Reklama

Wiadomości

Kijów pogrążony w ciemnościach

Autor. Unsplash

Od 10 października Rosjanie przeprowadzili ataki na 30-40 proc. obiektów ukraińskiej infrastruktury energetycznej. Od tego czasu w Kijowie wprowadzono harmonogram wyłączeń prądu, a także awaryjne wyłączenia wody, które zmieniły zwykły tryb życia stolicy. „Najważniejsze to pamiętać, że to tymczasowa sytuacja” – powiedziała portalowi PAP.PL mieszkanka Kijowa Maria.

Reklama

Jak mieszkańcy radzą sobie z przerwami w dostawie prądu w Kijowie? O tym opowiada nam Maria, kijowianka: „Cóż, to nie pierwszy miesiąc wojny, taka już jest sytuacja w kraju. Czasami wracasz z pracy i o 21 nie ma wody ani prądu. Zbieramy więc wodę i robimy zapasy. Dla nas dwojga z mężem zbieramy 30 litrów wody. Z prądem sytuacja jest gorsza. Konieczne jest naładowanie wszystkiego na zapas, jeśli jest to możliwe".

Reklama

Godziny odłączeń prądu są różne, grafik zmienia się z dnia na dzień. „Przy atakach, które Rosja przeprowadza bez ostrzeżenia, trudno cokolwiek planować. Zdarzają się również awarie (...) nieuwzględnione w harmonogramie, które czasem trwają nawet całą dobę. Moi koledzy mieli taki przypadek, a mieszkają na 14. piętrze: winda nie działa, mają elektryczną kuchenkę, więc nie da się nic ugotować. Oni na szczęście są młodzi, ale gdy chodzi o starsze osoby, wtedy potrzebna jest pomoc".

Czytaj też

Utrudnione są codzienne aktywności: „Idziesz do sklepu, ale nie ma prądu, (zrobienie) zakupów staje się niemożliwe. Masz umówioną wizytę u dentysty, fryzjera czy paznokcie, a nie ma prądu, to musisz ją przełożyć, chyba że akurat w tym miejscu mają własny generator".

Reklama

Przez wyłączenia prądu transport publiczny w stolicy kursuje rzadziej. Jest to szczególnie odczuwalne w metrze, które kursuje co 10 minut. Trolejbusy przestały jeździć, by oszczędzać energię elektryczną, tramwaje też jeżdżą rzadziej, więc na ich trasy puszczono autobusy.

Maria mieszka na nowym osiedlu, gdzie, gdy odcięty jest prąd, nie ma też internetu i komunikacji komórkowej, przez co nie może sprawdzić aktualnych wiadomości. „Siedzisz bez światła, bez wiadomości i bez komunikacji, bez możliwości zadzwonienia i może to trwać pięć godzin" – opowiada. Jak wskazuje, najgorszy w tej sytuacji jest brak możliwości uprzedzenia o ostrzałach: „Nie będziemy o nich wiedzieć, bo nie będzie ani syreny przeciwlotniczej, ani komunikatu w aplikacji mobilnej. Jedynym wyjściem jest radio".

Większość kawiarni i restauracji w stolicy ma teraz zredukowane menu, można zamówić przekąski, sałatki, niektóre dania, które można podgrzać na przenośnej gazowej kuchence kempingowej lub na grillu. Jak mówi Maria, „przerwy w dostawie prądu zdarzają się codziennie, więc część firm kupuje agregaty prądotwórcze, ci, których nie stać, też pracują, tylko bez światła - kupują świece, co stwarza jakąś intymną atmosferę, powiedziałabym nawet, że bardziej romantyczną".

Mieszkanka Kijowa mówi jednocześnie, że nawet z tej trudnej sytuacji można wynieść coś pożytecznego. „To wszystko powoduje, że jestem bardziej zorganizowana. Jak jest woda i światło, trzeba robić wszystko: kąpać się, gotować, zmywać naczynia, robić pranie. Pralka czy zmywarka mogą być włączane tylko w nocy, kiedy jest zarówno prąd, jak i woda, także po to, by oszczędzać prąd, ale najczęściej w tych godzinach prądu i tak nie mamy" - śmieje się Maria.

Kolejnym ważnym elementem, o którym należy pamiętać w stolicy, jest posiadanie przy sobie gotówki. Rozmówczyni PAP.PL przyznaje, że w ostatnich latach korzystała tylko z kart płatniczych albo telefonu. Teraz po wyłączeniu prądu niektóre terminale mogą jeszcze przez jakiś czas pracować na baterii, ale później płacić można już tylko gotówką. „I znów warto o tym pamiętać zawczasu, bo gdy nie ma prądu, to z bankomatu też nie skorzystasz" - wskazuje.

Jesienią zmrok zapada o wiele wcześniej, więc na ulicach robi się niebezpiecznie. W stolicy nie działa oświetlenie uliczne, wyłączona jest sygnalizacja świetlna. „Trzeba ostrożnie przechodzić przez jezdnię i lepiej mieć elementy odblaskowe i zawsze latarkę. Jedynym źródłem światła są reflektory samochodów, więc trzeba uważać" – podkreśla Maria.

Jej ulubioną jesienną atrakcją było chodzenie na grzyby. „Teraz nie można zbierać grzybów, bo przychodzi się do lasu, a wszędzie są znaki +Uwaga na miny+, więc nie warto ryzykować. Miną dziesiątki lat, zanim wszystkie lasy zostaną oczyszczone z min. Sytuacja z rozminowywaniem osiedli jest lepsza, ale lasy są bardzo obszerne" - zauważa.

„Najważniejsze to zrozumieć, że to tymczasowa sytuacja, że nasz zwariowany sąsiad (tj. Rosja - PAP) podejmie wszelkie możliwe kroki, aby nas zastraszyć. To będzie trudna zima, wszyscy to doskonale rozumiemy, więc najważniejsze, żeby ją przetrwać. A zaraz przyjdzie wiosna i nasze zwycięstwo będzie coraz bliżej" - przekonuje Maria.

Źródło:PAP
Reklama
Reklama

Komentarze