Portal o energetyce
Coraz mniejsze szanse na przejęcie polskich Azotów przez Rosjan
Sytuacja rosyjskiego Akronu, dążącego do przejęcia kontroli nad Grupą Azoty, znacznie pogorszyła się w ostatnich miesiącach. Polski rząd wykazał się wreszcie inicjatywą i podejmuje działania zmierzające do dodatkowego zabezpieczenia swojej kontroli nad krajowym potentatem chemicznym. Aktywności tej sprzyjają także nie najlepsze w ostatnim czasie relacje pomiędzy Komisją Europejską i Kremlem.
Drastyczne osłabienie rubla ma pozytywny wpływ na rosyjskiego potentata chemicznego-spółkę Akron. Zmniejszyła ona stratę netto, zwiększyła przychody i zyski [1]. Ponadto prowadzi rozmowy z japońskimi bankami w celu pozyskania kapitału na finansowanie bieżącej działalności oraz nowych inwestycji produkcyjnych (w tym górniczych) [2]. Kwestie te są dość niepokojące, oznaczają bowiem że Rosjanom nie zabraknie środków na kontynuowanie walki o Grupę Azoty. Z drugiej strony kroki podejmowane przez polski rząd, ale także Unię Europejską skutecznie zawężają Akronowi pole działania.
Tuż po zatrzymaniu dwóch rosyjskich szpiegów przez ABW, kontrwywiad skierował do wojewody mazowieckiego wniosek o wydalenie z Polski Leonida Swiridowa. To korespondent Ria Novosti, oskarżony m.in. o działalność szpiegowską. Organizował on jesienią 2013 r. wyprawę polskich dziennikarzy na Półwysep Kolski, gdzie Akron wydobywa apatyty-jeden z kluczowych składników do produkcji nawozów [3]. Nie jest tajemnicą, że Rosjanie zamierzali sprzedawać je drogą morską do Polic, gdzie znajduje się infrastruktura portowa Grupy Azoty. Takie działania (podejmowane notabene również w obszarze gazu ziemnego) pozwoliłyby im kontrolować łańcuch dostaw do kluczowej polskiej spółki chemicznej, co uzasadniałoby konieczność jej głębszej integracji kapitałowej z Akronem. Po stronie polskiej nie było jednak zainteresowania taką transakcją bowiem jak poinformował nas Grzegorz Kulik, rzecznik prasowy Grupy Azoty:
"Produkcja nawozów z surowców pochodzenia rosyjskiego –apatytów- na obecną chwilę jest nierentowna. Cena za tonę tego surowca jest o wiele wyższa niż cena afrykańskich fosforytów [wydobywanych przez stronę polską w Senegalu-przyp.red.], nawet uwzględniając kwestię transportu, dlatego spółka nie planuje póki co wykorzystania apatytów z Półwyspie Kolskiego".
Innego zdania co do rentowności całego przedsięwzięcia są Rosjanie, którzy twierdzą, że apatyty są o wiele bardziej wysokoenergetyczne od fosforytów afrykańskich, a postawa Polaków wynika z przyczyn politycznych a nie biznesowych. Co ciekawe, Akron pod koniec października zapowiedział, że do swoich kopalni na Półwyspie Kolskim wpuści kapitał indyjski [4]. Być może właśnie tym sposobem -zmian w obrębie struktury właścicielskiej- potentat z Nowogrodu Wielkiego będzie znów próbował nakłonić Grupę Azoty do kupna swoich surowców?
Takie działania nie rokują jednak sukcesu tym bardziej, że sprawa Swiridowa obrazuje zwiększającą się asertywność polskich władz wobec działalności Akronu nad Wisłą. Już wprowadzenie przez ministerstwo skarbu zapisów w statucie Grupy Azoty (tzw. złotej akcji) bardzo utrudniło Wiaczesławowi Kantorowi kontynuowanie ekspansji w obrębie akcjonariatu polskiego czempiona chemicznego. Oligarcha mógł próbować zaskarżyć w Trybunale Sprawiedliwości UE niekorzystne dla siebie zmiany prawne posiłkując się precedensami prawnymi takimi jak prywatyzacja portugalskiej spółki GALP, czy niemieckiego Volkswagena [5]. Nie doszło jednak do tego najprawdopodobniej z powodu coraz bardziej nieprzychylnego względem podmiotów rosyjskich stanowiska Komisji Europejskiej.
Latem br. Komisarz UE ds. konkurencji, Joaquín Almunia podkreślił, że [6]:
"KE zamierza rozszerzyć zakres rozporządzeń w zakresie sprawniejszej kontroli przejęć udziałów mniejszościowych w spółkach UE, które mogą być problematyczne z perspektywy konkurencji".
Chodzi oczywiście o działalność inwestycyjną podmiotów rosyjskich i chińskich a więc również aktywność Akronu w Polsce. Wiaczesław Kantor najprawdopodobniej zrozumiał, że powyższe stanowisko minimalizuje jego szanse na wygraną batalię sądową zmierzającą do uchylenia zmian w statucie Grupy Azoty. Co prawda nie wdrożono jeszcze stosownych przepisów, ale stało się jasne, że unijny establishment będzie dbał przede wszystkim o interes państw członkowskich (co dotąd paradoksalnie nie było oczywiste).
Mniej więcej w tym samym czasie, w którym swoje plany zaprezentował Almunia, ministerstwo skarbu RP zleciło Komisji Nadzoru Finansowego kontrolę aktywności związanej z nabywaniem udziałów największej spółki chemicznej nad Wisłą, co należy odczytywać jako próbę powstrzymania Rosjan przed próbami nabywania jej aktywów np. poprzez wynajęte do tego celu fundusze inwestycyjne [7].
26 listopada wiceminister skarbu, Rafał Baniak poinformował, że:
"Resort podjął intensywne analizy dot. ustawowego zabezpieczenia interesu publicznego przed nabyciem akcji spółek zagrażającemu bezpieczeństwu i porządkowi publicznemu Rzeczypospolitej dokonywanego przez podmioty zagraniczne lub podmioty kontrolowane przez podmioty zagraniczne".
Powołano m.in. specjalny zespół prawny, który jeszcze w tym roku przedstawi ministrowi skarbu projekt ustawy zawierającej propozycje rozwiązań prawnych dodatkowo zabezpieczających Grupę Azoty [8]. Ich wdrożenie jest koniecznie zapewne w związku z tym, że nie do końca wiadomo, czy KE w nowym składzie zrealizuje zapowiedź Almunii. Jest to jednak bardzo prawdopodobne w związku z nienajlepszymi kontaktami pomiędzy Brukselą i Moskwą spowodowanymi kontynuacją działań militarnych na Ukrainie przez stronę rosyjską.
Sytuacja Akronu, dążącego do zwiększenia swojego stanu posiadania w Grupie Azoty a w konsekwencji przejęcia nad nią kontroli, znacznie pogorszyła się w ostatnich miesiącach. Polski rząd wykazał się wreszcie inicjatywą i podejmuje działania zmierzające do dodatkowego zabezpieczenia swojej kontroli nad krajowym potentatem chemicznym. Inicjatywom tym sprzyjają także wyraźnie nie najlepsze relacje pomiędzy KE i Kremlem. W przypadku próby zaskarżenia zapisów "złotej akcji" w statucie polskiego czempiona unijny establishment najprawdopodobniej stanąłby po stronie Polski, tj. kraju członkowskiego UE.