Reklama


Polska Agencja Prasowa cytuje dziś sekretarza prasowego Rosenergoatomu (spółki należącej do Rosatomu) Andrieja Timonowa: "obecnie rozpatrywane są trzy scenariusze eksportu energii elektrycznej z siłowni atomowej w Kaliningradzie do innych krajów". 

Chodzi o Polskę, Litwę i Niemcy. Zasadne w tym kontekście wydaje się zatem pytanie o budowę planowanej w naszym kraju siłowni jądrowej.

Osobiście nie zdziwiłbym się gdyby strona rosyjska wykorzystała do tej istotnej rozgrywki energetycznej organizacje ekologiczne. Ich wpływu doświadczyła m.in. moja rodzina wypoczywająca w pomorskim, dostarczono jej na plaży ulotki ostrzegające przed wzrostem promieniowania po sfinalizowaniu budowy elektrowni. Zresztą dość łatwo można wpływać na nastroje społeczne w gminach turystycznych sąsiadujących z ewentualną siłownią.

Zastanawia także słabo wykonana i niezbyt intensywna kampania telewizyjna promująca energetykę jądrową. Do wyobraźni statystycznego Kowalskiego, który przeżył Czarnobyl przemawia tymczasem wizja Polski- kraju nieatomowego, cóż z tego, że niemal każdy nasz sąsiad posiłkuje się "atomówkami". Niemal...

Po efekcie Fukushimy, który do tej pory wpływa na europejską opinię publiczną z energii atomowej zrezygnowały Niemcy. Jest to kraj, który w dziedzinie energetyki jest ściśle powiązany z Rosją (wspomnę jedynie Nord Streamem, we władzach którego zasiada były niemiecki kanclerz (sic!)). W dodatku wypowiedź Timonowa wskazuje, że RFN jest jednym z potencjalnych odbiorców energii z Kaliningradu:

"Jeśli nie uda się sprzedać energii na Litwie i w Polsce, możemy poprowadzić kabel energetyczny wzdłuż Gazociągu Północnego do krajów w rejonie Morza Bałtyckiego, przede wszystkim do Niemiec"- stwierdza.

Tak więc oprócz środków oddziaływających na wyobraźnię polskiego Kowalskiego, osłabiających kampanie związane z polskim atomem, czy wykorzystujących organizacje ekologiczne także czynnik niemiecki może w przypadku kaliningradzkiej energii pełnić pewną rolę.

"Od 18 września do pierwszych dni października spotkamy się z potencjalnymi oferentami" –stwierdził Aleksander Grad, prezes PGE Energia Jądrowa i PGE EJ1, spółek odpowiedzialnych za wybudowanie pierwszej polskiej elektrowni atomowej.

Zapewne korelacja wypowiedzi Grada i Timonowa jest nieprzypadkowa- rozpoczyna się decydujące energetyczne starcie!

Piotr A. Maciążek
Reklama

Komentarze

    Reklama