Reklama

Poprzedni rząd w Pradze za sprawą ministra przemysłu i handlu, Martina Kuby robił wszystko by osłabić obecność polskiego kapitału w czeskim sektorze paliwowym. Próbował on konsolidować pozostające w rękach państwa firmy naftowe (MERO i Čepro) a poprzez zawyżanie taryf na przesył ropy naftowej do Unipetrolu zamierzał zmusić Orlen do sprzedaży tej spółki.

Zawirowania na czeskiej scenie politycznej (afera z udziałem byłego już premiera Petra Nečasa) dały koncernowi z Płocka chwilę oddechu. Polski gigant petrochemiczny postanowił:

  1. Zoptymalizować koszty zarządzania czeskimi rafineriami w Litvinovie i Kralupach poprzez skonsolidowanie 100% aktywów w kontrolującej je firmie Česka Rafinérska (Orlen już posiada w niej poprzez Unipetrol niezbędną większość, niedawno nabył jednak dodatkowo udziały Shell a w chwili obecnej zamierza odkupić także papiery wartościowe Eni),

  2. rozpocząć ambitny (kosztowny) projekt modernizacji swoich aktywów nad Wełtawą,

  3. porozumieć się z nowym czeskim rządem w sprawie połączenia MERO i Čepro z Česka Rafinérska.

Jednak pierwszym wicepremierem i ministrem finansów świeżo sformowanego gabinetu Bohuslava Sobotki został Andrej Babiš- sądowy przeciwnik Orlenu... Jest on właścicielem olbrzymiej grupy chemiczno- spożywczej Agrofert (konkurującej m.in. z polskimi firmami produkującymi żywność, ale także np. Grupą Azoty). Podczas prywatyzacji Unipetrolu PKN Orlen zawarł z Agrofertem tajne porozumienie. Obie firmy połączyły siły a w zamian Orlen zobowiązał się po udanym przejęciu Unipetrolu odsprzedać Agrofertowi jego część chemiczną. Zmiana władz płockiej spółki spowodowała jednak, że strona polska postanowiła nie honorować porozumień z Babišem. Rozpoczęły się procesy sądowe, w wyniku których Orlen stracił 400 mln zł. Czeski potentat wycenił swoje straty na znacznie więcej i kontynuował prawną batalię, którą ostatecznie przegrał dopiero w styczniu br. Objęcie funkcji pierwszego wicepremiera i teki ministra finansów otwarło przed nim jednak nowe możliwości rewanżu na polskim gigancie petrochemicznym.

Na plakacie wyborczym Andrej Babiš i Martin Komárek. Fot. Flickr/Hradec Kralove

Babiš nie tylko kategorycznie odrzucił możliwość połączenia MERO i Čepro z Česka Rafinérska (co potwierdził premier Sobotka informując, że firmy nie będą prywatyzowane), ale wręcz zaproponował odkupienie przez skarb państwa rafinerii w Kralupach należącej do PolakówPropozycja ma mieć związek z rzekomą ciężką sytuacją zakładów petrochemicznych należących do Česka Rafinérska. Zdaniem Jana Broszki z portalu Idnes w ciągu najbliższych pięciu lat powinny one zostać doinwestowane na poziomie 12- 15 mld euro, tymczasem Orlen ma zamiar wydać na ten cel zaledwie 3,5 mld. Przedstawiciele polskiej spółki zaprzeczają rewelacjom czeskich mediów.

Jak widać koncern z Płocka w najbliższym czasie musi liczyć się nie tylko z nieprzychylnym stanowiskiem rządu Republiki Czeskiej, ale także tamtejszych ośrodków opiniotwórczych w odniesieniu do posiadanych nad Wełtawą aktywów. Na domiar złego warto zauważyć, że w przypadku odkupienia przez Grupę Orlen udziałów włoskiego Eni w Česka Rafinérska Polacy zaczną samodzielnie odpowiadać za kwestie zaopatrywania rafinerii w Litvinovie i Kralupach w rosyjską ropę.

Do tej pory Włosi stabilizowali relacje pomiędzy koncernem z Płocka i rosyjskim Rosnieftem m.in. z powodu umowy logistycznej jaką zawarli z Rosjanami w listopadzie ubiegłego roku. Na jej mocy Rosnieft ma dostarczać ropę do rafinerii PCK Schwedt w Niemczech i rafinerii Česka Rafinérska w Czechach. Z kolei Eni zobowiązało się dostarczać drogą morską surowiec do rafinerii Ruhr Oel w Niemczech, których udziałowcem jest Rosnieft. Wspomniany czynnik stabilizujący interesy Orlenu w Czechach niebawem zniknie i będzie to obok problemów z relacjami z czeskim rządem najpoważniejsza wyzwanie stojące przed Polakami. Świadom powagi sytuacji Orlen, 28 marca br. podpisał z Rosnieftem aneks do umowy z czerwca 2013 r. na dostawy ropy naftowej do kontrolowanego przez siebie Unipetrolu- głównego akcjonariusza Česka Rafinérska. Przewiduje on zwiększenie miesięcznych dostaw surowca o 50 tys. ton do 30 czerwca 2016 roku. Gdyby z jakiegoś powodu Rosjanie zdecydowali się nie respektować porozumień ze stroną polską to sytuacja czeskich rafinerii mogłaby faktycznie stać się dramatyczna. Alternatywny wobec rosyjskiego kierunek dostaw ropy do aktywów Orlenu nad Wełtawą może zaspokajać tylko około 30% ich zapotrzebowania na ropę (chodzi o ropociąg TAL/IKL).

 

Reklama
Reklama

Komentarze