- W podanej przez „FT” informacji jest lekkie niedomówienie. EP Infrastructure jest mniejszościowym udziałowcem (49%) w spółce SPP Infrastructure a.s., która jest właścicielem wspomnianego rurociągu tranzytowego. 51% akcji należy do SPP a. s., której jedynym właścicielem jest słowackie ministerstwo gospodarki – tłumaczy Bajda.
- Jednak podana informacja może wskazywać, że planowane są poważniejsze ruchu w słowackim sektorze energetycznym. Jednym z głównych właścicieli EPH jest czesko-słowacka firma J&T mająca świetne konotacje z rządzącymi w Bratysławie i Pradze, a przez niektórych lokalnych komentatorów określana jako najsilniejsza grupa oligarchiczna wpływająca na kształt czeskiej i słowackiej polityki – twierdzi ekspert.
- Decyzja o wystawieniu akcji EPI na giełdę może świadczyć o chęci wciągnięcia do współpracy innych strategicznych partnerów. Jeśli rzeczywiście akcjami byliby zainteresowani Rosjanie, wtedy byłaby szansa na ocalenie tranzytu gazu przez Ukrainę – tłumaczy Bajda.
- Jednak mając gwarancje stabilności dostaw gazu rosyjskiego Słowacy mogliby być mniej zainteresowani budowaniem korytarza Północ-Południe w ramach Grupy Wyszehradzkiej (to powstająca sieć gazociągów między Bałtykiem i Adriatykiem, która ma uniezależnić region od Gazpromu – przyp. red.). Ciekawa będzie w tym kontekście polityka gospodarcza nowego słowackiego rządu premiera Roberta Ficy, który na czele ministerstwa gospodarki postawił swojego jednego z bliższych współpracowników Petera Žiga będącego w poprzednim rządzie ministrem ochrony środowiska odpowiadającym za dystrybucję funduszy europejskich – konkluduje ekspert.
Zobacz także: Słowacja przeciw Nord Stream 2. "Obawa przed utratą zysków tranzytowych"