Czeskie działania są efektem rozmów toczonych ze stroną polską, które miały miejsce między innymi 5 lutego, kiedy to czeski minister ds. handlu i przemysłu Jan Mládek spotkał się z wicepremierem Mateuszem Morawieckim i ministrem energii Krzysztofem Tchórzewskim. Przedstawiciel czeskiego rządu podkreślił wtedy, że Praga nie jest zainteresowana rozbudową mocy przesyłowych Gazpromu nad Bałtykiem i opowiada się za utrzymaniem tranzytu błękitnego paliwa przez Ukrainę.
W rezultacie rozmów postanowiono, że czeskie połączenie z polskim terminalem ma składać się z gazociągów Stork II i Moravia, których budowa planowana jest na 2018 r. Umożliwią one przesyłanie 13,7 mln m3 gazu dziennie w kierunku do Polski i 19,6 mln m3 w przeciwną stronę. Projekt będzie realizowany wspólnie przez czeską firmę Net4Gas i polską spółkę Gaz System. Stronom udało się już uzyskać dofinansowanie z unijnego programu Connecting Europe Facility. Koszt budowy gazociągów szacuje się na 400 milionów Euro.
Dominujący na rynku Gazprom nie zamierza jednak ustępować. Koncern podjął decyzję o rozbudowie (wspólnie z czeskim partnerem – firmą KKCG) swoich magazynów gazu na terenie Moraw: do działającego magazynu w miejscowości Uhrice już w tym roku ma dołączyć kolejny w sąsiednich Damboricach. Docelowa pojemność kompleksu magazynowego w 2021 r. ma wynieść 730 mln m3. Rosjanie liczą, że dzięki możliwości gromadzenia dużych ilości gazu będą mogli skutecznie konkurować cenowo z gazem pochodzącym z polskiego terminalu.
Zobacz także: Zakończono łączenie rosyjskich elektrowni z Krymem
Zobacz także: Robert Pietryszyn nowym prezesem Grupy Lotos