Reklama
Jak informuje Głos Rosji: "Estonia odnotowała w minionym tygodniu absolutny rekord cen energii. Koszt jednego megawata dochodził na giełdzie do 200 euro. Natomiast pod koniec czerwca było to prawie 104 euro, czyli blisko trzykrotnie więcej niż średnia cena energii w maju. Przyczyną takiego stanu rzeczy jest stosunek między popytem a podażą na giełdzie energetycznej Nord Pool Spot, deficyt energii elektrycznej na Łotwie i Litwie oraz niewystarczające moce kabla „Estlink-1”, który łączy kraje bałtyckie ze Skandynawią". Rosyjska państwowa rozgłośnia radiowa konkluduje dość złośliwie, że są to koszty dywersyfikacji źródeł energii. Powyższe fakty nie zrewidują jednak -jak chciałby tego Głos Rosji- nastawienia do rosyjskiej energii w estońskim rządzie, mogą za to przyczynić się do jego większego zaangażowania w budowę elektrowni atomowej w Wisagini. A jest ku temu bardzo dobry moment...

29 czerwca Valdis Dombrovskis, premier Łotwy pytany o udział jego kraju w projekcie Ignalina II stwierdził, że " odpowiedź została podana przez Rygę i Tallin w 2006 roku, gdy obie stolice potwierdziły swoje zainteresowanie inwestycją. Od tego czasu zachodziły w niej jednak liczne modyfikacje, które trzeba obecnie przeanalizować". Była to ostatnia oficjalna informacja dotycząca elektrowni w Wisagini przed upływem terminu, do którego miała zostać podjęta decyzja w sprawie jej dalszych losów ( 1 lipca br.). Nie został on dotrzymany. Będzie to możliwe prawdopodobnie dopiero jesienią, bowiem na 1 października br. ustalono termin powołania spółki realizującej cały projekt. Rozmowy trwają... Nieoficjalnie mówi się o tym, że nie zakończą się aż do momentu samookreślenia się Polski, bez której budowa litewskiej elektrowni atomowej jest mało prawdopodobna.

Czytaj także: Rząd może jeszcze wyjść z twarzą z decyzji o zamrożeniu polskiego atomu

Przypomnijmy, że w 2011 roku z udziału w niej wycofała się PGE. Dziś jej powrót do stołu negocjacji jest możliwy o czym swego czasu informowała biznesowa gazeta litewska Verslo Żinios”. Sytuacja nad Wisłą uległa bowiem zmianie, a rząd Donalda Tuska zamroził własny projekt atomowy. Nic nie wskazuje na to by mógł on być realizowany w obecnej formie, co z pewnością potwierdzą "kluczowe jesienne decyzje", o których wspominał w ostatnim czasie szef PGE EJ1 Aleksander Grad.

Czytaj także: Powody ofensywy medialnej Aleksandra Grada

Jesień będzie zatem kluczową porą roku dla projektów związanych z energetyką jądrową w naszym regionie. Czy przyniesie ona powrót Warszawy do stołu rokowań, przy którym zasiadają teraz kraje bałtyckie? Teoretycznie są ku temu doskonałe warunki. Wszystkim zainteresowanym krajom nie brakuje w ostatnim czasie odpowiedniej motywacji by doprowadzić do końca budowę elektrowni w Wisagini. W tym najważniejszej- razem znaczy taniej.

Piotr A. Maciążek

 
Reklama

Komentarze

    Reklama