Reklama

Elektroenergetyka

URE: sprawa cen enegii "przekroczeniem zasad etycznego obrotu"

Fot. Pixabay
Fot. Pixabay

To, co się obecnie dzieje z cenami energii, to przekroczenie zasad etycznego obrotu, zasad etycznego handlu - ocenił w piątek Maciej Bando, prezes Urzędu Regulacji Energetyki.

Prezes URE uczestniczył w nadzwyczajnym posiedzeniu Rady Przedsiębiorców przy Rzeczniku Małych i Średnich Przedsiębiorstw poświęconym cenom energii dla przedsiębiorców.

Przemawiając do zebranych zauważył, że od 2007 roku nastąpił wzrost koncentracji przedsiębiorstw na rynku energii, monopolizacja państwa. Trzy państwowe podmioty, z kontrolnym udziałem skarbu państwa rządzą 70-proc. energii sprzedawanej w Polsce.

"Tak się dziwnie składa, że te nasze kłopoty, moje jako konsumenta, wasze jako podmiotów przemysłowych, usługodawców itd., łączą się w czasie ze zjawiskiem gwałtownej koncentracji w jednych rękach, rękach państwa" - powiedział.

Przypomniał, że URE zdecydował się na "bardzo drastyczne posunięcia" w związku z podejrzeniami na rynku energii elektrycznej i przekazał prokuraturze "bardzo mocno udokumentowane" zgłoszenie dotyczące skoków cenowych w marcu a ponadto wszczął tzw. postępowania REMIT w związku gwałtownymi wzrostami cen w ciągu ostatnich trzech miesięcy.

Jak dodał, urząd zaobserwował, że różnica między ceną sprzedaży (energii - PAP) w "ostatnich latach i miesiącach", po odjęciu kosztów węgla i uprawnień do emisji CO2, czyli tego, czym się tłumaczą spółki uzasadniając podwyżki, "gwałtownie" wzrosła.

"Coś jest nie tak, to nie tylko dwutlenek węgla i nie tylko węgiel" - mówił. Przyznał, że choć ceny obu tych składników wzrosły, ale nie na tyle by - jak podkreślił - przedsiębiorcy potykali się z ofertami rzędu 400, czy nawet 500 zł za MW.

Jak powiedział, URE próbowało określić jakiś punkt odniesienia, według którego istniałaby "sprawiedliwa cena energii zanotowana na giełdzie z pierwotnej sprzedaży", czyli sytuacja, w której elektrownia sprzedaje energię przedsiębiorstwu obrotu na giełdzie. Wyjaśnił, że na to nałożono tzw. kolorowe obowiązki (czyli certyfikaty np. białe, zielone - PAP), niewielką marżę i wyszło, że MW powinien kosztować "w okolicach trzysta parę złotych".

"To uznaliśmy za sprawiedliwą cenę dla gospodarstw domowych" - powiedział Bando. Jak podkreślił, przedsiębiorstwa zawsze płaciły więcej niż odbiorcy indywidualni, ale pytanie, czy aż tyle.

"To jest pytanie do koncernów energetycznych. A jeśli na to pytanie nie potrafią odpowiedzieć, to jest to pytanie do właścicieli koncernów energetycznych" - ocenił Bando.

Zwracając się do przedsiębiorców wyraził opinię, że jeśli nie dywersyfikują sprzedawców energii i godzą się na zakup prądu po 400-500 zł, to popełniają bardzo duży błąd, wystawiają się na bardzo duże ryzyko. "Po drugie stajecie się trybikiem w machinie dalej napędzającej wzrost cen energii" - dodał.

Podczas rozmowy z dziennikarzami w kuluarach konferencji, Bando nie chciał ocenić, kto konkretnie odpowiada za wzrost cen energii.

"Trwa postępowanie, które pozwoli nam, a później prokuraturze na określenie, kto konkretnie jest winien. Mówimy o przekroczeniu zasad etycznego obrotu, etycznego handlu. Dzisiaj jest zdecydowanie za wcześnie, by wyciągać jakiekolwiek wnioski, jest jednak faktem, że państwowe firmy zdominowały rynek" - powiedział prezes regulatora.

"Po pięciu i pół miesiącach szczegółowych badań zgromadziliśmy taki materiał dowodowy, który umożliwił nam złożenie uzasadnionego wniosku" - poinformował. Jak dodał, fakt, że ceny energii rosną w gwałtownym tempie, jedynie z powodu rosnących cen uprawnień do emisji CO2 i cen węgla, "wydaje się w sposób jednoznaczny obalony".

Na pytanie PAP, czy może to oznaczać, że spółki, wykorzystując rosnące ceny węgla i uprawnień do emisji, chcą zarobić na odbiorcach energii, Bando odparł: absolutnie tak, ale proszę byśmy jasno sobie powiedzieli, że nie musi to dotyczyć spółek państwowych.

"W obrocie na giełdzie biorą udział różne podmioty, więc w żadnym wypadku nie należy dzisiaj wyciągać wniosku, że winne są przedsiębiorstwa państwowe" - podkreślił. One - jak mówił - zdominowały rynek, ale nie jesteśmy w stanie powiedzieć, kto odpowiada za nadmierny wzrost cen, kto przekroczył zasady etyczne, dopóki nie zostaną zakończone postępowania.

jw/PAP

Reklama

Komentarze

    Reklama