Reklama

Wywiady

Ekspert Bruegela: wygaszanie atomu teraz nie ma sensu [WYWIAD]

Autor. Envato

„Jesteśmy w bezpiecznym okresie do końca lata, ale najbliższa zima będzie wyzwaniem. Wiele czynników będzie wpływać na międzynarodowe rynki energii, np. odbicie po kolejnej odsłonie epidemii Covid-19 w Chinach, więc nie powiedziałbym, że kryzys energetyczny absolutnie się już zakończył” - powiedział w rozmowie z Energetyka24.com Conall Heussaff, analityk ds. energii i klimatu z brukselskiego think tanku Bruegel.

Reklama

Daniel Czyżewski, Energetyka24.com: Czy kryzys energetyczny się skończył?

Reklama

Conall Huessaff, Bruegel: Nie do końca. Wciąż mamy ceny gazu, które są 2-3 razy wyższe niż przed kryzysem. Nie możemy być w 100 proc. pewni dostaw. Wydaje się, że zastąpiliśmy większość gazu rosyjskiego gazem skroplonym LNG ze Stanów Zjednoczonych i innych źródeł. Wciąż jest ryzyko, bo kupujemy gaz na międzynarodowych rynkach energii. Bezpieczeństwo dostaw jest bardziej kruche niż gdy kupowaliśmy surowiec przez system gazociągów z Rosji.

To nie koniec. Jesteśmy w bezpiecznym okresie do końca lata, ale najbliższa zima będzie wyzwaniem. Wiele czynników będzie wpływać na międzynarodowe rynki energii, np. odbicie po kolejnej odsłonie epidemii Covid-19 w Chinach, więc nie powiedziałbym, że kryzys energetyczny absolutnie się już zakończył.

Reklama

Czytaj też

Jesteśmy w trakcie unijnej reformy rynku energii, KE przedstawiła swoją propozycję. Powiedziałeś że niepokojąca jest tendencja do zbyt dużego wpływu państw członkowskich na rynki energii. Jak wytłumaczysz to rządom i społeczeństwom, bo ostatecznie to politycy u władzy będą rozliczani przez wyborców z rachunków za prąd?

KE sfromalizowała instrumenty, które mogą zostać użyte przez rządy aby: zwiększyć pewność inwestycyjną poprzez kontrakty na różnicę, podpisywać długoterminowe kontrakty z gwarancją ceny, gdzie państwo jest partnerem oraz gwarantować umowy PPA.

Państwa mogą wziąć na siebie ryzyko związane z projektami odnawialnymi. Myślę, że jest to uzasadnione – mogą podzielić się tym ryzykiem z konsumentami. A w tym momencie potrzebujemy zredukować ryzyka dla inwestorów.

Ryzyko upatruje w tym, że rządy wykorzystają te narzędzia nieefektywnie. Zalecenia dotyczące tych narzędzi nie są precyzyjne, raczej są mgliste. W efekcie mogą one oddziaływać negatywnie na siebie lub z istniejącymi rynkami krótkoterminowymi.

Kolejna sprawa jest taka, że jeśli będziemy mieli zbyt dużo narzędzi narodowych a nie europejskich, to możemy skończyć z systemem, który jest droższy, niż mógłby być. Wyobraźmy sobie, że Hiszpania chce utrzymać ceny na niskim poziomie, buduje sporo fotowoltaiki, ale np. nie chce wysyłać tej taniej energii do Francji, bo chce utrzymać niskie ceny, więc nie inwestuje w nowe połączenia energetyczne. Hiszpania nadbudowuje moc w fotowoltaice, Francja – w atomie, Niemcy – w gazie, wszyscy robią to, czego potrzebują i skupiają się na narodowych rozwiązaniach i priorytetach. To będzie prowadzić do droższego systemu, którego koszty ostatecznie spadną na konsumenta.

Czytaj też

Alternatywa też nie jest oczywista. Nie możemy posiadać zcentralizowanego unijnego systemu w którym Komisja nakazuje państwom członkowskim jak ma wyglądać ich miks energetyczny. Proponujemy modelowanie, analizy na poziomie europejskim nt. optymalnego systemu. Następnie wynik tych analiz może zostać użyty jako benchmark dla planów narodowych.

Podstawa na poziomie unijnym a później rządy będą decydować których narzędzi użyć, w jakim kierunku pójść pod kątem źródeł?

Jeśli Francja powie, że potrzebuje nowych 20 GW w atomie, musi wyjaśnić Komisji dlaczego. Nie chodzi o to, że Komisja mogłaby to zablokować, ale o to, żeby Francja przedstawiła i udostępniła publicznie analizy do transparentnej oceny. Myślę, że bardzo brakuje nam tej europejskiej perspektywy w debatach i propozycjach reform.

Czy Europa potrzebuje więcej energii jądrowej?

Powiem tak - Europa teraz nie potrzebuje mniej energii jądrowej, gdy mamy niedobory. Nie jestem przekonany do atomu, ale nie dlatego, że widzę wielkie ryzyka bezpieczeństwa. Jestem sceptyczny, bo wiatr i słońce są coraz tańsze i łatwiejsze do instalacji. Jeśli chcemy się dekarbonizować, potrzebujemy szybkich rozwiązań, atom zdecydowanie takim nie jest.

Jeśli państwo członkowskie zdecyduje, że potrzebuje stabilnego, niskoemisyjnego źródła, które działa cały czas, to jest to zrozumiałe. Dla państw, które nie mają dobrych warunków do OZE lub posiadają własne specyficzne potrzeby, to może być właściwe rozwiązanie. Nie upatruje w atomie fundamentu przyszłego zdekarbonizowanego systemu energetycznego – w tej roli widzę OZE. Ale myślę, że wygaszanie atomu teraz nie ma sensu. W wyjątkowych okolicznościach uważam, że budowa nowych mocy w atomie jest rozsądna.

Czy Rosja jest wciąż zagrożeniem dla systemu energetycznego Europy? A jeśli nie, co lub kto jest największym po stronie podaży?

Rosja dostarcza już znacznie mniej gazu niż kiedyś przez gazociągi, sprzedaje nam trochę LNG. Ropy już nie może. Pełni wciąż dużą rolę w europejskim imporcie wzbogaconego uranu. Moskwa nie ma już strategicznego wpływu na europejską energetykę. Doszło do strukturalnego decouplingu Europy z Rosją.

Inne ryzyka? Łańcuch dostaw OZE i innych czystych technologii to zawsze ryzyko jako że Chiny są kluczowym graczem w tym sektorze, zwłaszcza w fotowoltaice. Choć trzeba pamiętać, że część produkcji znajduje się na miejscu w Europie, w branży wiatrowej jesteśmy niezależni, mamy spory udział w bateriach.

Last but not least, ryzyka klimatyczne. W ubiegłym roku doświadczyliśmy intensywnych susz. Co wpłynęło na niektóre aktywa energetyczne, np. elektrownie jądrowe we Francji. Poza tym są odwieczne ryzyka rynkowe, rynek ropy wkroczył w niestabilny okres. Ceny ropy spadają, ale fluktuacje zawsze mają wpływ na ceny benzyny i diesla w Europie.

Reklama
Reklama

Komentarze