Portal o energetyce
Co z polską elektrownią atomową? Subiektywne podsumowanie
Kiedy we wrześniu ubiegłego roku sekretarz prasowy Rosenergoatomu (spółki należącej do Rosatomu) Andriej Timonow stwierdził, że „obecnie rozpatrywane są trzy scenariusze eksportu energii elektrycznej z elektrowni atomowej w Kaliningradzie do innych krajów” stało się jasne, że wkrótce będziemy świadkami wielkiej energetycznej rozgrywki nad Bałtykiem pomiędzy Rosją, Polską, Litwą i Niemcami.
Pierwszym sygnałem świadczącym o zainteresowaniu Polski projektem bałtyckiej siłowni był nasilający się dyskurs wewnętrzny, który parafrazując wypowiedź prezesa PGE Krzysztofa Kiliana zawierał się w słowach „albo atom albo łupki”. Coraz głośniej zaczęto nad Wisłą podnosić kwestię wyboru tylko jednej z wielkich inicjatyw energetycznych. Przy czym po raz pierwszy pojawił się wyraźny akcent – albo jedno, albo drugie. Drugim zastanawiającym wydarzeniem było pominięcie kwestii polskiej elektrowni jądrowej w drugim expose premiera Donalda Tuska, które w dużej mierze dotyczyło energetyki. Zaczęto nawet spekulować o możliwości zaniechania jej budowy, choć – co trzeba zaznaczyć – do dziś oficjalnie pozostaje ona priorytetem rządu.
Zresztą dość szybko okazało się, że inwestycje godzące w rosyjski projekt napotykają na pewne problemy. Pod znakiem zapytania stanęła np. kwestia litewskiej Wisagini. Paradoksalnie inwestycja ta powinna być czynnikiem konsolidującym wysiłki Warszawy i Wilna, zmierzające do wzmocnienia ich niezależności energetycznej. Po pierwsze z powodu powszechnie znanych planów Rosji wobec regionu, po drugie z powodu brak możliwości finansowania tego projektu z unijnych funduszy, co zmusza Litwę do poszukiwania partnerów. Tak się jednak nie dzieje i choć co prawda kwestia polskiej i litewskiej siłowni nie jest w chwili obecnej rozstrzygnięte to jednak widać, że wraz z upływem czasu projekt bałtyckiej elektrowni w Obwodzie Kaliningradzkim nabiera uzasadnienia ekonomicznego. Świadczy o tym spora ilość informacji dających pewne wyobrażenie o tyczących się w opisywanej sprawie zakulisowych gier.
W listopadzie 2012 roku minister Sławomir Nowak uczestniczył w posiedzeniu Polsko- Rosyjskiej Międzyrządowej Komisji ds. Współpracy Gospodarczej. Agencja Regnum poświęciła temu wydarzeniu i osobie ministra transportu RP dwa ciekawe teksty. W pierwszym z nich przytacza się słowa dyrektora Instytutu Strategii Energetycznej Aleksieja Gromowa. Według nich Sławomir Nowak zasygnalizował możliwość powstania mostu energetycznego z Kaliningradem. Gromow dodał, że inicjatywa związana z bałtycką siłownią ma szerszy kontekst: „dla Polaków to szansa by pokazać, że nastąpiła u nich pozytywna zmiana w stosunku do rosyjskich inicjatyw energetycznych". Natomiast w drugim tekście przytaczany jest ekspert Dmitrij Baranow, który uważa, iż „rozważanie" inwestycji mostu energetycznego w ustach ministra Nowaka oznacza, że „pewne zainteresowanie tym projektem w Polsce już się pojawiło.” „W przeciwieństwie do innych sąsiadów w regionie Polska jest gotowa wspierać a nawet uczestniczyć w projekcie"- dodał rosyjski ekspert. Baranow postawił także ciekawe pytanie: „dlaczego by nie wykorzystać terytorium Polski w roli tranzytowej? Na transporcie energii z Kaliningradu można zarobić i poprawić współpracę z sąsiadami.”
Słowa te można zrozumieć o wiele lepiej w kontekście informacji jakie na temat bałtyckiej elektrowni atomowej pojawiły się w lutym 2013 roku. Według nich Berlin chce kupować prąd z rosyjskiej eksklawy, ale w taki sposób by do ich sieci wpływał jak najbardziej na południe. Rosjanie do tej pory proponowali eksport energii z bałtyckiej elektrowni podmorskim kablem do Niemiec, ale jak widać propozycja ta nie znalazła uznania po stronie niemieckiej. W praktyce taka sytuacja może oznaczać, że dwaj najwięksi sąsiedzi Polski mogą naciskać na jej zgodę dla budowy mostu energetycznego łączącego ją z Kaliningradem. To oczywiście jedynie hipoteza, ale w tym samym czasie minister skarbu państwa Mikołaj Budzanowski przyznał w rozmowie z gazetą giełdy Parkiet, że: „w dzisiejszych warunkach nie jest możliwe aby rząd wspierał finansowo budowę polskiej elektrowni jądrowej”. Słowa te oburzyły prezesa PGE Krzysztofa Kiliana, który stwierdził, że „jeżeli na świecie nie zbudowano ani jednego reaktora, który nie zostałby w jakiś sposób wspomagany przez administrację państwową, a wybudowano ich już ponad 400, to z jakiej racji pierwszy miałby powstać w Polsce”. Tyle tylko, że w kontekście wcześniejszych wypowiedzi obu panów, którzy nie ukrywają swojej sympatii do rewolucji łupkowej nad Wisłą ostra wymiana zdań może być jedynie przygotowywaniem gruntu pod ostateczną rezygnację z projektu polskiej elektrowni atomowej.
Wiadomo przecież, że PSE Operator prowadzi obecnie analizy dotyczące aspektów technicznych, jak i formalno- prawnych dotyczącej połączenia elektroenergetycznego terytorium RP z rosyjską eksklawą. Nie znam szczegółów analiz PSE Operator, ale przedstawiciele Rosatomu już dziś podkreślają, że most energetyczny Polski z Obwodem Kaliningradzkim mógłby zacząć działać w przypadku szybkiej decyzji Warszawy już w 2015 roku. To rok, w którym wedle oficjalnych informacji zakończyłaby się realizacja I etapu budowy połączenia energetycznego Polski i Litwy. Przy czym projekt Wilna i Warszawy dopiero w 2020 roku osiągnąłby 1 tys. MW mocy, a rosyjski już w 2015 miałby 800 MW. Zatem propozycja Kremla już na poziomie takich rozważań wydaje się atrakcyjniejsza, a jeśli dodamy do tego rzeczywiste informacje na temat postępów budowy połączenia z Litwą to sytuacja staje się naprawdę poważna. Tylko 3 z 12 etapów tej inwestycji wyznaczonych do 2015 roku znajduje się w fazie budowlanej. Pozostałe zadania są w fazie uzyskiwania decyzji administracyjnych i praw do terenu przed rozpoczęciem robót budowlanych. Widać więc wyraźnie, że sfinansowanie tego projektu ze środków UE graniczy dziś z cudem, powinny być one bowiem rozliczone do końca 2015 roku.
Tymczasem oprócz planów budowy mostu energetycznego łączącego Polskę i Kaliningrad jesteśmy świadkami modernizacji takiego połączenia rosyjskiej eksklawy z Litwą...
Piotr A. Maciążek