klimatu i środowiska: Dział energii pozostanie w Ministerstwie Klimatu i Środowiska. To jest kluczowe, ponieważ nasz resort ponosi odpowiedzialność za proces transformacji energetycznej: kreowanie działań, mechanizmów wdrożeń i dokumentów strategicznych. W tej kwestii nic się nie zmienia.
Do Ministerstwa Przemysłu z MKiŚ trafią wyłącznie kompetencje związane z zarządzaniem surowcami energetycznymi.
Jednak bliska współpraca z tworzącym się Ministerstwem Przemysłu jest nieunikniona. Na przykład przy pracach nad aktualizacjami: Krajowego Planu na rzecz Energii i Klimatu czy Polityki Energetycznej Polski do 2040 r.
Niewątpliwie potrzebujemy podzielić się pracą – jest jej dużo, a niektóre obszary zostały zaniedbane przez poprzedników. W resorcie klimatu będziemy odpowiedzialni przede wszystkim za cały rozwój nowych źródeł energii, intensyfikację rozwoju odnawialnych źródeł energii oraz kreowanie rozwiązań w tym zakresie, wsparcie obywateli, absorpcję środków z Krajowego Planu Odbudowy, politykę spójności, lepsze zaangażowanie środków w ramach ETS-u. Przed nam też proces tworzenia Funduszu Transformacji.
To wszystko będzie się działo w tym budynku, przy ul. Wawelskiej. Ostatnio podczas posiedzenia rządu rozmawialiśmy też o wznowieniu prac zespołu do spraw transformacji energetycznej. Lada moment odbędzie się już pierwsze posiedzenie tego gremium.
Czyli na razie wielkie planowanie.
Mamy wiele zaległości, jeżeli chodzi o strategiczne dokumenty. Do zaktualizowania są nie tylko PEP2040, KPEiK, ale też opracowanie strategii dojścia do neutralności klimatycznej do 2050 r. W dodatku za sprawą ostatnich propozycji Komisji Europejskiej rozmawia się o nowych celach przejściowych na rok 2040. Tymczasem w Polsce nie mamy tak naprawdę punktu odniesienia w postaci obszernych, strategicznych analiz uwzględniających nowe krajowe uwarunkowania i potencjały rozwoju. Będziemy to nadrabiać.
Na ten moment priorytetowy jest dla nas Krajowy Plan na rzecz Energii i Klimatu. Jesteśmy zobowiązani wymogami KE, by przedstawić draft. Komisja miała go otrzymać jeszcze w 2023 r. Powinniśmy to zrobić, żeby nie narażać się na kary ze strony Komisji. Powstaną dwa scenariusze prognostyczne: pierwszy, inwestycyjno-biznesowy i drugi implementujący wszystkie cele z – bardzo ambitnego i trudnego w realizacji – pakietu Fit for 55, do których wdrożenia zobowiązał się poprzedni rząd.
Kiedy poznamy efekty prac i co już udało się ustalić?
Chcemy, aby wstępny projekt aktualizacji KPEiK trafił do konsultacji i Komisji Europejskiej w ciągu kilku najbliższych tygodni. Natomiast prace nad aktualizacją KPEiK chcielibyśmy zakończyć do połowy roku, uwzględniając również przeprowadzenie konsultacji publicznych.
Czy w tych strategiach jest miejsce na atom? Jak dotąd najczęściej słyszy się o audytach projektów jądrowych, ale nie zostały one ujawnione. Są w ogóle prowadzone?
Audyty są prowadzone, to nie jest jakieś fasadowe, oględne mówienie. Przy tym procesie niezwykle ważną rolę do odegrania ma pełnomocnik ds. energetycznej infrastruktury krytycznej. Niedawno na to stanowisko został powołany wiceminister Maciej Bando. Teraz, dzięki jego obecności, audyty przyspieszą.
Ocenie zostaną poddane dwa elementy, które naszym zdaniem są kluczowe, tj. źródła finansowania oraz ustalony harmonogram.
Harmonogram, który – zdaniem ekspertów – jest prawie niemożliwy do utrzymania.
Pytanie o to, gdzie jesteśmy z harmonogramem, na pewno jest jednym z kluczowych. Niemniej chcemy bazować na dokumentach i analizach, a nie na głosach, które się pojawiają. Proszę pamiętać, że realizacja programu jądrowego przyspieszyła po 2021 r., a wcześniej napotykała na przeszkody.
Tymczasem jak założono w PEP2040: do 2040 r. udział energetyki jądrowej w miksie wytwórczym Polski powinien osiągnąć ponad 15 proc. Oznacza to, że te bloki muszą zostać uruchomione w latach 30. XXI w. i zależy nam, żeby tak się stało.
Pomóc w realizacji tego celu ma wspomniany przez panią pełnomocnik, czyli wiceminister Bando. Skoro kompetencje w zakresie atomu mają trafić z MKiŚ do Ministerstwa Przemysłu, to może tam jest jego miejsce? A może konieczne będzie powołanie nowego pełnomocnika – tylko od energetyki jądrowej i nadzoru nad PEJ?
Jestem absolutną zwolenniczką rozdziału regulacji i wdrożeń od nadzoru właścicielskiego nad spółkami. W MKiŚ odpowiadamy za legislację i wdrożenia, a Ministerstwo Aktywów Państwowych – za nadzór nad spółkami energetycznymi. To samo powinno dotyczyć atomu. W jednym ministerstwie powinien znajdować się dział wdrożeń, a w drugim – nadzór nad spółką.
Rola pełnomocnika, która jest dobrze opisana w ustawie, nie zmieni się, a jego zadania będą kontynuowane. Pełnomocnik nadal będzie sprawować nadzór nad szczególnie ważnymi podmiotami narażonymi w obecnych czasach na niebezpieczeństwo, czyli operatorami przesyłu gazu, prądu i ropy, a także – oczywiście – nad spółką jądrową. Jest wiele potrzeb jak np. powstanie pływającego terminala gazowego w Gdańsku, niezbędnego do zwiększenia bezpieczeństwa energetycznego.
Wracając do samych strategii i planów: sektor odnawialnej energetyki czekają tłuste lata?
Celem naszego rządu jest zwiększanie suwerenności energetycznej Polski, a w zasadzie jej odbudowa – tak, by energetyka była w jak najmniejszym stopniu zależna od importowanych paliw kopalnych. Jest to jedno z największych wyzwań, przed którymi stoimy. Nie ma nic bardziej „naszego” niż polski wiatr, polskie słońce. OZE to obszar, który w sposób szczególny chcemy rozwijać. Chcemy produkować zieloną energię u siebie, by nie trzeba było jej importować. Jesteśmy skupieni na naszym udziale w realizacji unijnego celu, który – jak mówiłam – odziedziczyliśmy po poprzednikach, czyli 55 proc. redukcji emisji gazów cieplarnianych w UE do 2030 r.
Z jednej strony chcemy postawić na więcej OZE oraz na inwestycje w atom, ponieważ przyda się jako stabilne źródło wytwarzania energii w przyszłości. Z drugiej szukamy alternatyw, by redukować emisje poprzez aktywne wychwytywanie, ale i pochłanianie gazów cieplarnianych z udziałem przyrody. Szczególnie zależy mi na strategii odtwarzania mokradeł i torfowisk, ponieważ w ten sposób możemy zredukować nawet 10 proc. wszystkich emisji.
Do osiągnięcia tych celów będzie zapewne konieczne poluzowanie niektórych przepisów, np. dla wiatraków. Kto zajmuje się ustawą wiatrakową 2.0, która ma być lepsza od tej zaproponowanej pod koniec ubiegłego roku?
Za ten obszar odpowiada wiceminister Miłosz Motyka, który nadzoruje prace dotyczące nowelizacji ustawy o inwestycjach w zakresie elektrowni wiatrowych. Ich wynik chcielibyśmy przedstawić w drugim kwartale br. Wrócimy do kwestii odległości wiatraków od zabudowań. 700 metrów to czasem zbyt duża odległość, by sektor wiatrowy mógł się rozwijać, dlatego skłaniamy się ku 500 metrom. Będziemy chcieli też uprościć niektóre procesy związane z inwestycjami w energetykę wiatrową.
Obecnie analizujemy istniejące mechanizmy oraz procedury w tym obszarze. Po zakończeniu prac wewnętrznych przedstawimy propozycje rozwiązań w ramach konsultacji społecznych, opiniowania i uzgodnień międzyresortowych.
Jakie są plany dla fotowoltaiki, zwłaszcza prosumenckiej? Powrót do net-meteringu jest wykluczony, ale może jest rozwiązanie, które sprawi, że znów zacznie przybywać tyle małych elektrowni słonecznych, co przed wprowadzeniem nowego systemu rozliczeń?
W kwestii wsparcia prosumentów, którzy rozliczają się w systemie net-billing, sprawdzamy, na co możemy sobie pozwolić. Przypomnę tylko, że dziś mamy już prawie 1,4 mln prosumentów, w tym około 400 tys. objętych tym systemem. Polacy bardzo zainteresowali się tą formą aktywności, dlatego musimy przeanalizować różne scenariusze ewentualnych, nowych propozycji ustawowych, bo to bardzo delikatna materia. Obecnie analizujemy istniejące mechanizmy rozliczeń oraz instrumenty dotacyjne. Tak jak pan powiedział, powrót do starego systemu jest niemożliwy. Są przestrzenie do poprawy. Myślimy także o szerszym wsparciu inwestycji w przydomowe magazyny energii. O szczegółach będziemy mogli rozmawiać po zakończeniu tych prac.
Chcemy także kontynuować istniejące już programy, takie jak „Mój Prąd”. Ponadto, jak wspomniałam, szukamy też różnych możliwości wsparcia dla zainteresowanych produkcją energii na własne potrzeby. Narodowy Fundusz Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej planuje zaproponować m.in. nowe narzędzie wspierające rozwój przydomowych, małych wiatraków.
Czy do rozmów, nie tylko w sprawie wiatraków, ale i np. KPEiK, rzeczywiście będzie zapraszana strona społeczna?
Najpierw musimy mieć co konsultować. Gdy powstanie już projekt aktualizacji KPEiK, to będziemy o nim rozmawiać. Dziś mogę zapewnić, że te konsultacje – i nie tylko te – nie będą fasadowe, a strona społeczna otrzyma głos w dyskusji. Zresztą chcemy stworzyć w ministerstwie Społeczną Radę ds. Energii, która będzie wspierać nas w codziennej pracy jako organ doradczo-konsultacyjny.
Nie obawia się pani, że może być jedna grupa, która takie plany transformacji oprotestuje?
Dzisiaj górnicy dobrze wiedzą, że ten proces jest nieunikniony. Jednak chcą też żyć w przekonaniu, że państwo o nich zadba, tworząc np. przestrzeń do zmiany kwalifikacji czy szybszego przejścia na emeryturę. Jak pokazuje przykład z mojego regionu – Wielkopolski, zawsze można znaleźć porozumienie.
Nawiązuje pani do ostatnich doniesień z Brukseli o zgodzie na pomoc publiczną dla osób, które stracą pracę w wyniku m.in. zamykania kopalń węgla brunatnego czy elektrowni węglowych.
Na razie notyfikacji doczekał się plan wsparcia dla osób odchodzących z pracy w górnictwie – i bardzo dobrze, to było niezwykle ważne. Mówię o tym głośno: transformacja w całej Europie, jak i w Polsce, musi mieć charakter sprawiedliwy, należy zadbać o każdego. Nie może być ofiar transformacji, mają być historie sukcesu i konkurencyjna gospodarka. Transformacja musi być szansą, a nie kulą u nogi.
Pozostając przy programach pomocowych: czego mogą spodziewać się odbiorcy energii elektrycznej 1 lipca tego roku? Końca mrożenia cen?
Wiemy, że powrót do niezamrożonych cen za energię byłby dotkliwy dla domowych budżetów. Spodziewam się, że już za kilka tygodni zaproponujemy rozwiązania na drugą połowę roku 2024. Widzimy, jaka jest sytuacja na rynku, na jakim poziomie kształtują się ceny i przede wszystkim – jakie są potrzeby odbiorców w zakresie ograniczania cen. Pomocą państwową chcemy objąć te osoby, które dysponują niższymi dochodami, czy są najbardziej narażone na ubóstwo energetyczne.
Wszystko, o czym rozmawiamy, ma jeden wspólny mianownik – kosztuje. Skąd wziąć fundusze na te przedsięwzięcia?
Środki mamy, trzeba tylko po nie sięgnąć. Unia Europejska, chcąc zwiększać ambicje klimatyczne, musi przeznaczać kolejne pieniądze na nowe pule do rozdysponowania – uwzględniając, że dla niektórych państw, tak jak np. dla Polski, wyzwania są o wiele większe. Dążenie do realizacji celów klimatycznych będzie wymagać od nas więcej wysiłku niż w przypadku Francji, Hiszpanii czy Portugalii.
Stoję na stanowisku, że państwa, dla których transformacja stanowi większe wyzwanie, powinny dostawać dodatkową pulę ze względu np. na historyczne zaległości. Tylko jedna uwaga – najpierw musimy sięgnąć po te środki, które już są dostępne: Krajowy Plan Odbudowy, Fundusz Spójności, Fundusz Modernizacyjny. Ze środków Europejskiego Banku Inwestycyjnego chcielibyśmy wspierać te sektory, których nie ujęto w KPO czy Funduszu Spójności. Wszystko rozbija się jednak o wypełnianie kamieni milowych.
Jak powiedziałam: transformacja już się rozpoczęła, jest nieunikniona – i jest szansą, nie powinna być traktowana jako obciążenie.