Analizy i komentarze
Przygotowania do atomowego powrotu. Szwecja wyliczyła koszty, ma model i prze naprzód
Szwecja podeszła pragmatycznie do swojego atomowego renesansu. Najpierw wyznaczono kluczowe terminy, a teraz przygotowano założenia modelu finansowego dla przyszłych projektów. Pierwsze nowe reaktory mają zacząć działać już w 2035 r.
Budowa nowych bloków jądrowych ma kosztować ok. 38 mld dolarów, a finansowanie projektów zapewnią rządowe pożyczki i gwarancje cenowe – taki jest preferowany model wsparcia dla rozbudowy floty reaktorów w Szwecji. Gwarancję ceny i przewidywalnych zysków przez 40 lat zapewnić ma kontrakt różnicowy (CfD). Takie założenia przedstawił zespół działający przy rządzie w Sztokholmie. W dodatku ten pomysł ma już aprobatę Komisji Europejskiej, a model wsparcia przypomina ten sam, który wybrali Czesi na potrzeby rozbudowy EJ Dukovany.
Szwedzi narzucili sobie szybkie tempo w sprawie budowy nowych źródeł wytwórczych w energetyce jądrowej. Z początkiem 2024 r. poluzowano przepisy, dzięki czemu nowe jednostki mogą powstawać także poza lokalizacjami, w których już działają elektrownie jądrowe. Przed tą zmianą nowe reaktory mogły być stawiane wyłącznie na terenach trzech szwedzkich siłowni jądrowych – Forsmark, Ringhals i Oskarshamn. Te trzy elektrownie, w których działa łącznie sześć reaktorów, odpowiadają za 30 proc. energii elektrycznej wytwarzanej w kraju.
Pierwsze z nowych reaktorów już w 2035 r.
Plan Sztokholmu zakłada zbudowanie co najmniej 10 reaktorów jądrowych do 2045 roku. Natomiast dwa – o łącznej mocy nie mniejszej niż 2500 MW – mają zostać oddane do użytku do 2035 roku. Docelowo w Szwecji ma powstać do 6 GW nowych mocy w atomie, z czego tylko część dostarczyć mają wielkoskalowe elektrownie jądrowe. W strategii założono bowiem, że do 2045 r. technologie SMR (małe reaktory modułowe) mogą być już na tyle rozwinięte, że ich wdrożenie będzie możliwe.
Vattenfall, operator elektrowni Ringhals i Forsmark, w krótkim komunikacie wyraził się pozytywnie o rządowym zamyśle, ale zapowiedział, że szerzej odniesie się do sprawy po dokładnej analizie zaprezentowanego modelu. „Nowe projekty jądrowe, podobnie jak inne kluczowe projekty infrastrukturalne, przyniosą Szwecji znaczące korzyści społeczno-gospodarcze, ale pojedynczej firmie trudno będzie się utrzymać. Ryzyka, na które zwraca uwagę rządowy komisarz Mats Dillen, są dokładnie tymi, którymi trzeba się zająć: ryzykiem projektowym, rynkowym, regulacyjnym i programowych” – wskazano w informacji.
Szwedzi drugi raz w historii stawiają na atom
Szwecja tym krokiem ku atomowi wykonuje niemal ten sam ruch i z tych samych powodów, co w latach 70. ubiegłego wieku. Wówczas przewidywano wzrost zapotrzebowania na energię elektryczną, a żeby nie uzależniać się od importowanych paliw kopalnych, stawiano na elektrownie jądrowe. To samo dzieje się teraz. A szwedzkie zapotrzebowanie na prąd ma drastycznie wzrosnąć.
Rządowe dokumenty zakładają, że do 2045 roku w kraju zużywane może być nawet 300-340 TWh energii elektrycznej rocznie. W tej chwili jest to ok. 140 TWh. Skok zapotrzebowania napędzać będą postępująca elektryfikacja transportu czy rosnący pobór w przemyśle (także z powodu elektryfikacji). Wiedząc o tym, że taki wzrost może wystąpić, a nie cały popyt uda się zapewnić dzięki OZE – a w Szwecji sprawdzają się głównie wiatraki, natomiast energetyka wodna ma swoje ograniczenia – Sztokholm wraca do atomu.
user_1049260
No i prawidłowo. Szwedzi będą mieli atom, a my olimpiadę. I kto jest debeściak?