Reklama

Klimat

Arktyczna Rosja topnieje, dzięki czemu może taniej kupisz sojowe latte [ANALIZA]

Fot. Pixabay
Fot. Pixabay

Największy wzrost średniej temperatury na Ziemi obserwowany jest na szerokości tzw. wiecznej zmarzliny, głównie na obszarach Alaski, Kanady i Rosji. W tym ostatnim kraju proces ten przybiera ambiwalentne i nieco nieoczekiwane skutki.

Wieczna zmarzlina, jak sama nazwa wskazuje, to teren, na którym przez cały okres w roku obserwujemy utrzymywanie się temperatury poniżej zera stopni C. Zjawisko te występuje aż na 65% powierzchni terenów Federacji Rosyjskiej. Z oczywistych względów ziemia ta nie nadaje się do uprawy. Głównym ekonomicznym atrybutem tych terenów jest wydobycie i tranzyt węglowodorów – aż 80% operacji gazowych i 15% naftowych w Rosji ma miejsce właśnie na terenie wiecznej zmarzliny, choćby wydobycie gazu z półwyspu Jamał i transport surowca gazociągiem o tej samej nazwie. 

Śmiertelne zagrożenie

Ta powierzchnia się konsekwentnie zmniejsza przez wzrost średniej temperatury na naszej planecie. Jakie konsekwencje za tym idą dla potężnego rosyjskiego sektora oil&gas? Bardzo poważne. Topnienie "wiecznego" lodu, który obrósł budynki, rurociągi, infrastrukturę wydobywczą, będzie powodowało zniszczenie wymienionych konstrukcji. Warto odnotować, że tereny arktyczne topnieją dwa razy szybciej niż reszta świata. Jaki potencjalny koszt poniesie Moskwa w wyniku tego procesu? W 2019 roku Aleksander Krutikow, wiceminister Rosji ds. dalekiego wschodu i rozwoju Arktyki powiedział Bloombergowi, że szacowana strata to ok. 2,3 mld dolarów rocznie.

W grę wchodzi nie tylko infrastruktura naftowa i gazowa – zagrożone są całe miasta, drogi, budynki i inne obiekty. Wedle szacunków grupy naukowców z George Washington University, do 2050 roku topnienie wiecznej zmarzliny może kosztować Rosję nawet 84 miliardy dolarów, co stanowi 7,5% PKB tego kraju. Dodatkowo, nawet połowa nieruchomości na tych obszarach może ulec zniszczeniu, co równałoby się stracie rzędu 53 miliardów dolarów.

Władze starają się zabezpieczać budynki a koncerny gazowe i naftowe infrastrukturę. Na ten moment jednak trudno ocenić skuteczność tych działań.

Topnienie arktycznych lodów może stanowić nie lada zagrożenie dla planów Kremla, który wiąże z Arktycznymi obszarami wielkie nadzieje. Dalsza eksploatacja tamtejszych zasobów węglowodorowych, pobudzenie gospodarcze północnych regionów, morski szlak handlowy, który byłby krótszy niż te używane dzisiaj – to tylko zarys programu Kremla. W wyniku topnienia lodowców morskich otwiera się również tzw. północny szlak handlowy, który jest krótszy niż najpopularniejszy obecnie szlak z Azji Południowo-Wschodniej przez Ocean Indyjski i Kanał Sueski do Europy.

Trudno jednak marzyć o rozwoju terenów arktycznych i nadmorskich miast, jeśli będą one w ruinie na skutek pękania budynków i dróg.

Druga strona medalu

Jednak każdy medal ma dwie strony. Jak wyżej wspomniano, teren wiecznej zmarzliny z punktu widzenia rolnika jest bezużyteczny. Chyba, że przestanie nią być. Ogromne połacie terenów stają się żyzną, obiecującą ziemią pod uprawę. Zwłaszcza życzliwie gleba obchodzi się z bardzo dochodową rośliną – soją.

W ciągu dekady obszar upraw soi wzrósł ponad 18-krotnie w Rosji – wynika z danych Rosstat. Posuwanie się rolnictwa na północ to zjawisko ogólnoświatowe. Dakota Północna stała się jednym z głównych producentów kukurydzy a Wielka Brytania rośnie w siłę jako potentat winiarski.

Rzecz jasna, ocieplenie klimatu w skali globalnej ma również katastrofalne skutki – w krajach tj. Nowa Zelandia, Urugwaj, czy Wietnam rolnictwo cierpi przez suszę. ONZ zwraca uwagę, że w ostatecznym rozrachunku globalne ocieplenie spowoduje spadek produkcji żywności i idący za tym wzrost głodu.

W Rosji nasiona soi są potrzebne głównie do hodowli zwierząt. Mimo faktu, że obecnie roślina ta uprawiana jest na ponad milionie hektarów w tym kraju i stanowi 7% wszystkich upraw, Rosja wciąż importuje około milion ton soi rocznie (obecne uprawy krajowe opiewają na 4 miliony ton). W ciągu dekady zbiory wzrosły czterokrotnie i najprawdopodobniej wciąż będą rosnąć.

Mimo braku wypełnienia zapotrzebowania krajowego, Rosja eksportuje soję, głównie do Chin, prawie milion ton sześciennych rocznie. Część eksportu idzie na Białoruś, jak podaje UkrAgroConsult. A to już tylko krok od Polski, możliwe że w jakiejś perspektywie czasu sami będziemy importować soję ze wschodu, co być może sprawi, że popularne sojowe latte stanie się odrobinę tańsze.

Reklama
Reklama

Komentarze