W Serbii staną elektrownie i kopalnie? To zapowiedź protestujących

Szkoły, elektrownie, transport publiczny i kopalnie: całe państwo musi stanąć, by każdy zrozumiał, co dzieje się w Serbii – powiedziała Teodora, przedstawicielka protestujących studentów. W rozmowie z PAP opowiedziała, jak wygląda proces podejmowania przez nich decyzji, co ich łączy, a co zagraża ich jedności.
Masowe protesty wybuchły w Serbii po śmierci 15 osób wskutek katastrofy budowlanej, do której doszło na dworcu kolejowym w Nowym Sadzie 1 listopada 2024 roku. Zdaniem studentów do tragedii doprowadziły zaniedbania i korupcja władz. Studenci przejęli inicjatywę w organizowaniu protestów, gdy w odpowiedzi na ataki policji na demonstrantów i ich zatrzymania zajęli pierwsze wydziały i rektorat Uniwersytetu w Belgradzie. Do tej akcji okupacyjnej stopniowo dołączyły wydziały we wszystkich ośrodkach akademickich kraju.
Studenci domagają się od władz ujawnienia umów związanych z remontem dworca w Nowym Sadzie, ukarania winnych napadów na demonstrantów, oddalenia zarzutów wobec uczestników protestów i zwiększenia o 20 proc. wydatków budżetowych na szkolnictwo wyższe.
Młodzi Serbowie okupują ponad 60 wydziałów, spędzając w nich całe dnie i noce. Zabraniają wstępu każdemu, kto nie ma aktualnej legitymacji studenckiej danej uczelni. Poza blokadą wydziałów organizują manifestacje – ta zorganizowana pod koniec grudnia była najliczniejszą w historii Serbii.
Kilkudziesięciu z ich ma oficjalne pozwolenie na wypowiadanie się w imieniu całego studenckiego ruchu. Jedną z takich osób jest Teodora, studentka Wydziału Filozoficznego Uniwersytetu w Belgradzie.
„Za postulatami kryje się jeden główny cel, czyli zmiana systemu na taki, w którym nie będzie ludzi bezkarnych. Boli mnie, gdy ktoś zarzuca nam zdradę ojczyzny, kiedy to właśnie my walczymy o to, by z niej nie uciekano, żeby ludzie chcieli tu żyć” – powiedziała PAP przedstawicielka studentów.
„Uniwersytet w Belgradzie utworzył dwie komisje, które badają, czy postulaty zostały spełnione. Eksperci – prawnicy, inżynierowie, ekonomiści – są w stanie dokładnie wskazać, czego brakuje, co jeszcze należy zmienić i dlaczego żądania nadal nie zostały spełnione” – wyjaśniła Teodora.
Mówiąc o przyszłości protestów, stwierdziła, że „państwo musi stanąć”. „Szkoły, transport publiczny, elektrownie, kopalnie – to wszystko musi przestać działać, by każdy zrozumiał, co się dzieje w kraju. Rozmawiamy w tej sprawie z robotnikami, jesteśmy w kontakcie z wieloma sektorami” – dodała.
„Gdy postulaty zostaną spełnione, rozejdziemy się do domów. Protest pochłania całą moją energię, żyję nim i naprawdę chciałabym wrócić do normalnego funkcjonowania. Ale dopóki władze nie spełnią naszych żądań, będziemy trwać” – zadeklarowała.
Tłumacząc sposób działania studentów, podkreśliła, że „każda decyzja jest podejmowana na plenum wydziałowym, na które może przyjść każdy jego student”. „Każda decyzja jest podejmowana na kilkugodzinnych plenach większością głosów. Rozmawiamy o propozycjach, które powstają podczas prac konkretnych grup roboczych, na które się dzielimy, takich jak grupa medialna, strategiczna czy zajmująca się darowiznami” – wyjaśniła.
Inni rozmówcy PAP zwracali uwagę na kwestie ideologiczne, które potrafią wywoływać spory wśród studentów, a wręcz mogą zagrozić ich jedności. Najczęściej wśród nich wymieniano Kosowo – byłą prowincję Serbii, której niezależności nie uznaje rząd w Belgradzie – oraz stosunek do NATO, które bez zgody ONZ bombardowało Serbię w 1999 roku, powstrzymując wojnę w Kosowie, ówczesnej części kraju.
„Świadomie unikamy takich tematów, wiedząc, że studenci, jak każda wielka grupa ludzi, dzielą się m.in. pod kątem ideologii. Na protestach pojawiają się transparenty dotyczące np. Kosowa, ale tutaj pojawił się argument, że zgodnie z (serbską) konstytucją jest to część Serbii. W moim odczuciu jest to kwestia ideologiczna, ale przystaliśmy na tę argumentacje” – podkreśliła Teodora.
Inną kwestią sporną jest problem przywództwa. Studenci od początku demonstracji podkreślają, że są kolektywem. Kilku z nich, mimo protestów swoich wydziałów, coraz częściej pojawia się jednak w serbskich mediach, kreując się na liderów ruchu. „To jedno z głównych wyzwań. Unikamy kojarzenia nas z jakimikolwiek partiami politycznymi i nie chcemy, żeby wyłonił się spośród nas jakikolwiek lider” – powiedziała rozmówczyni PAP, dodając, że z tego powodu starają się, by w mediach wypowiadali się różni ich przedstawiciele.
Do podjęcia dialogu z władzami wzywał studentów m.in. prezydent Aleksandar Vuczić i prokuratorka generalna Serbii. „O czym mamy z nimi rozmawiać? Nasze żądania są jasne i nie wierzę, że wymagają dalszego tłumaczenia” – odpowiedziała Teodora.
Socjolożka z Uniwersytetu w Belgradzie Ivana Spasić oceniła w rozmowie z PAP, że „wielką innowacją tego protestu jest to, że studenci świadomie ignorują prezydenta, mówiąc mu niejako: «ty nas w ogóle nie interesujesz»”. „Wcześniej, podczas innych protestów przeciwko prezydentowi, przystawaliśmy na jego warunki, według których to on odpowiada w Serbii za wszystko. Natomiast (teraz) studenci zwracają się do instytucji, zachowując się tak, jakby państwo istniało i działało” – wyjaśniła Spasić.