Reklama

Analizy i komentarze

Nowa faza wojny. Rosja chce zniszczyć ukraińską energetykę [KOMENTARZ]

Autor. Szkoła w Czernihów po atakach rosyjskich wojsk. Fot. Emilio Morenatti/Euromaidan Press (@EuromaidanPress)/Twitter

W ostatnich dniach widoczna jest różnica w wojnie w Ukrainie: ataki rakietowe nasilają się i coraz częściej, Rosjanie uderzają bezpośrednio w infrastrukturę energetyczną – pisze prof. Konrad Świrski.

Reklama

Jest to okropne, ale cały świat zaczyna przyzwyczajać się do ciągłej wojny w Ukrainie. Znowu mija kolejny dzień walk i kolejny raz widzimy zdjęcia rosyjskich uderzeń w bloki mieszkalne i zwykłych ludzi na ulicach.

Reklama

Już na początku maja w blogowym wpisie przewidywałem, że nastąpi „brutalizacja" wojny i naturalną konsekwencją będzie próba odcięcia Ukraińców od dostaw energii i ciepła. O ile na początku wojny – raczej w ogóle nie atakowano systemu energetycznego (linie i elektrownie) to właśnie kwiecień – maj to pierwszy okres ostrzału rosyjskich rakiet – wtedy głównie stacje rozdzielcze i zasilanie linii kolejowych (chodziło o sparaliżowanie dostaw dla ukraińskich wojsk). Równolegle postępowało zajmowanie samych elektrowni - od największej atomowej (6000 MW Zaporoska) a potem m.in. duża cieplna (bloki węglowe i gazowe ponad 3000 MW) w Wuhłehirsku na północ od Doniecka.  Ukraina traciła możliwości generacji energii, jej linie przesyłowe i dystrybucyjne były często niszczone (szczególnie obszary wschodnie), ale jednocześnie cały czas utrzymywało się nieprzerwane zasilanie mieszkańców w energię - m.in. z powodu radykalnego spadku zapotrzebowania (co pokazuje, jak zatrzymał się przemysł) – z fragmentarycznych danych można było wywnioskować, że dobowy szczyt to aktualnie w Ukrainie ok. 12-13 GW (przed wojną dwa razy więcej).

Teraz zmieniło się to jeszcze na gorsze. Od kilku dni następuje nowa faza wojny – Rosjanie bezpośrednio atakują obiekty energetyczne dla zatrzymania dostaw energii i ciepła. Według ukraińskiego ministra energetyki około 30% ukraińskiej infrastruktury energetycznej zostało uszkodzone w tym tygodniu – co świadczy, że większość rosyjskich rakiet i dronów atakowało elektrownie i kluczowe stacje rozdzielcze i że na dodatek, pomimo że były mało precyzyjne to w teren elektrowni i elektrociepłowni trafiły i w dużej ilości miast były problemy z zasilaniem.

Reklama

W samym Kijowie (widzieliśmy wybuchy w centrum miasta) – doszło do awaryjnych wyłączeń, ale według ostatnich komunikatów sytuacja została opanowana i zasilanie jest przywrócone. Same dane o stratach w generacji nie są publikowane (i zresztą nie powinno się podawać dokładnych miejsc gdzie trafiły pociski i co nie działa), ale jednym ze skutków jest wprowadzenie reżymu ograniczeń (wyłączeń) dostaw energii (można to widzieć w komunikatach jednego z największych operatorów energia do większości firm będzie dostarczana rotacyjnie, także mieszkańcy muszą dostosowywać się do aktualizowanego harmonogramu). Jest też oficjalny apel władz i firm energetycznych o ograniczanie zużycia w szczycie (podobno spadło ok. 25 %).  Z punktu widzenia całego kraju – sytuacja na pewno też nie jest bardzo dobra – świadczy o tym oficjalne zatrzymanie eksportu energii z Ukrainy. Strategia rosyjska jest brutalna, ale prosta i mordercza – nawet mało celnymi rakietami i dronami, nawet przy wzmocnionej obronie przeciwlotniczej – da się trafić w elektrownie i kluczowe kawałki sieci – tak aby sparaliżować życie mieszkańców. Co istotne – na razie Rosjanie nie atakują elektrowni jądrowych, ale skupiają się na tzw. TEC (elektrociepłownie miejskie) i ewentualnie stacje dystrybucyjne zasilające miasta. W efekcie Ukraina może mieć dalej pewną generację energii (z pozostałości sektora jądrowego), ale w miastach mogą nastąpić problemy z dostawą. Co gorsze – za chwilę przyjdą chłodniejsze dni i systemy ciepłownicze wielkich ukraińskich miast – mogą stać się niewydolne - i to chyba główny cel Rosjan na dziś. W samych szczegółach ataków i ukraińskich stratach – obowiązuje cisza informacyjna. Ukraina wyciągnęła wnioski dotyczące możliwości wykorzystania nawet najdrobniejszych informacji z social mediów – wobec czego w teorii (rozporządzenia) jak i w praktyce (teraz to standardowa procedura dla wszystkich w Ukrainie i szczególnie osób kierowniczych w energetyce) – nie publikuje się żadnych zdjęć ani szczegółów dotyczących wyników uderzeń rosyjskich rakiet ani konkretnych problemów z zasilaniem.

Czytaj też

Patrząc jeszcze krok dalej – sprawa elektrowni jądrowych – tu wielkie zagrożenie związane z przejętą przez Rosjan Elektrownią Zaporoską - gdzie wszystkie bloki są wyłączone, ale co chwila pojawia się informacja o odłączeniu elektrowni od sieci (nawet wyłączone bloki musza przez dłuższy okres być chłodzone – realizuje się to też poprzez zasilanie awaryjne (pompy i generatory Diesla) oraz dostawę paliwa do niego (paradoks, że z Ukrainy, ale są informacje o wstrzymaniu konwoju z paliwem). Nie można więc wykluczyć scenariusza – szczególnie jeśli kolejna ukraińska ofensywa zagroziłaby odbiciem elektrowni, że najeźdźcy w finalnym akcie desperacji zdecydują się na zniszczenie awaryjnego chłodzenia bloków jądrowych i jeśli nawet nie spowodują kolejnego Czarnobyla to doprowadzą przynajmniej do takich awarii, że elektrownia stanie się bezużyteczna na lata. A dalej następny krok – w końcu zawsze możliwy – do tej pory nikt nie atakował rakietami samego reaktora – ale w końcu przekroczono już tyle czerwonych linii ze hipotetyczny atak na inne (pracujące) ukraińskie elektrownie jądrowe też jest możliwy – w końcu rosyjska propaganda na pewno znajdzie na to jakieś wytłumaczenie.

Niestety na dziś dalej nie widać „światełka w tunelu". Ataki rosyjskie będą się powtarzać – to właściwie pewne i jest to podstawowa strategia nacisku wobec braku możliwości postępów wojsk lądowych. Pomimo działania ukraińskiej obrony przeciwlotniczej – dalej rakiety i drony przedzierają się przez nią i będą powodować nowe zniszczenia. Obie strony wzmocnią jedynie uderzenia i obronę - Rosjanie będą strzelać a Ukraina, jak najszybciej będą wprowadzać do działania nowe jednostki obrony p-lot – a kraje UE i NATO jak widać będą dostarczać takie systemy w trybie ekspresowym. Skuteczność samych uderzeń więc pewnie spadnie co może jeszcze bardziej „zbrutalizować" rosyjskich dowódców (o ile w ogóle to możliwe) nawet aż do uderzenia na początek w wyprowadzenie mocy a potem w same jednostki generacji w elektrowniach jądrowych Ukrainy. Na pewno wpłynie to wszystko na pogorszenie stanu ukraińskiej gospodarki – ciężki przemysł jest pod presją a nawet IT który to sektor optymistycznie przekazuje ze właściwie jest przygotowany do problemów przez internetowe połączenia za pomocą Starlinków oraz zapasowe generatory energii – tez nie będzie działał bez problemów. Z drugiej strony, ataki nie wpłyną na załamanie ducha oporu (w końcu można przypomnieć sobie czasy II wojny światowej i bombardowania Londynu) a raczej będą przynajmniej czasowo utwierdzać ukraiński gniew i chęć obrony ojczyzny.

Następne tygodnie – to rodzaj ciągłej walki i obrony. Można się spodziewać tylko intensyfikacji dostaw nowoczesnej broni dla obrony przeciwrakietowej, a na pewno warto tez już przygotowywać i wysyłać duże agregaty awaryjne (są dostępne na rynku modułowe systemy nawet o mocach 20-50 MW) które będą kluczowe – o ile sama naprawa sieci może być prowizoryczna i relatywnie szybsza to przy uderzeniach w elektrociepłownie to czas napraw liczony będzie w miesiącach co najmniej. Potencjalnie wydaje się, że może nastąpić duży problem z ogrzewaniem mieszkań (duszę miasta to systemy ciepłownicze miejskie które mogą przestać działać). Warto chyba tez jak najszybciej zintensyfikować (coś się dzieje ale chyba na zbyt wolną skalę) – budowę kolejnych połączeń transgranicznych z Ukrainą – w najczarniejszych scenariuszach – za chwilę wojenna a i powojenna Ukraina – wcale nie musi mieć nadwyżek generacji a raczej może desperacko potrzebować dostaw energii z zagranicy.

Wszyscy musimy wspomagać Ukrainę i nie przechodzić obojętnie wobec kolejnych komunikatów z frontu. Musimy też zaakceptować wyższe ceny paliw i wyższe rachunki za energię. Nasze problemy (nawet patrząc na wzrost kosztów energii – niezależnie od programów zamrażania cen czy bez nich) – są jednak naprawdę mniejsze niż konieczność schodzenia do schronów przy atakach rakietowych i potencjalny brak energii i ciepła w zimie – chyb a większość z nas nie wyobraża sobie jak można wtedy cierpieć. W końcu „nie ma wolnej Polski bez wolnej Ukrainy", a więc rosyjskie ataki – uderzają także w nas.

Prof. Konrad Świrski

Reklama
Reklama

Komentarze