Reklama

Analizy i komentarze

Polski przemysł chce mrożenia cen energii, apeluje do rządu. „Sami sobie nie poradzimy”

Autor. traimakivan / Envato Elements

Gdy kończyć ma się mrożenie cen energii dla odbiorców indywidualnych, o taki mechanizm apeluje branża energochłonna w Polsce. Jak przekonują przedstawiciele dużego przemysłu, zamierzają inwestować w niskoemisyjne źródła energii i technologie, ale jeśli mają konkurować na europejskim rynku, będzie im potrzebna pomoc.

– Jesteśmy zdania, że powinniśmy możliwie szybko wprowadzić limity cen energii elektrycznej dla firm, które zadeklarują, że utrzymają działalności produkcyjnej do końca tej dekady – powiedział Henryk Kaliś, prezes Izby Energetyki Przemysłowej i Odbiorców Energii (IEPiOE), organizacji branżowej zrzeszającej największe firmy energochłonne w kraju.

To najdalej idący z postulatów, które przedstawił sektor podczas konferencji „Oczekiwania firm energochłonnych wobec polityki gospodarczej Polski, sektora energetycznego i polskiej nauki”.

Duży przemysł chce cen maksymalnych energii

Zdaniem Kalisia zakłady energochłonne (najwięksi odbiorcy energii elektrycznej) powinny mieć zagwarantowaną maksymalną cenę za prąd na poziomie 60 euro/MWh, czyli około 260 zł/MWh do 2030 roku. To dużo poniżej aktualnych cen na giełdzie energii: na rynku dnia następnego to ok. 355 zł/MWh, a w kontraktach na rok 2025 - 430 zł/MWh. Tylko że to ceny „pokryzysowe”. Nie tak dawno, bo w 2020 roku przemysł mógł kontraktować energię elektryczną na kolejny rok za niewiele ponad 230 zł/MWh (średnia cena), a rok później ta cena wzrosła do 384 zł/MWh.

Reklama

Przedstawiciele sektora podkreślali, że np. w hutnictwie polskie podmioty przegrywają konkurencję z Niemcami i Włochami. Powód? Tamtejsi producenci mają tańszą energię. Z wyliczeń Hutniczej Izby Przemysłowo-Handlowej wynika, że w Niemczech kontrakty na dostawy energii elektrycznej na rok 2025 zamykają się w 81 euro/MWh, a w Polsce – 107 euro/MWh.

Zdaniem przedstawicieli branży konkurencja na rynku unijnym, za sprawą interwencji innych państw, została zaburzona i czas na to zareagować. Zwłaszcza że ceny uprawnień do emisji CO2 (ETS) spadły do dawno niewidzianych poziomów, ok. 55 euro/MWh. To, w połączeniu z pomocą w postaci mechanizmu maksymalnych cen, miałoby dać dodatkowy impuls dla przemysłu.

MRiT: powstanie zespół ds. przemysłu energochłonnego

Wniosek sektora jest jeden – nadal jest drogo. Dlatego, jeżeli polska gospodarka chce konkurować z innymi, rząd powinien wyciągnąć rękę do największych odbiorców energii elektrycznej. Choćby dlatego, że w ich działalność uderzyły nie tylko ceny prądu czy gazu, ale i koszty związane z przestawieniem się na mniej emisyjne technologie (np. wdrożenie wodoru) i konieczność inwestowania we własne źródła energii (do czego zachęcać ma możliwość m.in. budowy linii bezpośrednich).

Reklama

– Wszystkie energochłonne firmy pracują nad niskoemisyjną produkcją, co generuje olbrzymie koszty, ale niskoemisyjne technologie dla produkcji potrzebują też mnóstwo mocy – mówił Henryk Kaliś.

Jeszcze zanim przedstawiono ten postulat, wiceminister rozwoju i technologii Waldemar Sługocki, zapewniał, że jego resort nie zapomni o dużym przemyśle. – Zdajemy sobie sprawę z potencjału przemysłu energochłonnego, który odpowiada za 5 proc. PKB Polski i zatrudnia 400 tys. osób – mówił. Wiceminister zadeklarował przy tym, że w MRiT powstanie specjalny zespół ds. przemysłu energochłonnego.

Wiele postulatów, przemysł wskazuje winowajcę

Apel o ustanowienie maksymalnej ceny energii nie był jedynym postulatem, który przedstawiła branża. Lista składa się z ponad 20 pomysłów i propozycji. Wśród nich znalazły się m.in. implementacje unijnych dyrektyw, ale też propozycja, by przywrócić zniesione w 2022 r. tzw. obligo giełdowe. Sektor oczekuje też działań po stronie władz i wytwórców energii elektrycznej: chce, by w krajowym systemie było więcej tańszego prądu z OZE.

Co więcej, ceny energii elektrycznej na krajowym rynku najwidoczniej tak doskwierają producentom, że szukają jej u sąsiadów. „Umożliwienie odbiorcom przemysłowym dostępu do importowanej energii elektrycznej, w ramach kontraktów terminowych, poprzez jej bezpośredni zakup od wytwórców lub w kontraktach zawieranych na europejskich giełdach energii” – czytamy.

Reklama

Poszukiwanie oszczędności trwa na całego, ale za drogi prąd branża bardziej wini nie wytwórców energii, a sektor wydobywczy w Polsce. – Coś z tym trzeba zrobić, trzeba ten problem rozwiązać – powiedział Kaliś, gdy przedstawiał szacunki dotyczące kosztów wydobycia węgla kamiennego w Polsce.

Jak mówił, obecne koszty wydobycia to około 900 zł/t, gdy w 2022 r. wynosiły 280 zł/t. Tymczasem importowany węgiel (według cen ARA) można kupować ok. 109 euro, czyli ponad 460 zł/t. Drogi węgiel z kopalń trafia później do elektrowni, a tam do ostatecznych kosztów wytworzenia energii elektrycznej należy doliczyć jeszcze m.in. cenę emisji CO2. Efekt: ceny za energię elektryczną w Polsce są jednymi z najwyższych w UE i coraz mocniej dociska to przemysł. – Sami sobie nie poradzimy – podsumował szef IEPiOE.

Reklama

Komentarze

    Reklama