Reklama

Elektroenergetyka

Sierpień – miesiąc szczególny dla Energetyków

Fot. Pixabay
Fot. Pixabay

Dla branży energetycznej sierpień to zawsze ważny czas. Z jednej strony można podsumować wyniki związane z okresem zimowym i wiosennym, które dla spółek energetycznych są na ogół czasem żniw finansowych i wypłaty bonusów w przypadku realizacji założonych planów. Może też i dlatego od 1991 roku Dzień Energetyka jest hucznie obchodzony 14 sierpnia, a nie we wrześniu jak to było w czasach PRL. Z drugiej strony sierpień to okres intensywnych przygotowań do kontraktowania sprzedaży energii elektrycznej na następny rok, jak i prac remontowych przy blokach energetycznych oraz konserwacji linii wysokiego i średniego napięcia.

W tym roku sierpień dla energetyki był, jak nigdy, obfity w różnego rodzaju wydarzenia, i to przeważnie w takie, które nie napawały optymizmem energetyków. 13 sierpnia minął termin na składanie specjalnych oświadczeń przez małych i średnich przedsiębiorców oraz podmioty komunalne, chcących skorzystać z „dobrodziejstw” tzw. ustawy prądowej. Na chwilę więc ustała epopeja energetyczna zapoczątkowana 28 grudnia 2018 r. Problem polega jednak na tym, że już dziś polscy przedsiębiorcy dostają oferty od największych spółek obrotu, zakupu energii elektrycznej po cenach często wyższych o 50-60% od cen obowiązujących w 2019 roku, z wyraźnym ostrzeżeniem, że jeśli nie skorzystają z obecnej oferty, to w październiku ceny będą jeszcze wyższe.

Takie postępowanie państwowych spółek nie jest w zasadzie dla nikogo żadnym zaskoczeniem i trudno im się dziwić, bo trudno na dłuższą metę oszukiwać wolny rynek i mechanizmy gospodarcze. Jednak, gdyby miały się spełnić kilkudziesięcioprocentowe podwyżki cen energii elektrycznej od 1 stycznia 2020 roku, to miałoby to niewątpliwie bardzo istotny wpływ na wzrost wskaźnika inflacji w Polsce i tak najwyższej od ponad dekady. Na razie nie słychać o pomysłach, czy propozycjach, zapobieżeniu takiemu rozwojowi wydarzeń. Należy mieć nadzieję, że tym razem nie powtórzy się historia z końca grudnia 2018 roku, bo jak widać cząstkowe wyjście z tej sytuacji trwało aż do połowy sierpnia.

Sierpień nie okazał się też być łaskawy dla spółek energetycznych. Niewątpliwie potencjalnie istotnym ciosem dla planów budowy bloku węglowego o mocy 1000 MW Ostrołęka C, było uwzględnienie przez Sąd Okręgowy w Poznaniu powództwa Fundacji ClientEarth Prawnicy dla Ziemi o stwierdzenie nieważności uchwały NWZA Enei z 24 września 2018 roku, w sprawie wyrażenia kierunkowej zgody na przystąpienie do etapu budowy w ramach projektu Ostrołęka C. Nawet jeśli postanowienie sądu jest jeszcze nieprawomocne i spółka może je zaskarżyć, to nie da się ukryć, że ziścił się ważny element ryzyka, który wisiał nad tą inwestycją od początku, utrudniając jednocześnie i tak bardzo trudny proces pozyskiwania finansowania tego bloku energetycznego.

Sierpień nie jest również łaskawy dla PGE, największej polskiej spółki energetycznej, której to akcje osiągnęły historyczne minimum na poziomie poniżej 7,90 zł, podczas notowań na warszawskiej giełdzie papierów wartościowych 12 sierpnia. Można powiedzieć, że same notowania akcji na giełdzie nie mają bezpośredniego przełożenia na operacyjną działalność spółki, ale niewątpliwie działają psychologicznie na odbiór spółki przez inwestorów i akcjonariuszy. Jeśli dodamy do tego nieustannie – niemal od dwóch lat – bardzo słabe wyniki i co za tym idzie historycznie niską wycenę akcji Tauron i przedstawiane przez jego zarząd plany wyprzedaży jego aktywów, to nasuwa się pytanie : co się dzieje w polskiej energetyce? I żeby było jasne, specyficzny wirus nie dotyka wyłącznie państwowych spółek z branży energetycznej, czego dowodem są bardzo poważne problemy spółki ONICO, która walczy o przetrwanie, czy wielce rozczarowujące wyniki PGNiG po I półroczu 2019 roku.

Dodatkowo utrzymująca się niezmiennie bardzo dobra pogoda i wyjątkowo wysokie temperatury stanowią kolejny istotny element na energetycznej mapie ryzyka. Najniższe notowania stanu wód w rzekach, połączone z ich bardzo wysokimi temperaturami, klęska suszy w bardzo wielu regionach Polski, po raz kolejny skłaniają do fundamentalnej zmiany w myśleniu o polskiej energetyce. Póki co zapadła głucha cisza nad PEP 2040, a terminy związane z przyjęciem poprawionego dokumentu przez Radę Ministrów są przesuwane.

Miesiąc temu pisałem, że zmiana w polskiej energetyce powinna się opierać na modelu energetyki rozproszonej, postulowanej od wielu lat przez dr Włodzimierza Ehrenharta. Polska doktryna energetyczna powinna zakładać konsekwentne odwracanie ról poszczególnych źródeł wytwórczych i przejmowanie podstawowej pracy przez źródła rozproszone i OZE. Konwencjonalna energetyka węglowa w Polsce powinna sukcesywnie przejmować rolę gwaranta dostaw energii elektrycznej, z finalnym doprowadzeniem do „zero” emisyjnej gospodarki najpóźniej w 2050 roku.

Fundamentalne zmiany w polskiej energetyce nie będą możliwe do wprowadzenia jeśli na poważnie nie podejdziemy do problematyki efektywności energetycznej i rzeczywistej redukcji energochłonności polskiego PKB. Bez ograniczania konsumpcji energii elektrycznej, przy stałym wzroście całej gospodarki i przy niemal całkowitym odejściu od wysokoemisyjnych źródeł energetycznych, Polska nie będzie miała szansy na uniknięcie strukturalnych problemów w energetyce. Nowoczesna i przyjazna dla środowiska naturalnego energetyka jest wymogiem cywilizacyjnym. Alternatywą są wysokie ceny prądu, sztuczne powstrzymywanie podwyżek cen energii, życie w zatrutym środowisku i w dłuższej perspektywie czasowej, utrata konkurencyjności krajowej gospodarki.

Polska energetyka musi być obywatelska, z mocno zaznaczonym wpływem jednostek samorządu terytorialnego na rozwój systemu energetycznego na poziomie gmin i powiatów. Energetyka obywatelska jest gwarancją dostosowania energetyki do rzeczywistych potrzeb obywateli w ich małych ojczyznach, ograniczenia kosztów jej budowy lub rozbudowy, i co pewnie nie bez znaczenia, zwiększa bezpieczeństwo energetyczne kraju. W gestii władz samorządowych powinny być podstawowe decyzje w zakresie budowy – lub nie – farm wiatrowych, biogazowni, elektrowni wodnych czy instalacji solarnych.

Polska energetyka musi być zdrowa, to znaczy produkcja energii nie może powodować zagrożenia dla życia i zdrowia obywateli. Stąd też nieuniknione jest systematyczne odchodzenie od energetyki opartej na monokulturze węglowej oraz zaprzestanie prowadzenia inwestycji, które w sposób inwazyjny naruszają środowisko naturalne. Pełna symbioza pomiędzy energetyką a środowiskiem nie może być tylko pustym hasłem, a realną doktryną polityczną i wyznacznikiem działania dla wszystkich interesariuszy mających wpływ na kierunek, w którym będzie podążać polska energetyka, mając na pierwszym miejscu dobro CZŁOWIEKA, a nie partykularne interesy różnych grup nacisku. Jeśli tak się nie stanie, to ostatnią deską ratunku będzie oddanie się polskiej energetyki pod opiekę świętego Maksymiliana Kolbe – patrona energetyków.

Jerzy Kurella

Ekspert ds. energetycznych Instytutu Staszica

Reklama
Reklama

Komentarze