Reklama

Portal o energetyce

Dlaczego z Niemcami? Przedwojenne dylematy geopolityczne powracają podczas kolejnej rocznicy niepodległości

Fot. Internet.
Fot. Internet.

Kolejne święto niepodległości to kolejna -tym razem 94- rocznica wielkich zmian politycznych w sercu Europy, tymczasem przed Polską stoją nadal podobne dylematy geopolityczne, co w dwudziestoleciu międzywojennym.



Niemcy

Nie bez powodu wielkie emocje w kraju wzbudziła niedawno wydana książka Piotra Zychowicza „Pakt Ribbentrop-Beck”, korespondująca z rzeczywistym, postępującym zbliżeniem polsko- niemieckim i gwałtownym wzrostem znaczenia RFN w Europie. Na oficjalnych stronach MSZ znajdziemy już dwa blogowe wpisy na ten temat, a przecież dopiero uruchomiono nową odsłonę wspomnianej witryny. Sam Minister Spraw Zagranicznych moim zdaniem także nawiązuje do tez Zychowicza i ostatnimi czasy kreuje się na człowieka, który poprawia polską historię. Poprawia w sposób „pragmatyczny” w przeciwieństwie do „romantycznej” opozycji a świadectwem tego jest berlińskie przemówienie sygnalizujące zacieśnianie więzów z Niemcami. Oficjalnie z powodu konieczności neutralizacji tego państwa w obrębie Unii Europejskiej, którą należy utrzymać przy życiu za wszelką cenę. W rzeczywistości natomiast po to, aby wykorzystać według ministerialnych zamysłów „niemiecką trampolinę” i wciągnąć Polskę do klubu czołowych graczy starego kontynentu. Problem w tym, że będzie to oznaczało izolację naszego kraju w tym ekskluzywnym klubie. Izolację z powodu miejsca, które zajmiemy nie dzięki własnemu potencjałowi, ale dzięki poparciu Berlina. W tym sensie bardziej korzystną opcją poprawiania rodzimej historii byłaby powściągliwość w stosunku do Niemiec i rozbudowa politycznego zaplecza w orientacji południkowej- od Skandynawii, wokół której skupiają się również kraje bałtyckie po Grupę Wyszehradzką Plus (z Rumunią). Siłę Berlina w Unii Europejskiej powinno się balansować za pomocą takiego geopolitycznego Międzymorza, inaczej wzrastające wpływy Bundesrepubliki mogą je osuszyć i przekształcić w nową formę Mitteleuropy.


Rosja


Podobnie jak coraz bardziej asertywne Niemcy, III Rzeczpospolita musi poradzić sobie z coraz pewniejszą siebie Rosją. Tutaj Minister Sikorski również przyjął postawę reformisty rodzimej historii i przeprowadza reset z Moskwą za pomocą działań bilateralnych i idei Trójkąta Kaliningradzkiego. Dziś przekuwa się ją na Szucha w konkret. Jednym z nich jest korzystna dla Rosji umowa o małym ruchu granicznym z Kaliningradem. Do takiego rozwiązanie Prezydent Putin dążył od niemal dekady (padały np. propozycje powstania eksterytorialnej kolei Moskwa-Kaliningrad przez m.in. terytorium litewskie). Tymczasem Polska nie zyskując na umowie nic- nie zniosła ona bowiem ceł, nie uregulowano w niej kwestii żeglugi po Cieśninie Pilawskiej i blokowania przez Rosjan portu w Elblągu, (wyłączono z porozumienia porty i lotniska) dała projektowi zielone światło. Wiele wskazuje również, na to że reset może dotyczyć kwestii energetycznych, co przejawia się ostatnio nie tylko w obniżce cen gazu, czy rekordowym kontrakcie Orlenu dotyczącym dostaw ropy naftowej, ale szerzej w haśle „albo łupki albo atom”. Myślę, że taka postawa MSZ wynika właśnie z „kwestii niemieckiej”. Pewność jaką daje ścisły związek z Niemcami i popieranie ich wszelkich inicjatyw powoduje, że czerwona linia jaką wyznaczają one Rosji przebiega wzdłuż Bugu. I faktycznie w zawoalowanej formie ostrzeżenie dotyczące nie przekraczania tego limesu pod kątem Putina padło z ust Angeli Merkel na Westerplatte. Taka sytuacja ma jednak swoje mroczne strony, jest nią w zasadzie pozostawienie wolnej ręki Moskwie na dawnym obszarze postsowieckim, którego nie objęły zachodnie procesy integracyjne. Pierwszymi symptomami podziału stref „uprzywilejowanych interesów” w Europie jak nazywa je Siergiej Ławrow jest stosunek RFN do kwestii Naddniestrza, bojkot Ukrainy, czy wyjątkowa niechęć jaką Berlin darzył Micheila Saakaszwilego i jego ekipę. Taki podział jak już wspomniałem może się odbić czkawką również „Mitteleuropie”... Ruchy resortu Sikorskiego bazujące na podejmowanej próbie wzmacniania buforów geopolitycznych oddzielających nas od Rosji (jako dodatkowych obok gwarancji Berlina zabezpieczeń) napotykają, więc na bazie polityki zbliżenia z Niemcami na trudności. Bundesrepublika jak łatwo zauważyć straciła już zainteresowanie Partnerstwem Wschodnim. Pierwotne wsparcie dla tego projektu wynikało jedynie z próby zrównoważenia francuskiego analogu dotyczącego Morza Śródziemnego. Intratna współpraca z Rosją w połączeniu z zachowaniem przez nią czerwonej linii przebiegającej wzdłuż Bugu jest zatem na dzień dzisiejszy korzystniejsza dla Niemiec od koncepcji polskiego protegowanego. Receptą na taki stan rzeczy znów wydaje się większa elastyczność Rzeczpospolitej wobec swojego zachodniego sąsiada i wzmacnianie południkowych relacji geopolitycznych, o których wspomniałem. Kluczowe pod tym względem są szczególnie inicjatywy energetyczne na obszarze od Skandynawii i państw bałtyckich po Grupę Wyszehradzką Plus. Mam tu na myśli wykorzystanie Estonii do blokowania budowy kolejnych nitek Nord Streamu, budowę polskiej elektrowni atomowej, mostu energetycznego z Litwą i izolowanie Kaliningradu. Wszystkie te projekty – a wymieniłem pierwsze z brzegu- wzmocnią pozycję Polski zarówno w wymiarze regionalnym jak i europejskim, ale co warto zaznaczyć godzą w interesy niemieckie i rosyjskie a ich realizacja z powodu dbałości o relacje dwustronne wcale nie jest oczywista.


Mocarstwo zamorskie czyli odskocznia od układu Niemcy- Rosja


Wreszcie podobnie jak w międzywojniu aktualny pozostaje dziś wariant wpływania Polski na tradycyjny układ Niemcy- Rosja. Jest nim mocarstwo zamorskie, w roli Wielkiej Brytanii występują natomiast Stany Zjednoczone. W tej kwestii polityka Sikorskiego także stanowi próbę poprawienia rodzimej historii za pomocą Niemiec. Działania resortu wskazują na to, że związek z Berlinem i uzyskanie dzięki niemu dostępu do ekskluzywnego gremium decyzyjnego w Europie ma rekompensować niekorzystne dla Polski trendy geopolityczne. Gwarancje amerykańskie wobec polski są dziś na poziomie bilateralnym mniejsze niż brytyjskie przed wojną natomiast postawa administracji Obamy niechętna Europie Środkowej stąd jak się wydaje, proniemiecki kierunek polityki Sikorskiego i brak próby forsowania dodatkowych poza NATO gwarancji, które miałyby wzmacniać polskie bezpieczeństwo. Kwestia rotacyjności sił amerykańskich stacjonujących na terytorium Polski faktycznie nie napawa optymizmem i zdaje się utwierdzać MSZ w tym przekonaniu. Świadczy bowiem o tym, że ustalenia poczynione z Borysem Jelcynem nadal są w mocy, większych agend, sił i baz Sojuszu u "nowych" członków Paktu na razie nie będzie. Tutaj receptą na kurs Ministra Sikorskiego znów staje się wzmocnienie południkowej orientacji geopolitycznej, którą wspominam po raz trzeci. Wariant mocarstwa morskiego powinien ją uzupełniać. Międzymorze od Skandynawii po Grupę Wyszehradzką Plus wzmacniałoby rolę Polski jako partnera USA, ale przecież nie tylko- o czym świadczy zjazd głów państw regionu do Warszawy na spotkanie z chińskim Premierem Wenem Jiabao. Tylko partnerstwo stanowi gwarant sojuszu politycznego, nie jest takim gwarantem klientelizm. Niestety analiza posunięć polskiego MSZ rodzi konkluzje, że właśnie w tej drugiej formie poszukuje ono panaceum na geopolityczne bolączki dotykające Polskę. Są one -jak to w geopolityce bywa- bardzo podobne do tych sprzed 94 lat.


Piotr A. Maciążek

Reklama
Reklama

Komentarze