Reklama

Gaz

Duńczycy przy wsparciu USA zablokują Nord Stream 2 [ANALIZA]

Fot. Randnotizen.org / Flickr
Fot. Randnotizen.org / Flickr

Dyskusje na temat realizacji gazociągu Nord Stream 2 i generalnie na temat wykorzystywania surowców energetycznych w polityce zagranicznej Rosji, toczą się w ramach prac Komisji Europejskiej od dłuższego czasu - właściwie bez wyraźnej konkluzji, jak należy takie działania traktować. Dlatego informacja, którą podała 1 grudnia br. duńska prasa i portale branżowe była zaskoczeniem.

Duńskie media poinformowały, że parlament tego kraju przyjął ustawę, która może spowodować znaczące utrudnienia dla realizacji projektu Nord Stream 2, ponieważ zezwala rządowi zablokować przebieg trasy gazociągu ze względu na kwestie bezpieczeństwa lub (co jest najważniejsze) polityki zagranicznej. Ten aspekt, jakby uciekł medialnie w Brukseli, a jest kluczowy, ponieważ stanowi dowód na to, że przedstawianie projektu Nord Stream 2, jako czysto ekonomicznego jest nieprawdą. 

Rozsądni Duńczycy po przeanalizowaniu dokumentów otrzymanych od konsorcjum jednoznacznie ocenili ten projekt, jako polityczny i szkodliwy. Zaskoczenie unijnych urzędników jest spore, ponieważ oceniano, że na taki krok Dania się nie zdecyduje, zwłaszcza, że lobbyści projektu wysuwali wiele argumentów przeciw – m.in. złamania zasad swobody tranzytu towarów (art. GATT.V), czy też omijania  art.7 Traktatu Karty Energetycznej (TWE), który przewiduje, że kraje nie będą stanowiły praw, które mogą być przeszkodą dla budowanych nowych zdolności przesyłowych. Sugerowano także, że przyjęcie ustawy w Danii spowodowałoby naruszenie ochrony inwestycji przed arbitralną zmianą zasad na podstawie art. 10 ECT.

Argumenty te jednak służą ocenie projektów ekonomicznych oraz korzystnych dla krajów członkowskich UE, a duński Parlament uznał, że jeżeli wszystkie przesłanki wskazują na typowo politycznych charakter gazociągu, to także niezbędne jest takie go potraktowanie, zwłaszcza gdy jego trasa przebiega przez tamtejsze wody terytorialne na południe od Bornholmu. Oczywiście przyjęta ustawa nie blokuje realizacji tego projektu, a jedynie wymusza ewentualną zmianę jego trasy – niemniej jednak, stawia to kolejną barierę dla planów konsorcjum Nord Stream 2. Zmiana trasy z odejściem w kierunku Niemiec, to także większe koszty dla inwestycji, co niekoniecznie może się podobać udziałowcom.

Warto przypomnieć, że skuteczna interwencja polskiego UOKiK spowodowała opóźnienie w realizacji projektu. Polski regulator korzystając z przepisów Ustawy o ochronie konkurencji i konsumentów zastosował dwuetapową procedurę postępowania w sprawach koncentracji. Podstawą tej Decyzji administracyjnej (z dnia 12 sierpnia 2016 r.) były informacje zawarte we wniosku samego Konsorcjum, które wskazywały, że jeden z podmiotów (Gazprom) posiada wyjątkową pozycję dominującą na polskim rynku dostaw gazu. W związku z tym konieczna jest ocena i przeprowadzenie badań, czy taka koncentracja może doprowadzić do istotnego zwiększania możliwości przesyłowych tej spółki w Europie, umacniając jej pozycję rynkową i negocjacyjną wobec polskich odbiorców. Informacja o konieczności przeprowadzenia postępowania przez UOKiK spowodowała, że przedstawiciel konsorcjum formalnie wycofał złożony wniosek, a koncerny zachodnie zdecydowały się zmienić formę współpracy z Gazpromem oraz negocjować swój udział w inwestycji Nord Stream 2 indywidualnie. Podobną inicjatywę wykazała wobec tego projektu Komisja Przemysłu, Badań i Energii (ITRE) Parlamentu Europejskiego, która w trakcie prezydencji maltańskiej próbowała poprzez wystosowanie pisma zaapelować do Rady Europejskiej, aby zastosowano prawo wspólnotowe wobec całego gazociągu, a nie tylko wybranych odcinków. Niestety apel ten nie został wysłuchany wobec braku zgody niemieckiego regulatora Bundesnetzagentur.

Komisja Europejska zdaje sobie jednak sprawę, że problem nie został rozwiązany i pomimo oddalenia wniosku o objęcie gazociągu III pakietem energetycznym proponuje inne możliwości. Najważniejszą z nich jest zmiana zasad regulacji wobec infrastruktury przesyłowej i zmiana definicji interkonektora, która objęłaby gazociągi morskie wchodzące na teren Unii Europejskiej. Pomysł został przez lobbystów projektu nazwany „lex Nord Stream 2”, choć de facto jest usunięciem luki prawnej. Jest to rozwiązanie z punktu widzenia zarówno Polski, jak i innych krajów dużo bardziej skuteczne, niż wcześniejszy pomysł nadania Komisji Europejskiej specjalnego mandatu negocjacyjnego. Zmiana definicji jest przede wszystkim typową inicjatywą prawną, która dotyczy wszystkich, więc nie można jej zarzucić wyjątkowego traktowania. Po drugie istotną rolę w zmianie prawa odgrywa Parlament Europejski, który jest ciałem uznawanym za wyjątkowo obiektywne. Po trzecie nie wymaga to prowadzenia konsultacji i debat z Rosją, bo jest zwykłym dostosowaniem przepisów unijnego prawa – czyli sprawą wewnętrzną.

Stąd sugestia płynąca ze wspomnianej Komisji Parlamentarnej ITRE, aby nowa definicja została zmieniona wprost w Dyrektywie Gazowej, ponieważ wykluczałoby możliwość omijania unijnego prawa także pod względem innych obszarów, jak ochrona środowiska. Jaki będzie efekt nowego rozwiązania dla projektu Nord Stream 2 trudno na ten moment ocenić, bo jest to uzależnione od ukonstytuowania się nowego rządu w Niemczech. Koalicja rządowa, na którą liczyła Polska, składająca się chadecji, liberałów i partii zielonych niestety nie powstała, a nowe roszady poddają pod wątpliwość akceptację takiego stanowiska. Dlatego bardzo korzystne dla Polski stanowisko duńskiego Parlamentu jest niezwykle dobrą wiadomością, wnosi dodatkowe światło do debaty dotyczącej tego projektu i co istotne - także czas.

Ważnym sprzymierzeńcem dla Polski będą także USA, które nową ustawą o zwalczaniu nieprzyjaciół Ameryki przez sankcje mogą oddziaływać na kłopoty dla tego projektu. W amerykańskiej ustawie wprowadzono wprost zapis dotyczący nakładania sankcji na podmioty które bezpośrednio i istotnie zwiększą rosyjski potencjał budowy gazociągów eksportowych, choć po intensywnych zabiegach w administracji udało się wnieść zmianę zapisów, dodając warunek konsultacji sankcji z partnerami z Europy. Wątpliwość jednak została zasiana słowami zastępcy amerykańskiego podsekretarza stanu - John McCarricka (Biuro Zasobów Energii Departamentu Stanu), który podczas konferencji prasowej 29 listopada 2017 wprost odniósł się do tego projektu słowami: „(…) Nord Stream 2 Pipeline Probably Won't Be Built” i w dalszej rozmowie wręcz wykluczył rozważenie przez USA jakichkolwiek opcji, czy możliwości akceptacji dla gazociągu, stwierdzając że „ (…) there is a variety of reasons why it shouldn't happen”. 

Zobacz także: Procedury środowiskowe na drodze do Baltic Pipe

Zobacz także: Roczne opóźnienie Strategii Energetycznej Polski

Reklama
Reklama

Komentarze