Reklama

Dlaczego reaktor MARIA nie działa? Znamy powody. „Nigdy licencji nie dostanie”

wnętrze reaktora Maria
Autor. www.gov.pl / Państwowa Agencja Atomistyki

Jedyny polski reaktor jądrowy, czyli zlokalizowana w Otwocku MARIA, wciąż nie działa. Powód: brakuje licencji dozoru jądrowego. Dziś w Senacie omówiono przyczyny tej sytuacji – co było okazją do gorącego sporu.

Dziś w Senacie odbyło się posiedzenie Senackiego Zespołu ds. Energetyki Jądrowej i Odnawialnych Źródeł Energii, którego głównym tematem był zainstalowany w Narodowym Centrum Badań Jądrowych polski reaktor jądrowy MARIA. Jednostka ta od 1 kwietnia nie działa – wszystko ze względu na wygaśnięcie dotychczasowej licencji Państwowej Agencji Atomistyki i nieuzyskanie przez NCBJ nowego dokumentu tego rodzaju. Posiedzenie – dosyć burzliwe – rzuciło nowe światło na przyczyny całej sytuacji.

Dzieje jednego wniosku

W czasie posiedzenia Zespołu kierowanego przez senatora Grzegorza Czeleja starły się ze sobą dwie strony sporu o reaktor MARIA: odwołany na początku kwietnia dyrektor NCBJ prof. Krzysztof Kurek (który koordynował prace nad uzyskaniem nowej licencji) oraz przedstawiciele PAA, czyli polskiego dozoru jądrowego (a więc ciała, które licencję wydaje). Zaczęto od ustalania chronologii wydarzeń, które doprowadziły do przymusowej przerwy w działaniu reaktora.

YouTube cover video

Jak poinformował dyrektor Departamentu Bezpieczeństwa Jądrowego PAA Marcin Dąbrowski, w sierpniu 2024 r. NCBJ złożyło do Agencji wniosek ws. nowego zezwolenia na eksploatację MARII. Na wniosek składa się łącznie ok. 50 różnych dokumentów. PAA niezwłocznie przystąpiła do weryfikacji tych materiałów zaczynając od ich formalnego sprawdzenia - wtedy okazało się, że w zestawie tym są braki wymagające uzupełnienia. Po ok. miesiącu uzupełniono dokumentację i we wrześniu ub. r. ruszyła ocena merytoryczna; następnie PAA zaczęła wzywać NCBJ do wyjaśnień (wystosowano 10 takich wezwań), zgłaszając ok. 600-700 uwag merytorycznych. Jak stwierdził dyrektor Dąbrowski, niekiedy dokumentacja okazywała się sprzeczna ze sobą. Agencja oraz Centrum przez cały ten czas pozostawały ze sobą w kontakcie, organizując np. spotkania techniczne.

Niestety, spory dotyczące wniosku NCBJ o wydanie licencji wciąż trwają – i nie wiadomo na razie dokładnie, kiedy się zakończą. Z tego względu MARIA nie wznowiła pracy po 8 maja, jak to było pierwotnie komunikowane przez NCBJ. Reaktor dalej jest na przymusowej przerwie, którą wykorzystuje na serwis techniczny. Jest to sytuacja co najmniej niekomfortowa – przede wszystkim dlatego, że zaburzony został łańcuch produkcji radioizotopów medycznych, które powstają w NCBJ dzięki substancjom wytwarzanym przez MARIĘ. Obecnie, odpowiedzialny za to podmiot POLATOM kupuje półprodukty od dostawców zewnętrznych. Co więcej, cierpi na tym wizerunek polskiego państwa. Jak się bowiem okazuje, dwa państwowe podmioty nie są w stanie raz na 10 lat sprawnie przeprowadzić formalnego procesu umożliwiającego pracę jedynego państwowego reaktora jądrowego.

Obecny na posiedzeniu zespołu dyrektor Departamentu Energii Jądrowej w resorcie przemysłu Paweł Gajda stwierdził, że MARIA może uzyskać zielone światło PAA na działanie w ciągu najbliższych kilku tygodni. Nieoficjalnie udało się dowiedzieć, że prawdopodobnym terminem jest koniec czerwca. Jednakże istnieje ryzyko, że te terminy się przesuną – przede wszystkim dlatego, że NCBJ i PAA spierają się o… strefy planowania awaryjnego

Niebezpieczna strefa bezpieczeństwa

Strefy planowania awaryjnego to obszary wokół np. reaktora jądrowego, dla którego z wyprzedzeniem planuje się i przygotowuje pewne działania na wypadek zdarzenia radiacyjnego (np. awarii), które może wystąpić w tej jednostce i spowodować zagrożenie dla życia i zdrowia ludzi lub dla środowiska. Celem tych planowanych działań jest zapobieżenie lub istotne ograniczenie skutków całej sytuacji. Wyznaczanie takich stref odbywa się na podstawie ustawy prawo atomowe oraz rozporządzenia rady ministrów z 25 maja 2021 r. w sprawie planów postępowania awaryjnego w przypadku zdarzeń radiacyjnych. Przepisy tych aktów prawnych nakazują, by wokół reaktora MARIA wyznaczono strefę planowania natychmiastowych działań interwencyjnych, dystans rozszerzonego planowania oraz dystans planowania spożycia i kontroli towarów.

Z pozoru wszystko wygląda jasno – jednak kwestia ta jest polem zażartej bitwy między PAA i NCBJ. Chodzi bowiem o to, jak rozległe mają być wskazane wyżej obszary.

Zarzuty w tym zakresie skierował do PAA odwołany niedawno dyrektor NCBJ, prof. Krzysztof Kurek. Stwierdził on, że według dozoru jądrowego strefy bezpieczeństwa wokół MARII mają rozciągnąć się na promień ponad 20 kilometrów, co oznacza objęcie nimi nie tylko całego Otwocka, ale też m. in. takich dzielnic Warszawy, jak Wawer, Praga Południe czy Ursynów. „To absurd. Taka strefa bezpieczeństwa wokół reaktora oznacza gigantyczne koszty dla Centrum. Trzeba to wszystko ustalić z wojewodą, trzeba następnie zapewnić leki na tarczycę dla osób, które tam mieszkają, a jeśli strefa bezpieczeństwa będzie miała 24 kilometry, to będzie to ponad milion osób” - powiedział prof. Kurek. Zaznaczył przy tym, że NCBJ - jako jedyna taka instytucja na świecie - nie ma stabilnego finansowania. Były szef Centrum skarżył się też na relacje z PAA. „Gdybyśmy te zażalenia PAA dot. stref bezpieczeństwa dostali w styczniu, to mielibyśmy szansę je poprawić. Trzeba to bowiem przepuścić przez superkomputer. Dostaliśmy zastrzeżenia 2-3 tygodnie przed upływem licencji, nie mogliśmy zrobić nic”. Profesor Kurek stoi przy tym na stanowisku, że „strefa bezpieczeństwa kończy się na płocie instytucji”, a zmiany w prawie nie oznaczają, że MARIA przestała być bezpieczna wraz z wygaśnięciem licencji. „Do tanga trzeba dwojga; musimy wypracować jakiś kompromis, bo inaczej ten reaktor nigdy licencji nie zostanie” - powiedział prof. Kurek pod adresem obecnych na sali przedstawicieli PAA.

Reklama

Na słowa te zareagował dyrektor Dąbrowski, który stwierdził, że przepisy dotyczące stref nie są niczym nowym, wręcz przeciwnie: mają już 4 lata, a NCBJ brało udział w konsultacjach i miało świadomość konieczności wyznaczania tychże stref. „Nie przypominamy NCBJ, jakie są przepisy, Centrum brało udział w pracach nad nimi. Czas na zatwierdzenie stref był bardzo długi – 4 lata” – powiedział Dąbrowski. Z kolei naczelnik wydziału ds. oceny i zezwoleń w DBJ PAA powiedział, że już w czerwcu 2024 r. - a więc jeszcze przed złożeniem wniosku o nową licencję - Agencja wezwała NCBJ do uzupełnienia analiz dot. bezpieczeństwa.

Wyliczenie stref okazuje się bardzo problematyczne. Wymaga specjalistycznych kodów oraz odpowiednich możliwości obliczeniowych. Tymczasem osoba, która wcześniej dokonywała w NCBJ obliczeń w tym zakresie zmarła w 2018 r., a jej ustalenia okazały się „niemożliwe do odtworzenia”. Prof. Kurek zaproponował na posiedzeniu, żeby wobec tego MARIA otrzymała zgodę warunkową na działanie – podobne propozycje wysuwał jeszcze pełniąc funkcję szefa NCBJ. Przedstawiciele dozoru odpowiedzieli, że takiej możliwości nie dopuszcza jednak prawo.

Awantura o MARIĘ

Podsumowując: powodem nieuzyskania przez NCBJ nowej licencji dla reaktora MARIA jest spór prawny (czy raczej: prawno-techniczny) z dozorem jądrowym, którego dało się uniknąć, gdyż przepisy będące jego zarzewiem znane są od lat. Można było więc zawczasu podjąć działania w kierunku dostosowania się do nich - lecz tego nie zrobiono. Dlaczego? Tego na posiedzeniu Zespołu nie wyjaśniono.

Co dalej z MARIĄ? To rozstrzygnie się w czasie najbliższych kilku tygodni – wiele wskazuje na to, że w tym czasie NCBJ oraz PAA wypracują kompromis dotyczący stref. Jak udało się ustalić Energetyce24, finalne koszty tego procesu nie muszą być tak duże, jak obawiał się prof. Kurek, gdyż część rezerw materiałowych, które muszą zostać zawiązane po wyznaczeniu takich obszarów utrzymywana jest i tak w ramach zabezpieczenia np. przed konfliktem jądrowym. Prowadzący spotkanie senator Czelej zadeklarował też szerokie wsparcie polityczne. „Bez problemu znajdziemy grupę senatorów do przeprowadzenia ewentualnej szybkiej ścieżki legislacyjnej – nie pozwolimy na zamkniecie MARII” – powiedział.

Obecny na sali senator Władysław Komarnicki określił całą sytuację wokół reaktora mianem „strzelania sobie w kolano”, z czym trudno się nie zgodzić. Natomiast trochę nadziei ws. MARII wlał w serca dyrektor Gajda, który zapowiedział, że reaktor ma otrzymać nowy model finansowania od przyszłego roku. Według ustaleń Energetyki24 ma ono być oparte na pieniądzach pochodzących z Ministerstwa Przemysłu.

Reklama
Reklama

Komentarze (1)

  1. user_1082175

    Zgodnie z zasadą "brzywy Ockhama" rozwiązanie najprostsze jest też najlepsze i nie ma co mnożyć bytów ponad potrzebę. Co w związku z tym? Rozsądne, moim zdaniem, byłoby podejście libertarianskie - zlikwidowanie wymogu posiadania licencji dozoru jądrowego. Brak wymogu = swoboda działania = brak problemu. Problem solved 😉

Reklama