Reklama

Węgierski premier oraz prezydent Azerbejdżanu podpisali we wtorek (11 listopada) w Budapeszcie deklarację o "partnerstwie strategicznym", które przewiduje w niedalekiej przyszłości import azerskiego gazu przez Węgry. Jak podkreśla PAP nie podano jednak szczegółów tego porozumienia [1]. Nieco więcej światła na wspomnianą kwestię rzucają jednak wypowiedzi obu polityków. Wiktor Orban wezwał bowiem Unię Europejską do budowy gazociągów transgranicznych zapewniających transport kaspijskiego błękitnego paliwa na rynki środkowoeuropejskie natomiast Ilham Alijew doprecyzował, że chodzi m.in. o realizację Gazociągu Jońsko-Adriatyckiego [2]. To rura, która mogłaby połączyć powstający Południowy Korytarz Gazowy mający dostarczać gaz do UE przez Azerbejdżan, Gruzję, Turcję, Grecję, Albanię, Włochy z już realizowanym projektem Korytarza Gazowego Północ-Południe pomiędzy Polską a Chorwacją. Koncepcja jest oczywiście ciekawa, ale do jej realizacji jest bardzo daleko, poza tym jej przywołanie przez węgierskiego premiera i azerbejdżańskiego prezydenta służy zupełnie odmiennym celom.  

Rząd w Baku podpisał w grudniu ubiegłego roku memorandum na dostawy gazu ziemnego z Albanią, Czarnogórą i Chorwacją [3]. Są to państwa przez które ma przebiegać Gazociąg Jońsko-Adriatycki. Jak widać Azerbejdżanowi chodzi więc o taki rozwój sieci dystrybuującej kaspijskie błękitne paliwo, który zapewni mu jak największe wpływy. Sugerując powstanie bałkańskiego odgałęzienia od Południowego Korytarza Gazowego mającego się składać z Gazociągu Południowokaukaskiego, Gazociągu Transanatolijskiego i Gazociągu Transadriatyckiego, prezydent Alijew próbuje osłabić konkurencyjne projekty. Chodzi m.in. o ewentualne wskrzeszenie przez UE inicjatywy Nabucco, która w nowej formie mogłaby zaopatrywać Bałkany i Europę Środkową w surowiec irański niezależnie od szlaku dostaw, nad którym piecze sprawuje Baku [4].  

Wiktor Orban poruszył natomiast kwestię dostaw surowca z Azerbejdżanu nad Balaton najprawdopodobniej jedynie z przyczyn taktycznych. Taka narracja łagodzi przekaz dotyczący przyjęcia przez Budapeszt na początku listopada ustawy umożliwiającej budowę węgierskiego odcinka rosyjskiego gazociągu South Stream [5]. Premier Węgier ugrywa zresztą na azerskim gazie o wiele więcej. Przede wszystkim uspakaja swoich partnerów z Grupy Wyszehradzkiej podkreślając wagę jaką przykłada do realizacji koncepcji Korytarza Gazowego Północ-Południe. Kaspijskie błękitne paliwo zgodnie ze słowami Ilhama Alijewa byłoby bowiem tłoczone tą siecią z Chorwacji stanowiącej punkt docelowy Gazociągu Jońsko-Adriatyckiego. Skoro już o Chorwacji mowa, to azerski ukłon Orbana jest skierowany także w stronę Stanów Zjednoczonych mocno zaniepokojonych perspektywą sprzedaży Rosjanom udziałów w kluczowej chorwackiej spółce naftowo-gazowej INA, które należą do węgierskiego MOL [6]. Ponadto dzięki nagłośnieniu rozmowy z azerbejdżańskim prezydentem lider Fideszu z gracją uderza także w UE podkreślając, że zaangażowanie Budapesztu w South Stream wynika przede wszystkim z tego, że Bruksela niewystarczająco angażuje się w dywersyfikację dostaw gazu do Europy Środkowej i to mimo nasilającej się destabilizacji Ukrainy.

Reklama

Komentarze

    Reklama