Reklama

OZE

Branża OZE z niepokojem patrzy na przyszłość morskich farm wiatrowych w Polsce

Fot.:Pixabay
Fot.:Pixabay

Branża OZE przestrzega, że powstające plany zagospodarowania obszarów morskich mogą zostawić za mało miejsca dla morskich farm wiatrowych (offshore). Ministerstwo gospodarki morskiej uważa, że zarezerwowane obszary są wystarczające na obecnym etapie.

Projektowane aktualnie Plany Zagospodarowania Przestrzennego Polskich Obszarów Morskich (PZPPOM) były tematem czwartkowego spotkania Parlamentarnego Zespołu ds. Morskiej Energetyki Wiatrowej.

Na obecnym etapie prac projekt planów przewiduje obszary na budowę morskich farm wiatrowych. Jednak Polskie Stowarzyszenie Energetyki Wiatrowej ocenia, że projekt ogranicza powierzchnie akwenów, zawiera postanowienia prowadzące do szeregu ryzyk oraz przewiduje za mało miejsca na przyłącza energetyczne, np. za wąskie korytarze na kable. Uważamy że plan nie zapewnia dość powierzchni pod infrastrukturę przyłączeniową - mówił prezes PSEW Janusz Gajowiecki, dodając, że Stowarzyszenie rekomenduje poszerzenie tych korytarzy. Dziś trudno wskazać dokładne lokalizacje farm, zatem i dokładny przebieg kabli - argumentował.

Również szef Parlamentarnego Zespołu, poseł Zbigniew Gryglas (PiS) ocenił, że w jego opinii plan jest zbyt restrykcyjny.

Radosław Murawski z ministerstwa gospodarki morskiej podkreślał z kolei, że na obecnym etapie prac obszary przewidziane pod morskie farmy są większe niż wynika z obowiązujących decyzji lokalizacyjnych. Zapewnił równocześnie, że zadaniem planu nie jest hamowanie wzrostu jakiejkolwiek działalności, przynoszącej korzyści społeczeństwu. „Przeciwnie, dbając o zrównoważony rozwój, ministerstwo stara się maksymalnie wyjść naprzeciw realnym potrzebom społeczno-gospodarczym naszego państwa” – mówił. Zauważył, że o ile okaże się, że jest realna szansa wybudowania więcej farm, to obszary przeznaczone pod produkcję energii mogą zostać powiększone, przypominając, że zgodnie z ustawą plan podlega rewizji co najmniej raz na 10 lat, a częściej - jeżeli pojawią się szczególne okoliczności.

Przypomniał, że priorytetem gospodarki morskiej jest zapewnienie bezpiecznego dostępu do portów, a administracja morska przyjęła, że żadna z konstrukcji offshore, za wyjątkiem kabli przyłączeniowych, nie może się znajdować bliżej niż 2 mile morskie od tras żeglugowych.

Przedstawiciele Instytutu Morskiego, który sporządzał projekt wskazywali na ograniczenia, które musieli brać pod uwagę. Zauważyli, że wyższy priorytet od offshore mają jedynie bezpieczeństwo - obronność i ochrona środowiska. Podkreślali, że spora część obszarów wyłącznej strefy ekonomicznej na Bałtyku jest zajęta przez poligony wojskowe, które w dodatku mają być powiększane. Dodatkowo trzeba było brać pod uwagę trasy żeglugowe, łowiska i potrzebę porozumienia się z rybakami, oraz głębokość morza. Zapewniali jednocześnie, że są otwarci na uwagi, dotyczące ewentualnych zmian. Twórcy projektu podkreślili jednak, że projekt jest na etapie uzgodnień międzyresortowych i to ministerstwa uzgadniające będą podejmować ostateczne decyzje.

Zainteresowanie budową morskich farm wiatrowych na Bałtyku wyraża szereg inwestorów. W planach najbardziej zaawansowane są Polenergia i PGE, natomiast rozważają to m.in. Orlen i Tauron. Dwa projekty Polenergii mają decyzje o środowiskowych uwarunkowaniach, postępowania ws. takich decyzji trwają wobec dwóch projektów PGE.

Z szacunków branży wiatrowej wynika, że na Bałtyku w przyszłej dekadzie mogłyby powstać farmy o mocy 6-8 GW. Dodatkowo ich budowa będzie impulsem dla rozwoju m.in. przemysłu i portów. Rząd wielokrotnie deklarował, że offshore jest jedną z preferowanych rodzajów odnawialnych źródeł energii.

ML/PAP

Reklama
Reklama

Komentarze