Reklama

Analizy i komentarze

Niemcy: prasa wściekła na atom w taksonomii. Straszy promieniowaniem i odpadami [KOMENTARZ]

fot. Ansgar Scheffold/ Unsplash/ Domena publiczna

W Niemczech zawrzało po propozycji Komisji Europejskiej, by energetyka jądrowa znalazła się — razem z gazem — w taksonomii. Prasa nad Łabą wykorzystała okazję, by straszyć atomem i wrzucać tę bezemisyjną technologię do jednego worka z paliwami kopalnymi.

W sobotę 1 stycznia do mediów przedostała się informacja o propozycji Komisji Europejskiej, by energetyka jądrowa została zakwalifikowana (razem z gazem) do tzw. taksonomii, czyli de facto agendy inwestycyjnej Unii Europejskiej. Dokument ten stanowi wytyczne dla rynków finansowych umożliwiające zakwalifikowanie określonych inwestycji jako zrównoważonych środowiskowo.

Takie ukształtowanie taksonomii może nie tylko zakończyć wewnętrzne spory w Unii Europejskiej, prowadzone przez państwa antyatomowe (pod egidą Niemiec) oraz zwolenników technologii jądrowych (skupionych wokół Francji), ale również napędzić rozkręcający się powoli renesans energii nuklearnej. Coraz więcej państw UE chce inwestować w atom. Plany w tym zakresie mają Bułgaria, Czechy, Finlandia, Francja, Polska, Rumunia, Słowacja oraz Węgry. Taksonomia z energetyką jądrową na pokładzie może te zamiary znacząco wesprzeć.

Rozwiązanie to oczywiście nie spodobało się państwom, które z atomem zaciekle walczą. Największym przeciwnikiem tej technologii w UE są Niemcy, które 31 grudnia 2021 roku wygasiły połowę swoich elektrowni jądrowych.

Na polskim portalu Deutsche Welle znaleźć można zbiór komentarzy niemieckiej prasy poświęconych propozycji KE. Artykuł opatrzony jest wymownym tytułem „Niemiecka prasa o atomie jako <> energii: <>". Już samo brzmienie tytułu jest manipulacją, gdyż odnosi się do fragmentu artykułu „Badische Zeitung", który uznaje za zgniły kompromis zakwalifikowanie do taksonomii energetyki jądrowej oraz gazu, co ma zapobiec konfliktowi Francji oraz Niemiec. Tymczasem czytelnik DW może dojść do wniosku, że kompromisem było uznanie atomu za „zieloną" (bo bezemisyjną) energię -- co może być kwestionowane tylko przez ośrodki stojące w sprzeczności z ustaleniami nauki.

Przytoczone przez DW komentarze rodzą poważne wątpliwości, jeśli chodzi o zaplecze merytoryczne ich autorów. Przytoczony przez redakcję fragment artykułu „Frankfurter Rundschau" wskazuje: „Zagrożenie promieniowaniem? Odpady nuklearne, które muszą być bezpiecznie składowane przez milion lat? Ogromne szkody dla środowiska spowodowane wydobyciem rud uranu? To wszystko wydaje się nie interesować Komisji Europejskiej". Czytelnika zaskoczyć może troska autora materiału o zużyte paliwo jądrowe (które jest bezpiecznie przechowywane w specjalnie przygotowanych miejscach) oraz o szkody środowiskowe związane z wydobyciem rud uranu (którego elektrownie jądrowe zużywają relatywnie niewiele, ze względu na gęstość energetyczną paliwa jądrowego), przy jednoczesnym braku podobnych rozważań na temat odpadów spalania gazu (czyli paliwa kopalnego) oraz jego wydobycia i przesyłu (co uwalnia do atmosfery metan, będący głównym składnikiem błękitnego paliwa). Szczególnie bulwersujący jest fragment „Francja wywierała ogromną presję na pomalowanie technologii jądrowej na zielono -- kraj, który w dużej mierze przespał okres transformacji energetycznej". Tak się jednak składa, że technologii jądrowej (w przeciwieństwie do niemieckiej transformacji energetycznej Energiewende) nie trzeba malować na zielono, a Francja, która rzekomo przespała zmiany w energetyce, ma kilkukrotnie niższą intensywność emisji z tego sektora niż Niemcy.

W podobnym tonie brzmi przytoczony przez DW komentarz „Hannoversche Allgemeine Zeitung". Francja i państwa członkowskie z Europy Wschodniej stawiają na rzekomo czystą energię jądrową, pozwalając tym samym na obciążenie przyszłych pokoleń promieniotwórczymi odpadami". Trudno zrozumieć nacisk kładziony przez niemiecką prasę na -- rozwiązaną technologicznie - kwestię zużytego paliwa jądrowego, które może być w większości recyklingowane i używane w reaktorach prędkich. Fizycy jądrowi nie żywią obaw związanych z tymi materiałami, o czym mówi np. prof. Andrzej Strupczewski z Narodowego Centrum Badań Jądrowych. Zwracanie uwagi na kwestię odpadów z elektrowni jądrowych jest natomiast jednym z ulubionych argumentów antyatomowych aktywistów.

Jedynym pozytywnym dla energetyki jądrowej komentarzem przytoczonym przez DW jest artykuł z „Frankfurter Allgemeine Zeitung" który wskazuje, że niemiecki „rząd nie może zignorować banalnego faktu, iż energia jądrowa jest wolna od CO2. To jeden z powodów, dla których nawet ruch klimatyczny jest podzielony co do tego, czy energia jądrowa może przyczynić się do neutralności klimatycznej. Wiąże się z tym szereg nieprzyjemnych pytań dotyczących wycofywania się z energii jądrowej przez kraj uprzemysłowiony -- choćby takiego, dlaczego kraj taki, by zrekompensować odejście od węgla, ma inwestować w inne płynne źródło energii, mianowicie w gaz. Dlaczego kraj taki „nie spełnia swoich celów klimatycznych, choć miałby środki, by temu zapobiec?". Materiał FAZ stawia szereg bardzo trafnych pytań, które są jednak niezwykle niewygodne z perspektywy niemieckiej transformacji energetycznej, która w sposób irracjonalny klimatycznie podeszła do kwestii atomu.

Krytyczną wobec energetyki jądrowej postawę niemieckiej prasy można próbować tłumaczyć strachem przed atomem, który wciąż jest żywy w społeczeństwie RFN. Jednakże media powinny sięgać po informacje spoza kręgu lęków, obaw i fantazji. Fakty, zwłaszcza zaś dane dotyczące bezpieczeństwa oraz wpływu energii nuklearnej na klimat, jednoznacznie świadczą za atomem. Próba naginania tej rzeczywistości lub manipulowania nią nie różni się specjalnie od działań, jakie podejmują na co dzień klimatyczni negacjoniści.

Reklama

Komentarze

    Reklama