Reklama

Klimat

Apel o czystsze powietrze jeszcze bardziej aktualny w dobie COVID-19

Fot. Pixabay
Fot. Pixabay

W doniesieniach medialnych dotyczących koronawirusa przewijają się choroby współistniejące, jako czynnik zaostrzający przebieg choroby. Nie każdy z nas je ma. Każdy natomiast musi oddychać, a jakość powietrza, jak donoszą najświeższe badania naukowców z Harvardu, ma wpływ na rokowania w przypadku zachorowania na COVID-19.

Głównym źródłem zanieczyszczenia powietrza w Polsce jest tzw. "niska emisja", czyli spaliny pochodzące z kotłów i pieców na paliwa stałe w gospodarstwach domowych. Eksperci spółki Fortum przekonują, że rozwój przyjaznych środowisku sieci ciepłowniczych to dobry sposób na rozwiązanie problemu. W Polsce firma zainwestowała 550 mln zł w ich rozbudowę i modernizację.

PM 2.5 to pył zawieszony o średnicy 2.5 mikrometrów, tj. 20-35 razy mniej niż wynosi średnica ludzkiego włosa. Światowa Organizacja Zdrowia uznała, że wśród zanieczyszczeń atmosferycznych to on jest najbardziej szkodliwy dla zdrowia człowieka. Długotrwałe narażenie na jego działanie skraca średnią długość życia, a krótkotrwała ekspozycja powoduje wzrost liczby zgonów z powodu chorób układu oddechowego i krążenia oraz wzrost ryzyka nagłych przypadków wymagających hospitalizacji m.in. nasilenie astmy czy ostrą reakcję układu oddechowego.

Z badania, które opublikowano 8 kwietnia, a które analizowało korelacje pomiędzy COVID-19 a ekspozycją w dłuższym okresie na zanieczyszczone powietrze (rozumiane, jako charakteryzujące się PM 2.5 powyżej 13 μg/m3) wynika, że jakość powietrza jakim oddychamy ma wpływ także na rokowania w tej chorobie.   Naukowcy wykazali, że wzrost zapylenia PM 2.5 już o 1 miligram na metr sześcienny zwiększa ryzyko śmierci w razie zachorowania na koronawirusa aż o 15%.

Tymczasem na liście 50 najbardziej zanieczyszczonym pyłem PM 2.5 miast Unii Europejskiej ponad 30 pozycji zajmują rodzime aglomeracje, a wśród nich, w kolejności zanieczyszczenia: Opoczno, Żywiec , Rybnik, Pszczyna, Kraków, Nowa Ruda, Nowy Sącz, Proszowice, Godów, Wodzisław Śląski, Pleszew, Bielsko-Biała, Sucha Beskidzka, Rawa Mazowiecka, Jarosław, Sosnowiec, Knurów, Nakło, Zabrze, Radomsko, Tomaszów Mazowiecki, Nakło nad Notecią, Niepołomice, Piotrków Trybunalski, Gliwice, Dąbrowa Górnicza, Zduńska Wola, Wadowice, Otwock, Nowy Tomyśl, Brzeziny, Piastów, Myszków, Wągrowiec, Katowice i Tuchów. Wszystkie one średniorocznie przekraczają znacznie (od ponad 15 do ponad 40 μg/m3) ustalone normy.

Wyniki badania naukowców z Harvardu oraz niechlubny ranking, w którym zajmujemy czołowe pozycje, podbijają już od kilku lat podnoszone głosy z apelem o działania na rzecz poprawy jakości powietrza w Polsce. 

„Najlepszym sposobem na walkę z zanieczyszczeniem powietrza w centrach miast jest inwestycja w rozwój sieci ciepłowniczych” – przekonuje Piotr Górnik, dyrektor ds. energetyki cieplnej Fortum. „Ich rozbudowa to szansa nie tylko na podłączenie do nich nowo powstałych budynków, ale też na pozbycie się problematycznych, bo starych i nie trzymających norm, przydomowych kotłowni i pieców. W Polsce od 2006 w rozbudowę i modernizację takich właśnie sieci już zainwestowaliśmy 550 mln złotych (...) Rezygnacja z przydomowego pieca oznacza także redukcję dwutlenku węgla na poziomie około 8 000 kg, tlenków siarki - ok. 40 kg, benzoalfapireny - 2,7 kg a sadzy na poziomie około 63 kg rocznie” – wyjaśnia ekspert.

Walka z koronawirusem w Polsce, ale także na świecie, uwypukla systemowe słabości – w tym także te mające wpływ na jakość powietrza, którym oddychamy.  Większe zagrożenie COVID-19 dla mieszkańców miast z zanieczyszczonym powietrzem to dzwonek alarmowy, który powinien przyspieszyć decyzje dotyczące rozbudowy sieci ciepłowniczy w całej Polsce, a zwłaszcza w miastach zmagających się z problemem pyłów zawieszonych. (Fortum)

Reklama

Komentarze

    Reklama