29 czerwca Valdis Dombrovskis, premier Łotwy pytany o udział jego kraju w projekcie Ignalina II stwierdził, że " odpowiedź została podana przez Rygę i Tallin w 2006 roku, gdy obie stolice potwierdziły swoje zainteresowanie inwestycją. Od tego czasu zachodziły w niej jednak liczne modyfikacje, które trzeba obecnie przeanalizować". Była to ostatnia oficjalna informacja dotycząca elektrowni w Wisagini przed upływem terminu, do którego miała zostać podjęta decyzja w sprawie jej dalszych losów ( 1 lipca br.). Nie został on dotrzymany. Będzie to możliwe prawdopodobnie dopiero jesienią, bowiem na 1 października br. ustalono termin powołania spółki realizującej cały projekt. Rozmowy trwają... Nieoficjalnie mówi się o tym, że nie zakończą się aż do momentu samookreślenia się Polski, bez której budowa litewskiej elektrowni atomowej jest mało prawdopodobna.
Czytaj także: Rząd może jeszcze wyjść z twarzą z decyzji o zamrożeniu polskiego atomu
Przypomnijmy, że w 2011 roku z udziału w niej wycofała się PGE. Dziś jej powrót do stołu negocjacji jest możliwy o czym swego czasu informowała biznesowa gazeta litewska Verslo Żinios”. Sytuacja nad Wisłą uległa bowiem zmianie, a rząd Donalda Tuska zamroził własny projekt atomowy. Nic nie wskazuje na to by mógł on być realizowany w obecnej formie, co z pewnością potwierdzą "kluczowe jesienne decyzje", o których wspominał w ostatnim czasie szef PGE EJ1 Aleksander Grad.
Czytaj także: Powody ofensywy medialnej Aleksandra Grada
Jesień będzie zatem kluczową porą roku dla projektów związanych z energetyką jądrową w naszym regionie. Czy przyniesie ona powrót Warszawy do stołu rokowań, przy którym zasiadają teraz kraje bałtyckie? Teoretycznie są ku temu doskonałe warunki. Wszystkim zainteresowanym krajom nie brakuje w ostatnim czasie odpowiedniej motywacji by doprowadzić do końca budowę elektrowni w Wisagini. W tym najważniejszej- razem znaczy taniej.
Piotr A. Maciążek