Ukraiński premier Arsenij Jaceniuk wezwał w środę (8 lipca) spółką Energoatom do zerwania umowy z powiązanym z Kremlem Rosatomem. Chodzi o kwestię rozbudowy o dwa nowe bloki elektrowni atomowej Chmielnicki znajdującej się w obwodzie chmielnickim. Sprawa jest niezwykle ciekawa w kontekście memorandum podpisanego przez Energoatom i Polenergię, a dotyczącego uruchomienia mostu energetycznego pomiędzy Polską i Ukrainą. To właśnie nowe moce siłowni Chmielnicki miałyby produkować energię dedykowaną eksportowi do naszego kraju.
Pierwotnie budowa nowych bloków obiektu miała być finansowana z pożyczki pozyskanej od Rosatomu i rosyjskich banków. Z powodu wybuchu wojny rosyjsko-ukraińskiej kooperacja obu państw w sektorze atomowym stała się jednak niepożądana, a władze ukraińskie zaczęły poszukiwać alternatywnego rozwiązania. Jeżeli w najbliższym czasie dojdzie do zerwania współpracy Energoatomu i Rosatomu to sporą niewiadomą będzie to kto i za jakie środki dokończy rozbudowę elektrowni Chmielnicki (piszę jeżeli – ponieważ Rosjanie informują, że do tej pory nie otrzymali żadnych informacji od strony ukraińskiej dotyczących chęci zakończenia kooperacji).
Część pojawiających się spekulacji sugeruje, że inwestycję dokończy spółka Skoda JS a.s. Gdyby informacje te potwierdziły się, to mielibyśmy jednak do czynienia z sytuacją kuriozalną ponieważ należy ona do Rosjan i była częścią rosyjskiego konsorcjum (w którym podmiotem nadrzędnym był Rosatom) chcącego rozbudowywać siłownię jądrową w czeskim Temelinie. Agencja Unian sugeruje, że na budowę dwóch nowych bloków elektrowni Chmielnicki potrzeba 3,6 mld euro, z czego 1,4 mld mogłoby pochodzić od polskiej Polenergii. Co z pozostałymi środkami?
Odpowiedź na to pytanie mogą przynieść nieoficjalne doniesienia pojawiające się po wizycie premiera Arsenija Jaceniuka w Stanach Zjednoczonych. Według nich szef rządu Ukrainy rozmawiał ze swoimi partnerami z zza oceanu nie tylko o możliwości zastąpienia dostaw rosyjskiego paliwa jądrowego przez amerykańskie (dostawcą byłby Westinghouse), ale także o kompleksowym zaangażowaniu inwestycyjnym.
Mimo nieoficjalnego charakteru przecieków o wzrastającym zaangażowaniu Amerykanów należy uznać je za prawdopodobne. Świadczy o tym nerwowa reakcja Rosjan podkreślających nieekonomiczność takiego rozwiązania (Westinghouse przegrał w 2010 r. przetarg na rozbudowę elektrowni Chmielnicki z Rosatomem ponieważ jego oferta była droższa. Od tego czasu koszty w sektorze jądrowym jeszcze wzrosły), a także forsują w sferze informacyjnej katastrofalne wizje związane z użyciem niededykowanego paliwa w ukraińskich (postsowieckich) reaktorach. Doskonałym przykładem może tu być kwestia niewielkiej usterki elektrowni atomowej Zaporoże z 18 lipca, która zdaniem strony rosyjskiej była spowodowana „przejściem Ukraińców na amerykańskie paliwo jądrowe”.
Co cała sprawa oznacza dla strony polskiej? Wejście Amerykanów do gry może zwiększyć szanse na uruchomienie polsko-ukraińskiego mostu energetycznego. Nie tylko w kontekście finansowym, ale przede wszystkim politycznym. Tematem na odrębną analizę jest jednak to jak takie działania wpłyną na gospodarkę Polski.