Reklama

Skala zaniedbań związanych z próbą przeszczepienia amerykańskiej rewolucji łupkowej na nadwiślański grunt jest sporaNie jest tajemnicą, że legislatywa nie nadąża za tym zjawiskiem. Już raport NIK dotyczący omawianej problematyki wskazuje, że ze znacznym opóźnieniem prowadzono rozpoczęte w 2011 r. prace związane z tworzeniem i nowelizacją prawa dotyczącego poszukiwania i wydobywania węglowodorów niekonwencjonalnych. Czy od tego czasu coś się zmieniło? Cóż, tempo uchwalania potrzebnego prawa nadal nie jest imponujące. Niemniej w ciągu najbliższych tygodni projekt kluczowej specustawy węglowodorowej trafi w końcu na posiedzenie Komitetu Stałego Rady Ministrów.  

Dużym problemem polskiej rewolucji łupkowej było także nieczytelne podejście władz do tego zjawiska. W mediach nadano mu znaczenie priorytetowe. Rzeczywistość odbiegała jednak znacznie od głoszonych deklaracji. Zgodnie z raportem NIK w latach 2007-12 gazem niekonwencjonalnym zajmowały się w Departamencie Geologii i Koncesji Geologicznych  Ministerstwa Środowiska tylko trzy osoby... Kontrowersyjna była także konstrukcja przydzielanych firmom wydobywczym koncesji, które okazywały się zbyt duże w odniesieniu do ich możliwości finansowych. Skutkowało to problemami z ich zagospodarowywaniem. Lista nieprawidłowości jest zresztą znacznie dłuższa i można się z nią zapoznać w stosownym dokumencie. Nie obejmują one jedynie opieszałości legislacyjnej czy zaniedbań w obrębie prac poszczególnych resortów, ale także np. aferę korupcyjną związaną z wydawaniem koncesji (proces w tej sprawie ruszył w listopadzie ubiegłego roku).  

Mimo wymienionych powyżej patologii wieszczenie śmierci polskiej rewolucji łupkowej przez media uważam za szkodliwe i co ważniejsze nieprawdziwe. Prace związane z niekonwencjonalnym błękitnym paliwem choć wytraciły początkowy impet nadal trwają. Od 2010 roku, wykonano w Polsce już 67 odwiertów łupkowych Firmy energetyczne są natomiast obecne na 56 koncesjach (stan na listopad 2014 r.)To prawda, że ich liczba drastycznie spadła, ale często z przyczyn zewnętrznych, np. rekordowo niskich cen ropy. Za wcześnie tym samym by wyrokować o ostatecznym skutku prowadzonych prac, tym bardziej, że na dobrą sprawę nie jesteśmy jeszcze w stanie oszacować własnych zasobów. Jak poinformował w styczniu br. szef resortu środowiska, Maciej Grabowski w tym roku pojawi się nowa ocena wielkości złóż gazu łupkowego w Polsce, oparta o informacje od inwestorów dokonujących odwiertów i prowadzących badania geologiczne. Ubiegłoroczna charakteryzowała się bowiem zbyt dużą rozpiętością. Na dobrą sprawę dowiemy się jednak tak naprawdę ile niekonwencjonalnego błękitnego paliwa posiada Polska dopiero za około dekadę.  

To prawda, że Polskę opuściło już wielu pierwszoligowych graczy związanych z łupkami. Jednak czy to im Ameryka zawdzięcza własną rewolucję energetyczną? Nie, o losie tego zjawiska zadecydowały "płotki", do których dopiero na późniejszym etapie dołączyli giganci. W tym miejscu należy podkreślić, że takie podmioty są nadal obecne i prowadzą prace nad Wisłą. Skoro wspomniałem już o opuszczaniu polskich koncesji przez zagraniczne potęgi to warto przyjrzeć się powodom ich decyzji. Wbrew pozorom bardzo często nie wynikały ona w ogóle z oceny jakości złóż niekonwencjonalnego błękitnego paliwa w naszym krajuChevron znajduje się przecież obecnie pod presją rekordowo niskich cen ropy a swoją działalność redukuje w różnych miejscach, w tym geograficznie bliskich Polsce (Litwa, jego działania na Ukrainie znajdują się w impasie). Inny doskonały przykład to ExxonMobil, który porzucił nadwiślańskie perspektywy dla mirażu arktycznej kooperacji z Rosją a decyzja ta była zapewne pochodną rosyjskiego lobbingu o czym wspominają różne nieoficjalne źródła. Polskie media powinny zatem stonować swój pesymistyczny ton i mieć świadomość złożoności łupkowego problemu. Nie mam tu na myśli autocenzury, patologie należy piętnować tak jak zrobił to NIK, niemniej nie można problemów tabloidyzować .  

Sporo czasu jeszcze upłynie zanim rozpoczniemy komercyjne wydobycie niekonwencjonalnego błękitnego paliwa (według różnych szacunków 5 - 10 lat). Dopiero gdy proces ten się rozpocznie będziemy mogli zacząć oceniać rodzimą rewolucję. Do tego czasu powinniśmy wspierać polskie firmy prowadzące odwierty łupkowe (notabene Rafał Miland, dyrektor Departamentu Geologii i Koncesji Geologicznych w Ministerstwie  Środowiska, uważa że ich liczba w tym roku wzrośnie), bo dobra prasa jest niezwykle ważna dla powodzenia całego projektu, także w kontekście pozyskiwania nowych inwestorów. Ci mogą jeszcze zawitać nad Wisłę w sporej liczbie, gdy cena ropy ulegnie korekcie (warto w tym kontekście wspomnieć o doniesieniach portalu Alberta Oil Magazine z listopada 2014 r. Poinformował on wtedy o tym, że kanadyjski rząd prowadzi intensywne prace, aby wesprzeć rodzime firmy, które byłby skłonne do zainwestowania w poszukiwania gazu ziemnego z łupków w Polsce). Zainteresowanie firm wydobywczych wzmocnią zresztą także pozytywne zmiany prawne (wspomniana specustawa węglowodorowa) czy budowa lepszej infrastruktury.  

Na koniec warto wspomnieć o jeszcze jednej rzeczy. Musimy mieć świadomość tego, że Rosja zrobi wszystko by pogrzebać polski projekt łupkowy. całą pewnością nie tylko monitoruje naszą rewolucję, ale także prowadzi w stosunku do niej działania ofensywne. Świadczą o tym kolejne batalie o gaz niekonwencjonalny w strukturach UE, nachalny lobbing antyłupkowy prowadzony przez firmy niemal zawsze w jakiś sposób powiązane z Moskwą, coraz agresywniejsze kampanie organizacji ekologicznych czy podejmowane swego czasu próby wrogiego przejęcia koncesji na terenie Polski. Także wspomniany już powyżej przykład amerykańskiego ExxonMobil, który porzucił poszukiwania w Rzeczpospolitej po tym jak rosyjski Rosnieft zaoferował mu współpracę w Arktyce jest niezwykle wymowny. Nasze media nie powinny ułatwiać Rosjanom torpedowania wydobycia polskich złóż łupkowych. Dlatego tak ważne jest odpowiedzialność za słowo, które ma wielką moc, szczególnie w biznesie. 

Reklama
Reklama

Komentarze