Reklama

Gaz

Wiedeński mariaż Putina. "W posagu surowce energetyczne i Europa Środkowa"

Fot. www.kremlin.ru
Fot. www.kremlin.ru

Austriacki koncern OMV oraz Gazprom podpisały umowę, na mocy której rosyjski gaz będzie płynął nad Dunaj przez kolejne 22 lata. W obliczu rosyjskiej okupacji Krymu, wojny na wschodzie Ukrainy oraz praktyk monopolistycznych, których dopuszczali się Rosjanie wobec państw członkowskich UE, zarówno długość kontraktu, jak i towarzysząca mu otoczka polityczna mogą budzić już nie tyle zdumienie (bo część europejskich elit przyzwyczaiła nas do swojej hipokryzji), co raczej niesmak i obawy.

Zanim przejdziemy do analizy wątków ściśle energetycznych, warto przyjrzeć się otoczce towarzyszącej podpisaniu kontraktu pomiędzy Gazpromem i OMV. Pozwoli nam to nie tylko uwidocznić szczególne relacje łączące Rosję i Austrię, ale również uczynić zasadnym szereg pytań o konsekwencje tej „tradycyjnie dobrej” współpracy - cytując gospodarza Kremla. Niezbędnym jest również umiejscowienie jej w szerszym, regionalnym kontekście, ponieważ Wiedeń nie jest jedyną stolicą w Europie Środkowej, która w ostatnich miesiącach, najzupełniej świadomie, postanowiła niemal całkowicie uzależnić się od dostaw surowca ze Wschodu.

„Nie ma przypadków, są tylko znaki” - zwykł mawiać ksiądz Bronisław Bozowski, niezapomniany kapelan Czerwonego Krzyża z czasów II wojny światowej. Ta sentencja zaczerpnięta z teologii chrześcijańskiej zdaje się mieć zastosowanie także w odniesieniu do współczesnych relacji polityczno-ekonomicznych. Stanowi również fatalny prognostyk dla tych członków Unii Europejskiej, którzy w unijnych instytucjach oraz regulacjach oczekują oparcia wobec monopolistycznej i niebezpiecznej polityki „energetycznego ramienia Kremla” - Gazpromu. O tym jednak za moment.

Podczas wizyty Władimira Putina w Wiedniu gospodarze (którzy niedługo przejmą od Bułgarii przewodnictwo w Radzie Unii Europejskiej) prześcigali się w uprzejmościach i anegdotkach, które nieco bardziej złośliwy komentator określiłby mianem wczesnego stadium serwilizmu. Austriacki prezydent poinformował na początku konferencji prasowej, że dobre stosunki z Rosją są dla niego ważne nie tylko z perspektywy państwa, ale również osobistej, ponieważ FR odegrała „ważną rolę” w historii jego rodziny - m.in. jego rodzice mówili językiem Puszkina. Podzielił się również wspomnieniem z lat młodzieńczych, kiedy to „dorastał na literaturze rosyjskiej”. W pewną konsternację mogły wprawić słowa, którymi Alexander van der Bellen był łaskaw zakończyć swe wystąpienie: „Nie będę zajmował zbyt wiele czasu, prezydent Putin jest o wiele bardziej interesującą osobą niż ja” - oświadczył.

Jeszcze dalej poszedł kanclerz Sebastian Kurz (było to dla niego już drugie spotkanie z Władimirem Putinem w bieżącym roku), który przywitał się ze zgromadzonymi swojskim „priwiet” i wyraził radość, że przyjaźń obydwu krajów trwała nawet w trudnych czasach. W dalszej części, zainspirowany być może słowami sławetnej, śpiewanej przez dzieci, piosenki o wujku Wowie, powiedział, iż ma nadzieję, że Rosja pomoże ludziom doczekać się pokoju, którego tak bardzo oczekują. W podobnym tonie wypowiadał się także Alexander van der Bellen: „Wszyscy wiemy, że pokój w Europie możemy osiągnąć tylko razem z Rosją, a wiele problemów regionalnych i globalnych można rozwiązać tylko dzięki zaangażowaniu Rosji” - mówił.

Oczywiście można zrzucić wszystkie powyższe (i poniższe) słowa na karb dyplomacji oraz kindersztuby nakazującej komplementowanie gości, faktem pozostaje jednak, że swoisty „hołd lenny”, który mogliśmy obserwować w Wiedniu, ma swoje wymierne przełożenie na relacje gospodarcze, w tym szczególnie nas interesujące zagadnienia energetyczne. Jak zauważył prezydent Austrii, Federacja Rosyjska to niezwykle ważny partner dla jego kraju. ”Nasza bezpośrednie inwestycje w Rosji to około 7 miliardów euro, rosyjskie inwestycje u nas są 3-4 razy większe”.

Kanclerz Kurz zwrócił uwagę w swoim wystąpieniu, że obrót handlowy pomiędzy Austrią i Rosją ma tendencję wzrostową. Co więcej, jeśli wierzyć słowom rosyjskiego przywódcy, to reprezentowany przez jego kraj jest drugim co do wielkości inwestorem w Austrii - dotychczas tamtejszą gospodarkę zasiliło prawie 25 mld „rosyjskich” dolarów. Współpraca jest zresztą obopólnie korzystna, ponieważ na rosyjskim rynku działa ponad 500 austriackich firm. Ponadto, w ramach zawartego w 2011 roku partnerstwa na rzecz modernizacji Rosja i Austria realizują wspólnie 28 inicjatyw o łącznej wartości sięgającej 3 miliardów euro. Jak zauważył Władimir Putin obydwa kraje utrzymują regularne kontakty nie tylko na najwyższym szczeblu politycznym, ale także na poziomie poszczególnych resortów, agencji rządowych, parlamentów, przedstawicieli świata kultury, nauki, edukacji, czy wreszcie wymiany młodzieży. Świadomość mocy tej więzi jest niezbędna dla właściwej percepcji dalszej części wywodu.

Najbardziej szczególny wymiar relacje rosyjsko-austriackie przybrały w sektorze energii. Pierwsza umowa dotycząca dostaw gazu została podpisana w roku 1968, a więc w niezwykle burzliwym dla świata okresie, niedługo po tym, kiedy polityka Związku Sowieckiego postawiła świat na krawędzi konfliktu nuklearnego. Pięćdziesiąta rocznica tej umowy stała się impulsem do wizyty Władimira Putina nad Dunajem. Na przestrzeni minionych pięciu dekad Austriacy zakupili nie tylko zawrotny wolumen gazu ziemnego z Rosji, ale stali się również jednym z najważniejszych przyczółków w gazowej ekspansji Moskwy. Kluczowe znaczenie odgrywa tutaj hub w Baumgarten położony przy granicy ze Słowacją. Trafia do niego rocznie ok. 57 mld m3 gazu, z czego 47 mld m3 to surowiec rosyjski. Stanowi to ok. 1/3 całościowego wolumenu słanego z Rosji do Europy. Z Baumgarten gaz płynie m.in. do Niemiec, Francji, Węgier, czy Włoch.

Warto w tym kontekście pamiętać również o rozmowach dotyczących wymiany aktywów pomiędzy OMV i Gazpromem. W ramach transakcji (wcześniej mówiono o sprzedaży) Rosjanie mogą otrzymać 38,5% udziałów w działającym na terytorium Norwegii OMV Norge AS. Niezadowolenie z powodu pierwotnych planów sprzedaży wyraził w maju Terje Sovkin, norweski minister ds. ropy naftowej i energii. W związku z sytuacją polityczną w królestwie cały proces musiał zostać przemodelowany oraz opóźniony. Przedstawiciele spółek spodziewają się, że do końca roku uda się zamknąć prace związane m.in. z ładem korporacyjnym, porozumieniem z akcjonariuszami oraz kontaktem z norweskim rządem. Powyższa sprawa stanowi kolejny element szerszej układanki, pozycjonującej Republikę Austrii wśród najważniejszych sojuszników Gazpromu w Europie - wspierającej nie tylko tranzyt „wschodniego” gazu, ale również stanowiącej dla niego „okno na świat”.

Na niezwykle istotną rolę Wiednia w energetycznej układance zwrócił uwagę także Władimir Putin, który stwierdził podczas konferencji prasowej:„Austria stała się jednym z głównych - być może jednym z najważniejszych - węzłów tranzytowych dla rosyjskiego gazu (…) Odgrywa ważną rolę w zapewnieniu bezpieczeństwa energetycznego całego kontynentu europejskiego”. Jednym z przejawów tej „odpowiedzialnej” postawy jest wsparcie Austrii dla projektu Nord Stream 2 (w projekt zaangażowane jest zresztą bezpośrednio OMV).

Austriackie wsparcie dla rosyjskiej ekspansji energetycznej, jakże niebezpiecznej dla Europy, znalazło swoje odbicie także w ataku, jaki Alexander van der Bellen przypuścił na Stany Zjednoczone. Odpowiadając na pytania dziennikarzy odniósł się on do słów amerykańskich polityków, którzy zwracają uwagę, że Stary Kontynent w zbyt dużym stopniu uzależniony jest od dostaw „błękitnego paliwa” ze Wschodu. W jego opinii LNG z USA jest „dwu lub trzykrotnie droższe od rosyjskiego gazu”, zaś komentatorzy zdają się zbywać ten fakt milczeniem. Zdaniem prezydenta „W takich okolicznościach nie ma sensu, z czysto ekonomicznego punktu widzenia, zastępowanie rosyjskiego gazu amerykańskim LNG”. Niestety polityk w swojej wypowiedzi nie tylko wprost wpisał się w wojnę informacyjną, jaką prowadzi Kreml i sprzyjające mu ośrodki, ale również całkowicie pominął dynamikę zmian na światowych rynkach gazu, które już teraz (w określonych warunkach) czynią LNG konkurencyjnym - a trend ten będzie wyraźnie się umacniał. Jakże wymowne w tym kontekście są informacje z grudnia 2017 roku, kiedy to dyrektor austriackiego OMV ds. dostaw LNG, Andy Williamson, poinformował, że spółka podpisała dwie umowy na dostawy gazu skroplonego - m.in. amerykańskim Cheniere.

Konstatując - opisane powyżej okoliczności byłyby nader niepokojące, gdyby dotyczyły któregokolwiek z państw członkowskich UE. Tak się jednak składa, że w momencie przejęcia przewodnictwa w Radzie Unii Europejskiej Austria przynajmniej na pół roku wskoczy szczebel wyżej, uzyskując większy wpływ na procesy polityczno-legislacyjne zachodzące we Wspólnocie. Sebastian Kurz już zapowiada, że jego kraj będzie „aktywnie uczestniczyć” w kształtowaniu stanowiska UE m.in. w zakresie sankcji wobec Rosji. Podczas wspólnej konferencji z Władimirem Putinem wyraził on nadzieję, że dzięki intensyfikacji dialogu na linii UE - Rosja uda się osiągnąć „postęp” we wzajemnych relacjach. Nietrudno wyobrazić sobie, że elementem rzeczonego „postępu” będzie np. blokowanie prac nad nowelizacją dyrektywy gazowej, której celem jest ujednolicenie unijnego porządku prawnego w stosunku do gazociągów z krajów trzecich. Na wprowadzeniu zmian potencjalnie stratny będzie Gazprom, który zostanie zobligowany, aby dostosować do reguł prawa wspólnotowego istniejące i planowane (tj. Nord Stream 2) projekty energetyczne. Znacząco wpłynie to zarówno na ich ekonomiczne uzasadnienie, jak i atrakcyjność dla spółek zaangażowanych w realizację. Wśród europejskich polityków i komentatorów, pochodzących nie tylko z Polski, coraz silniejsze staje się przekonanie, że nadchodzące pół roku będzie dla Władimira Putina czasem zbierania plonów i załatwiania na forum UE szeregu spraw (powyższe to tylko wierzchołek góry lodowej), które dotychczas z różnych przyczyn bywały poza jego zasięgiem.

Reklama
Reklama

Komentarze