Wiadomości
Budapeszt wciąż jest zainteresowany sprowadzaniem energii z Rosji
Węgry cały czas są zainteresowane sprowadzaniem energii z Rosji i w przeciwieństwie do krajów regionu nie wykonują poważnych kroków w celu uzależnienia się od rosyjskich surowców - twierdzą w rozmowie z PAP polscy i węgierscy eksperci.
"W sprawie fizycznych niedoborów gazu, które obecnie nękają Europę, nie widzę, aby rząd w Budapeszcie cokolwiek robił, w przeciwieństwie do takich krajów, jak Niemcy, Włochy czy inne kraje regionu" – powiedział PAP Andras Deak, węgierski ekspert ds. energii.
Podobnie uważa Andrzej Sadecki z warszawskiego Ośrodka Studiów Wschodnich (OSW): "Nie obserwujemy węgierskich prób uniezależnienia się w energetyce, tak jak to ma miejsce w Czechach czy na Słowacji, czyli w państwach, które podobnie jak Węgry są uzależnione od rosyjskich surowców i nie mają dostępu do morza".
Chęć dalszej współpracy z Rosją podkreślił podczas corocznej konferencji prasowej w grudniu sam premier Węgier Viktor Orban stwierdzając, że "odseparowanie Europy od rosyjskiej gospodarki nie leży w węgierskim interesie narodowym".
Według Deaka brak aktywności Węgier w sprawie dywersyfikacji dostaw gazu wynika z tego, że rząd był przekonany, iż wojna nie potrwa zbyt długo; dopiero jesienią zrozumiał, że stan ten szybko się nie zmieni. Ponadto Węgry są jedynym krajem w Unii Europejskiej, który wciąż może kupować dodatkowe partie gazu od Rosji. W tym kontekście analityk przypomina, że rząd Orbana zakontraktował kilka miesięcy temu dodatkowe 700 mln metrów sześc. surowca, nie licząc długoterminowego kontraktu z 2021 r., na podstawie którego Węgry kupują od Gazpromu 4,5 mld metrów sześc. rocznie w ramach 15-letniej umowy.
Czytaj też
"Rząd Orbana, mimo wojny, cały czas wydaje się zainteresowany sprowadzaniem surowców z Rosji. Sprzeciwiał się unijnym sankcjom na rosyjską energetykę, chociaż to prawda, że w toku negocjacji zaakceptował pewne rozwiązania" – powiedział PAP Sadecki. "Ważniejsze dla Orbana są kwestie gospodarcze, przede wszystkim cena surowców, a w dalszej kolejności kwestie polityczne i chęć uniezależnienie się od Rosji" – dodał.
Budapeszt wykonuje jednak pewne ruchy w celu dywersyfikacji importu energii. W tym kontekście można wspomnieć o otwarciu węgiersko-słoweńskiego połączenia elektroenergetycznego czy podpisanie porozumienia o sprowadzaniu zielonej energii elektrycznej z Azerbejdżanu przez Gruzję i Rumunię z wykorzystaniem kabla idącego po dnie Morza Czarnego. Ten drugi projekt ma być jednak gotowy najwcześniej w 2026 r. Na Węgrzech dużo energii elektrycznej produkuje się z gazu, więc zwiększenie importu energii elektrycznej pozwoliłoby ograniczyć jego konsumpcję.
"Budapeszt obawia się przerw w dostawach oraz wysokich cen energii, dlatego szuka pewnych alternatywnych dostaw zarówno ropy, jak i gazu, co nie oznacza, że zamierza zrezygnować z kierunku rosyjskiego" – podkreśla Sadecki. "Coś jednak zaczęło się dziać na tym odcinku: Węgrzy rozmawiają z sąsiadami, a także z pozaeuropejskimi dostawcami, takimi jak Azerbejdżan czy Katar, sondują możliwość importu z północy dzięki połączeniu polsko-słowackiemu czy też z południa z regionu Morza Śródziemnego. Ale na tle państw regionu te wysiłki są dosyć mocno spóźnione i na razie nie dają wyraźnych efektów" – ocenia ekspert OSW.
Czytaj też
Węgrom nie pomagają również od lat skomplikowane relacje z sąsiadami, przede wszystkim z Rumunią i Chorwacją, które są dla Węgier ważne w kontekście dywersyfikacji dostaw energii – zaznacza Sadecki.
Kluczowym projektem dla węgierskiej energetyki jest również rozbudowa elektrowni jądrowej w Paksu w centralnej części kraju, za którą odpowiada rosyjski koncern Rosatom. Chodzi o dwa nowe bloki o mocy 1200 MW każdy. Do tej pory unijne sankcje nie obejmowały sektora jądrowego, jednak według Sadeckiego i tak wprowadzają one dużo ograniczeń, które pośrednio mogą utrudnić realizację inwestycji.
"Już przed wojną miałem duże wątpliwości co do realizacji tego projektu" – mówi Deak. "W obecnej sytuacji pojawiają się np. pytania: w jaki sposób pracownicy oraz sprzęt będą docierać na Węgry?" – dodaje. Według niego rząd w Budapeszcie uważa, że rezygnacja ze współpracy z Rosją byłaby zbyt kosztowna.
"Coraz więcej mówi się też o przedłużeniu działania obecnych reaktorów elektrowni w Paksu, co odsunęłoby moment, w którym Węgry znaleźliby się w sytuacji niedoboru energii" – dodał analityk OSW.