Analizy i komentarze
Nedobre novinky. Czesi wyprzedzili Polaków w transformacji energetycznej
Polska powinna przyjrzeć się temu, jak Czesi prowadzą swoją transformacją energetyczną, bo dzieli z nimi sporo problemów. A raczej: dzieliła, gdyż Czesi z dużą częścią z nich sobie poradzili.
Choć Polska i Czechy zaczynały ze względnie podobnych poziomów, jeśli chodzi o transformację energetyczną, to Praga zaczęła solidnie wyprzedzać Warszawę w tej materii. Co więcej – dystans między czeską i polską gospodarką energetyczną wkrótce się powiększy.
Proces
Jeszcze całkiem niedawno Polska i Czechy miały dosyć podobny miks elektroenergetyczny. W 2000 roku za ok. 70% czeskiej produkcji energii elektrycznej odpowiadał węgiel; w Polsce odpowiadał on wtedy za ok. 90, a obecnie za ok. 60% generacji. Średnia intensywność emisji z energetyki Czech sięgała wtedy ok. 770 gramów CO2/kWh, a Polski – 950 g CO2/kWh. Jednakże po 25 latach różnice między tymi dwoma systemami energetycznymi są widoczne gołym okiem. Obecnie węgiel to ok. 35% czeskiego miksu, a wskaźnik intensywności emisji sięga 450 g CO2/kWh. Jest to wciąż wynik dość spory, dwa razy więcej od średniej unijnej, ale i tak mniejszy niż ten, którym może pochwalić się Polska – 650 g CO2/kWh.
Energetyczna różnica między dwoma krajami polega przede wszystkim na dysponowaniu atomem. Czechy – w odróżnieniu od Polski – nie porzuciły rozpoczętego jeszcze w poprzednim ustroju projektu elektrowni jądrowej Temelin (przedsięwzięcie ruszyło w 1987 r., a więc tuż po katastrofie w Czarnobylu i tuż przed transformacją ustrojową), tylko kontynuowały go i zakończyły w 2003 r. Dzięki temu miały już dwie jednostki jądrowe – druga to Dukovany, ukończona w roku 1987. Obecnie Czechy przeprowadziły przetarg na rozbudowę EJ Dukovany, w którym wygrał koreański koncern KHNP; Praga uzyskała też zgodę Komisji Europejskiej na model finansowania jednostki. Możliwa jest również rozbudowa Temelina. Oznacza to, że już wkrótce udział energetyki jądrowej w czeskim miksie wzrośnie z obecnych 40% do ok. 60%. Istotnie obniży to intensywność emisji oraz zmniejszy lukę konieczną do zapełnienia innymi źródłami.
Polska nie ma na razie żadnej elektrowni jądrowej – jednak dysponuje lepszymi od Czech warunkami do generacji energii ze źródeł odnawialnych. Specyficzne położenie oraz rozległość parków narodowych sprawiają, że w czeskim systemie praktycznie nie ma mocy w energetyce wiatrowej. Polacy zaś mogą rozwijać je w dużej skali, zarówno na lądzie jak i na morzu. Niestety, Warszawa sama ograniczyła ten potencjał wprowadzając tzw. ustawę wiatrakową, która jest obecnie modyfikowana. Niemniej, Polska ma ok. dwukrotnie większy udział OZE w miksie (26% vs. 15%). To nie zmienia jednak faktu, że w Czechach ponad połowa energii elektrycznej jest generowana ze źródeł bezemisyjnych.
Zamek
Znaczne różnice między polską i czeską transformacją zachodzą w kwestii energetyki węglowej. Praga chce szybko wychodzić z węgla – koniec generacji energii elektrycznej z tego surowca ma nastąpić w 2033 roku; wcześniej, bo w 2026 roku, zamykają się ostatnie kopalnie węgla kamiennego. Co ciekawe, zakłady znikną, choć są rentowne. Długoletni pracownik spółki energetycznej ČEZ z którym autor rozmawiał podczas pobytu w Pradze powiedział, że gdyby kopalnie były nierentowne, to nikt by ich siłą nie trzymał przy życiu. Polacy mogą jedynie pozazdrościć takiego podejścia – polski rząd w Warszawie w 2021 roku obiecał bowiem górniczym związkowcom utrzymywanie węgla bez względu na koszty do roku 2049. Oznacza to konieczność udzielenia górnictwu pomocy publicznej na poziomie ok. 80 mld zł tylko do 2030 roku. Inne koszty (np. związane z koniecznością wykupu uprawnień do emisji) trudno dokładnie zaprognozować, ale można bezpiecznie założyć, że będą ogromne.
Co ciekawe, Czesi – podobnie jak Polacy – obawiają się tzw. luki wytwórczej. Według czeskich analiz w latach 40. Tamtejszy system może mieć problem z deficytem mocy ze względu na wygaszenie węgla, możliwą potrzebę odstawienia części reaktorów i potencjalne problemy takich rozwiązań, jak SMR-y. Jednakże Praga dostrzega to zagrożenie już teraz i myśli, co z tym zrobić, choć ma jeszcze ok. 20 lat zapasu. Polska zderzy się z luką wytwórczą już za ok. 5 lat, być może za mniej. Tymczasem poważnej dyskusji decydentów na ten temat praktycznie nie ma. A to przecież powinien być główny punkt kampanii wyborczych.
Czeska transformacja energetyczna już jest o spory krok przed Polską, co może przełożyć się na przyszłe przewagi gospodarcze południowych sąsiadów Polaków. Systematyczna i konsekwentna reakcja Czechów na wyzwania związane z transformacją energetyczną pozwoli im nie tylko uniknąć zagrożeń i kosztów – w dłuższej perspektywie czeska gospodarka energetyczna może stać się bardziej konkurencyjna od polskiej, co przyczyni się do wzrostu jej znaczenia na rynku europejskim, podczas gdy Warszawa stanie przed trudnymi wyborami związanymi z dekarbonizacją i modernizacją swojego sektora energetycznego.