Elektroenergetyka
Quo Vadis Ameryko? Wizyta Ricka Perry'ego w Polsce w cieniu amerykańskiej polityki [KOMENTARZ]
Sekretarz Energii USA Rick Perry odwiedzi w tym tygodniu Polskę, Czechy, Węgry i Ukrainę, by rozmawiać o rozwoju współpracy energetycznej. Data wizyty jest nieprzypadkowa, bowiem już dziś w Stanach Zjednoczonych odbędą się wybory do Kongresu, które mogą utrudnić administracji Donalda Trumpa kontynuację agresywnej polityki w zakresie rynku ropy, węgla i gazu.
Kluczem do zwycięstwa Trumpa w wyborach prezydenckich 2016 roku było niespodziewane wygranie w Pasie Rdzy, czyli północno-wschodnim regionie USA, w skład którego wchodzą takie stany jak: Pensylwania, Zachodnia Wirginia, Ohio, Indiana, Iowa i Wisconsin. Określenie „Rust Belt” to tak naprawdę obelga – oznacza zniszczenie, zepsucie, przemijanie czasów świetności tego dawnego centrum ciężkiego przemysłu Ameryki. Pierwotnie był on nazywany „Steel Belt”, jednak od lat 80. XX w. zaczął „rdzewieć”. Prezydent Trump obiecał mieszkańcom tych stanów powrót do dawnej, przemysłowej świetności. W przypadku takich stanów jak Zachodnia Wirginia obietnice dotyczyły zwiększenia wydobycia węgla i stawiania przede wszystkim na rozwój sektora energii - nawet kosztem porozumień międzynarodowych i degradacji środowiska.
Dotychczasowe działania prezydenta podążały za tymi obietnicami. Już w pierwszych dniach prezydentury Trump odwrócił decyzję swojego poprzednika i zezwolił na budowę ropociągu Keystone XL, który łączy złoża ropy w kanadyjskiej prowincji Alberta z Zatoką Meksykańską w Port Arthur w Teksasie. Później wypowiedział uczestnictwo USA w Porozumieniu Paryskim, co zachęciło inwestorów, by zwiększać wydobycie poprzez fracking. Wreszcie, korzystając na decyzji Republikanów z 2016 r. dotyczącej zniesienia zakazu eksportu gazu i ropy, Administracja Trumpa zwiększyła wydobycie. Efektem było wyprzedzenie w br. Rosji w klasyfikacji największych eksporterów gazu.
Na tych działaniach zyskiwała także Polska i nasz region. Trump postrzega nasz kraj jako potencjalne źródło oporu wobec znienawidzonej przez siebie Unii Europejskiej oraz Niemiec. Wspiera więc zarówno politykę rządu PiS, jak również inicjatywę Trójmorza. Taka strategia współgra z faktem pewnego opóźnienia regionu w stosunku do zachodu Europy – nasza część kontynentu jest wysoce zależna od rosyjskich dostaw „błękitnego paliwa” poprzez gazociągi powstałe jeszcze za czasów Żelaznej Kurtyny. Tymczasem zapotrzebowanie na energię szybko rozwijających się państw regionu wzrasta, stwarzając duży potencjalny rynek zbytu dla USA. Popchnięciu nas w ramiona Amerykanów mogą także służyć sankcje na Iran, które blokują rozwój relacji gospodarczych tego kraju z państwami Europy Środkowo-Wschodniej, będącymi jednocześnie członkami NATO.
Zmiana władzy w Kongresie może doprowadzić do pewnych korekt w polityce energetycznej supermocarstwa. Demokraci w Kongresie z pewnością będą chcieli zmusić prezydenta do intensyfikacji działań na rzecz ochrony klimatu. Dotychczas Trump odnosił się tych kwestii sceptycznie, uważając, że służą one głownie obniżaniu siły ekonomicznej USA. Niejako potwierdzeniem tej tezy jest zatrudnienie profesora fizyki z Uniwersytetu w Princeton, Williama Happera, jako starszego dyrektora Narodowej Rady Bezpieczeństwa. Happer to jeden z najsłynniejszych amerykańskich negacjonistów klimatycznych. Utrzymuje on, iż tylko mała część globalnego ocieplenia związana jest z działalnością człowieka, zdecydowana większość zaś to wynik naturalnych procesów klimatycznych.
Warto zaznaczyć, iż wakaty na stanowiskach doradczych w zakresie zmian klimatu są w Białym Domu Donalda Trumpa przewlekłe – stanowisko doradcy ds. polityki energetycznej i zmian klimatu jest nieobsadzone od lutego 2018 roku, kiedy dotychczasowy doradca, David Banks, zrezygnował z powodu nieotrzymania dostępu do informacji poufnych. Od tego czasu stanowisko nie zostało obsadzone. Inne powiązane z tematem klimatu stanowisko, a więc Dyrektor Biura Polityki Naukowej i Technologicznej (ang. Office of Science and technology Police, OSTP), było nieobsadzone od początku kadencji Trumpa aż do sierpnia bieżącego roku, kiedy powszechnie szanowany Kelvin Droegemeier został jednogłośnie zatwierdzony przez Senat. Jak zatem widać dla prezydenta USA polityka klimatyczna nie jest priorytetem, wolał skoncentrować się na maksymalizacji wydobycia, produkcji i eksportu paliwa, co wraz z bardziej Demokratycznym parlamentem może się zmienić.
Innym ważnym aspektem, który ciągle rozpatrywany jest na łonie Senatu, jest kompleksowa ustawa o energetyce i zasobach naturalnych (ang. Energy and Natural Resources Act, S.1460). O ile ta ustawa współtworzona została przez liderki senackiej komisji do spraw energii z obu partii – Lisę Murkowski z Partii Republikańskiej i Marię Cantwell z Partii Demokratycznej, to jednak jej procedowanie ugrzęzło w Senacie i trwa już 1,5 roku. W przypadku przejęcia pełni władzy w obu izbach amerykańskiego parlamentu (na co eksperci dają 15% szans) Demokraci znacznie większą wagę przyłożą do kwestii promocji odnawialnych źródeł energii, walki z emisja,i i ograniczania degradacji środowiska, nawet kosztem ekonomicznej przewagi, choćby nad Chinami. Nawet w przypadku przejęcia przez Demokratów tylko izby niższej Kongresu, Republikanie w Senacie musieliby iść na znaczne ustępstwa wobec tego rodzaju rozumowania.
Nie ulega wątpliwości, iż bez względu na szczegółowe wyniki wyborów, zwiększy się reprezentacja i wpływ Demokratów w amerykańskim Parlamencie, a to oznacza trudności w implementacji bezkompromisowej polityki energetycznej Donalda Trumpa. Większe zainteresowanie kładzione będzie na sprawy klimatyczne i kwestie „czystej” energii. Programy takie jak kalifornijski projekt wdrożenia 15% samochodów zeroemisyjnych do 2020 roku mogą być wprowadzane także na szczeblu federalnym. W tej układance niewiadomą jest stosunek Demokratów do zwiększonego eksportu gazu, w tym także do takich państw jak Polska.
Wizyta Ricka Perry’ego w Polsce jest zatem istotna, ponieważ może mieć na celu uspokojenie pewnych obaw konserwatywnych rządów w Europie Środkowo-Wschodniej, co do działań nowego amerykańskiego parlamentu. Rick Perry, jako wieloletni gubernator stanu Teksas, jest postrzegany jako naczelny reprezentant lobby energetycznego w rządzie Trumpa. Dobre relacje z nim mogą potencjalnie ułatwić kontynuację współpracy z Polską w zakresie importu surowców energetycznych z USA, pomimo zmiany władzy w Kongresie.