Rosja grożąc Ukrainie umiejętnie odwraca uwagę od tego, do czego tak naprawdę zaczęła się przygotowywać od razu po dojściu Putina do władzy, czyli do wyszarpania dla siebie jak największej części Oceanu Arktycznego. Korzystając z nieuwagi polityków zachodnich Rosjanie zyskali czas, który może im teraz pomóc w wyścigu o bogactwa naturalne leżące pod lodami Arktyki.
Kanada alarmuje
Szczególnie zaniepokojona rosnącą obecność wojskową Rosji w regionie arktycznym jest Kanada. Wyraził to w bardzo jasny sposób kanadyjski premier Stephen Harper podczas corocznego objazdu terytoriów północno – zachodnich. W jednym ze swoich wystąpień zauważył on, że działania Rosjan w Arktyce są oczywiście mniej agresywne niż w Europie Wschodniej i mieszczą się one jak na razie w ramach przepisów międzynarodowych, ale nie można być z tego powodu całkowicie spokojnym.
Kanada zaczyna bardzo ostrożnie patrzeć na decyzje Kremla dotyczące rosyjskich terytoriów północnych. Zwraca się w tym kontekście szczególną uwagę na odbudowywanie przez Rosję baz wojskowych w rejonach arktycznych oraz na rosnącą aktywność rosyjskich atomowych okrętów podwodnych i lodołamaczy poza kręgiem polarnym. Ostrożność jest tym większa, że rosyjskie samoloty wojskowe zaczynają coraz częściej naruszać kanadyjską przestrzeń powietrzną, a przy obecnie prowadzonej polityce Putina wobec Ukrainy nikt tych zdarzeń nie traktuje już tylko jako efektu błędów nawigacyjnych. Kanadyjski minister spraw zagranicznych John Baird zapowiedział nawet w tym kontekście 25 sierpnia br., że jego kraj w obliczu rosyjskiej ekspansji militarnej w Arktyce zamierza wzmocnić swoją gotowość do ochrony suwerenności w tym regionie. Co więcej ochrona suwerenności w rejonie Arktyki ma być dla Kanady „strategicznym priorytetem”.
Rosja zaprzecza i ukrywa swoje zamiary
Media rosyjskie bardzo ostrożnie wydzielają informacje na temat polityki arktycznej Kremla. Ostatnio jednak wzrosła ilość publikacji, w której wyraźnie wskazuje się, że sytuacja na Ukrainie nie może mieć wpływu na stosunki panujące w rejonie Arktyki (RIA Novosti). Co więcej to wyraźne nawiązanie do głośno wyrażonych przez Kanadę obaw – a to może oznaczać, że premier Harper bardzo trafnie ocenił sytuację.
Całą sprawę dodatkowo zaogniło publiczne wystąpienie prezydenta Putina na początku sierpnia br., w którym wskazuje on na wagę Arktyki dla systemu obronnego Rosji. Na posiedzenie Rady Bezpieczeństwa stwierdził m.in, że Rosja zamierza stworzyć na północy połączony system baz morskich zarówno dla okrętów nawodnych jak i dla „okrętów podwodnych nowej generacji”.
Putin wprost wezwał także do ochrony całej infrastruktury gazowej i naftowej przed „terrorystami i innymi zagrożeniami”. Co więcej nakazał ekspertom, by ci szukali prawnych sposobów uzasadnienia terytorialnych roszczeń Rosji. Jako przykład wskazał zakończone sukcesem dla Kremla działania w czasie sporu z Japonią dotyczącego obszaru na Morzu Ochockim o powierzchni 52 000 km2.
Tam granica, gdzie stoją czołgi
Niestety od kilku lat widać, że Rosjanie chcą zwiększyć swoje argumenty na Dalekiej Północy za pomocą sił zbrojnych odpowiednio przygotowanych do działań w Arktyce. Kreml się z tym zresztą nie kryje, o czym wyraźnie mówił w jednym ze swoich wystąpień minister obrony Rosji Siergiej Szojgu. Poinformował on bowiem, że sformowanie arktycznych jednostek wojskowych ma się zakończyć jeszcze w tym roku i jest to jednym z priorytetów Minoborony.
W ramach tych działań mają ponownie zostać otwarte lotniska i porty na Nowych Wyspach Syberyjskich i archipelagu Ziemi Franciszka Józefa, a także co najmniej siedem lądowisk na kontynentalnej części Rosji za kołem podbiegunowym, które zostały czasowo zamknięte w 1993 roku. Rosyjskie siły zbrojne planują również utworzyć do końca 2014 r. nowe strategiczne dowództwo ds. Arktyki – nazwane Strategicznym Dowództwem Połączonym Floty Północnej. Gdy fakt ten skorelujemy z ostatnimi działaniami Moskwy związanymi z modernizacją Floty Północnej i baz arktycznych sytuacja zaczyna być już co najmniej niepokojąca.