Kolejna batalia między interesem europejskich rolników, a unijną polityką ochrony środowiska naturalnego zmierza ku rozstrzygnięciu – Unia Europejska na początku 2018 roku zdecyduje o losie neonikotynoidów. Ostatnie badania naukowe, także te ufundowane przez branżę nawozową, pokazały ścisły związek między masową umieralnością owadów, w szczególności pszczół, a wykorzystywaniem nawozów zawierających neonikotynoidy. Sposobem rozwiązywania tego typu problemów nie powinien być jednak jedynie zakaz, a kompleksowy program organizacji rynku tak, aby pogodzić bezpieczeństwo środowiska naturalnego z interesami rolników.
W 2006 roku w USA po raz pierwszy zaobserwowano zjawisko masowego wymierania pszczół miodnych. O ile w latach 1970-1990 przeciętne roczne straty w rodzinach pszczelich utrzymywały się na stałym poziomie 17%-20%, o tyle po 2006 roku straty te wzrosły do poziomu nawet 90%. Wydawać by się mogło, że życie pszczół to mało znaczący problem o charakterze głównie ekologicznym, prawda jest jednak inna – ok. 10% produkcji rolniczej zależna jest od pszczelego zapylenia, co w 2017 roku przekładało się na nieco ponad 350 mld $. W krajach, w których pszczół już brakuje (np. Chiny), zapylania dokonuje się ręcznie lub syntetycznie, co może nawet podwoić cenę towaru końcowego dla konsumenta.
Neonikotynoidy to środki wykorzystywane przez rolników do ochrony roślin przed szkodliwym działaniem insektów i pasożytów. Wykorzystując fakt bycia agonistami nikotynowych receptorów w organizmie, neonikotynoidy powodują nieodwracalne ślepnięcie owadów mających z nimi styczność. Ze względu na różnice w budowie układu nerwowego ssaków i owadów, insektycydy wykorzystujące pochodne nikotyny są selektywnie znacznie bardziej toksyczne dla owadów niż dla ssaków. Pierwszy raz te związki chemiczne w latach 80. produkować zaczęła grupa Shell, a w latach 90. niemiecki gigant Bayer. Aż do 2013 roku popularność tego rodzaju pestycydów wynikała głównie z faktu mniejszej szkodliwości w porównaniu z używanymi wcześniej fosforanoorganikami i karbaminianami.
Rynek insektycydów jest 3. największym sektorem branży pestycydów i odpowiada za produkcję ponad 20 000 ton produktu. Zdecydowanym liderem tego rynku jest Hiszpania z produkcją na poziomie 7,5 tys. ton. Na kolejnych miejscach znajdują się kolejno Francuzi, Włosi, Polacy i Niemcy. Co jednak warte uwagi, znaczna większość niemieckiej produkcji w tym segmencie to produkcja neonikotynoidów, będących przedmiotem europejskiej dyskusji. W 2010 roku rynek neonikotoidów był warty prawie 2 mld $ i odpowiadał za ok. 25% światowego runku insektycydów. Ich wykorzystanie zarejestrowano w ponad 120 krajach świata. Istnieje 7 głównych produktów wykorzystujących ten związek chemiczny, z czego 2 produkowane są przez niemiecką spółkę Bayer i jeden przez szwajcarską Syngentę, pozostałe zaś pochodzą z Japonii. Najpopularniejszym produktem w użyciu jest Imidacloprid niemieckiej produkcji, z rocznymi przychodami na poziomie przekraczającym miliard dolarów.
Jaki więc jest problem z wykorzystaniem tych związków chemicznych? W 2013 roku Europejski Urząd ds. Bezpieczeństwa Żywności (EFSA) opublikował raport w którym wskazywał na neonikotynoidy jako element przyczyniający się do wymierania pszczół. Komisja Europejska zareagowała, wydając częściowy zakaz stosowania tych chemikaliów. Warto jednak zaznaczyć, że wynik głosowania w Radzie Unii Europejskiej nie był jednomyślny – za zakazem zagłosowało 15 państw z 27 państw członkowskich. Ten brak konsensusu doprowadził do sytuacji, w której część państw, na czele z Wielką Brytanią, omija zakaz, wydając zgody na stosowanie chemikaliów na uprawach zagrożonych. Ponadto sama EFSA nie potrafiła jednoznacznie dowieść dokładnego zagrożenia dla środowiska i ekosystemu wynikającego ze stosowania pestycydów, a także jak wielkie znaczenie, spośród wielu wskazanych czynników powodujących zgony pszczół, mają insektycydy. W związku z tymi okolicznościami nawet kolejne raporty potwierdzające szkodliwość neonikotynoidów dla pszczół nie pomogły w znalezieniu jednoznacznej naukowej konkluzji, która wskazywałaby na ten czynnik jako decydujący w kryzysie masowej umieralności pszczół.
Problemem wynikającym z wprowadzenia tego zakazu jest brak zaproponowania alternatywy dla rolników, która niezbędna jest do dalszego prowadzenia upraw rolnych bez obawy o pszczoły. Wg zeszłorocznej ankiety w ponad 400 farm, w UE stwierdzono straty plonu w wysokości 8,3% w wyniku braku możliwości ochrony przed insektami. Ponadto 80% farmerów w innej ankiecie uważa, że całkowity zakaz stosowania neoników będzie miał zły wpływ na prowadzenie ich codziennego interesu. Rolnicy od Bułgarii po Wielką Brytanię argumentują, że zakaz spowodował plagę pchełki rzepakowej, drutowca i innych insektów, co przyniosło efekty odwrotne do zamierzonego, gdyż rolnicy, chcąc chronić swój biznes, wykorzystywali nawet bardziej toksyczne od neonikotynoidów substancje chemiczne.
Tymczasem w Stanach Zjednoczonych Agencja Ochrony Środowiska odwróciła decyzję poprzedniej administracji i uznała neonikotynoidy za wysoce korzystne dla hodowli soi i innych warzyw. W uzasadnieniu zmiany decyzji wskazywano głównie skutki ekonomiczne dla farmerów ze Środowego Południa i Środkowego Zachodu kraju. W Stanach takich jak Iowa czy Nebraska zakazanie stosowania tego pestycydu zwiększyłoby koszty o średnio 42$ za hektar (4 % dochodu operacyjnego netto). Natomiast w stanach takich jak Mississippi czy Arkansas, usunięcie neonikotynoidów zmniejszyłoby dochody amerykańskich rolników o ok. 67 $/ha. Tym samym cena dla konsumenta końcowego również wzrosłaby, jednocześnie wypychając część rolników poza rynek.
12 grudnia 2017 roku Stały Komitet ds. Roślin, Zwierząt, Żywności i Paszy miał podjąć decyzję o przyszłości neonikotynoidów na europejskim Wspólnym Rynku, jednak w wyniku długiej dyskusji głosowanie zostało przełożone na 2018 rok. Bardzo prawdopodobne, że tym razem bezwzględny zakaz zostanie wprowadzony, co sugerować może poparcie dla koncepcji przez Sekretarza Środowiska Zjednoczonego Królestwa, Michaela Gove’a.
Nie ulega jednak wątpliwości, że decyzja w tej sprawie jest tylko elementem w większym problemie trapiącym Unię Europejską. Tym problemem jest poświęcenie sił i środków realizacji celów politycznych, gdzie ofiarą jest gospodarka i codzienne biznesy zwykłych ludzi. Jak określił to jeden z brytyjskich rolników, komentując propozycję Komisji „Polityka rolna wymaga eksperckiego zrozumienia agronomicznego, ekologicznego i gospodarczego, a nie tylko politycznego oportunizmu”. Nie ulega wątpliwości, że opinia ta jest prawdziwa także wobec innych sektorów gospodarki regulowane przez instytucje unijne.